7 grudnia 2016

Czasami tak bywa

Czuję się jak sztubak, który powinien wytłumaczyć swoją kolejną absencję na blogu i obiecać, że to już ostatni raz.
Związałem się z Anglią umową z firmą dostarczającą Internet. Miałem już dość zależności w tym zakresie od innych ludzi. A to ktoś krzywo patrzył, że korzystałem z Internetu, a to znowu ktoś nie płacił rachunków i Internet wyłączono. I tak można wyliczać w kółko. W końcu powiedziałem sobie dość! Udałem się do siedziby jednej z firm i podpisałem umowę. Teraz mam swój Internet i ode mnie tylko zależy czy mieć go będę.
Zatem nie powinno być już niespodziewanego „milczenia” na blogu. Nie będzie też jednak szału w ilości wpisów, gdyż nocny system pracy dość poważnie ogranicza mnie czasowo i najzwyczajniej w świecie nie mam czasu na swoje ulubione zajęcia.
Muszę przyznać, że dość dużo wydarzyło się w czasie mojego „sieciowego milczenia”. Zetknąłem się w tym czasie pośrednio z islamem. Zauważyłem, że w pobliżu mojego nowego miejsca zamieszkania znajduje się niewielki meczet. Dowiedziałem się też, że właściciel mieszkania, w którym obecnie przebywam, jest praktykującym muzułmaninem. To oczywiście nie wszystko, tylko początek. Teraz pora to powoli opisywać. Jednak dzisiaj chciałbym Wam przedstawić wpis sprzed iluś tam dni. Nie będę w nim nic zmieniał, choć od czasu, gdy go pisałem, zmieniło się wiele. Niewiele też udało mi się zrealizować ówczesnych postanowień, co wcale nie oznacza, że o nich zapomniałem.
Zdaję mi się, że coraz bardziej dojrzewam do zrozumienia faktu, iż wszystko, co ważne w życiu człowieka, ma swój odpowiedni czas. Przyjdzie zatem też i czas na realizację postanowień.
A oto ten poniekąd historyczny już tekst.
*
Główny bohater przywoływanego już przez mnie filmu Wszystko za życie w pewnym momencie, gdy zdecydował się opuścić rodzinny dom, dotychczasowe życie i zostać Super Trampem, powiedział: Zamiast miłości, zamiast pieniędzy, sławy i sprawiedliwości, obdarz mnie prawdą.
Chyba już to pisałem, ale nawet jeśli, to warto do tych słów wracać, choćby dlatego, że nawiązują do słynnego biblijnego pytania o prawdę.
Osobiście przyznaję, że nie wiem, co to jest prawda. Znam słowa o drodze, prawdzie i życiu. Wiem też, że prawda o nas samych i innych objawia się często niespodziewanie i jest równie często bardzo bolesna.
Bolesna bywa prawda dotycząca naszych idoli, osób nam bliskich i nas samych. Często staramy się ukryć przykrą prawdę przed światem, a nierzadko bywa tak, że nie dopuszczamy do swojej świadomości myśli o niej. Wypieramy ją setkami argumentów, zajmujemy się czymś innym, żeby tylko nie uświadomić sobie oczywistego faktu – prawdy.
Przyznaję, że jadę na oparach i rozglądam się uważnie po drodze, gdzie by można zatankować nadziei na jakąś dłuższą chwilę.
Od miesiąca wspomagam się różnymi energetykami, żeby tylko nosem nie skosztować prochu drogi, którą właśnie przemierzam. Dzisiaj w pracy zasnąłem. To był moment, chwila zapomnienia, odrobina nieświadomości… Nikt tego nie zauważył, ale mnie zapaliło się żółte światło, po którym mogło być bardziej czerwono niż w dzielnicach uciechy i rozkoszy.
Trzeba zatem zrobić rozrachunek i podjąć decyzję, co dalej. Na pewno trzeba skończyć z różnej maści wspomagaczami w postaci napojów energetycznych.
Dzisiaj postanowiłem też sobie, że będę uczył się drzemać. Tak, powiedzmy, godzinka drzemki co jakiś czas. Cztery takie drzemki na dobę. Myślę, że cztery, sześć godzin takiego odpoczynku w zupełności mi wystarczy i będę całkiem dobrze funkcjonował.
Postanowiłem też, że najwyższy czas powiedzieć nikotynowemu nałogowi: Goodbye forever! Jak już się uczyć języka, to nawet przy pożegnaniach z nałogami!
Tutaj jednak nie spieszę się, gdyż wiem, że nie wszystko od razu da się zrobić. Ten błąd popełniłem, zanim zasnąłem w pracy. Chciałem zbyt szybko zrealizować pewne plany. Grzałem więc na skróty, aż się kurzyło. I siedzę teraz nieźle otumaniony przez zmęczenie. Zbieram myśli do kupy, wytężając resztkę sił jak skazaniec w kamieniołomach albo historyczny galernik.
Dociera w końcu do mnie prawda, że tak się nie da i najwyższy czas poukładać sprawy do załatwienia, plany czy marzenia w jakiejś sensownej kolejności do realizacji. No a później krok po kroku realizować to, co zostało zaplanowane, ale beż żadnego pośpiechu czy skracania drogi.
Nie ukrywam też, że jestem trochę rozbity. Nie wszystko ułożyło się tak, jak chciałem. Bliska mi osoba będzie za chwilę oddychać polskim powietrzem, a ja zostanę tutaj bardziej samotny niż byłem dotychczas. Lepiłem nowe tymczasowe gniazdo dla dwóch osób, a teraz trzeba się oswoić z myślą, że przez jakiś czas ściany będą moim towarzyszem w zmaganiu z codziennością.
Mam nadzieję i pocieszam się myślą, że to tylko na jakiś czas. Nie zarzucam zatem absolutnie myśli o ulepszaniu norki. Przeciwnie – będę jeszcze więcej robił w tym zakresie, żeby wszystko było gotowe na ewentualny powrót drugiej osoby.
Ile będzie trwała rozłąka? Nie wiem!
Jak długo zostanę tutaj sam? Nie wiem!
Wiem tylko, że muszę sobie teraz narzucić dyscyplinę codziennego pisania, gdyż przez miesiące tutaj spędzone nie miałem pu temu warunków. Teraz muszę wykorzystać szansę. Mam zatem zamiar wypełnić swoją samotność tak bardzo, jak tylko się da.
Dociera też do mnie prawda, że utknąłem tutaj na dłużej, niż planowałem. Nie wszystko poszło zgodnie z wcześniejszymi planami. Pisałem już o tym. Dlatego trzeba będzie dać sobie dodatkowy czas na realizację planów. W szkole życia tak bywa, że nie dajemy rady przetrawić zaplanowanego na daną godzinę lekcyjną materiału. A jeśli tak, to o przerwie można co najwyżej pomarzyć.
No i tyle! Na więcej nie stać mojego otępiałego w tej chwili umysłu.
A, jeszcze chwila. Nie wiem, kiedy ten tekst wrzucę na bloga, ponieważ kolega zapomniał opłacić rachunek za Internet i dzisiaj ruszamy, żeby sprawę załatwić.
Poza tym kupiłem sobie jakiś czas temu 1000 krzyżówek, które rozwiązuję, gdy chcę chwilę odpocząć. W tej chwili mam za sobą 425 krzyżówek. Na ile wystarczy mi tych pozostałych 575? Zobaczymy. Rozwiązując krzyżówki, napotykam czasami w ich rozwiązaniach – hasłach ciekawe myśli. Trzy z nich podaję poniżej:

Różnymi drogami dążymy do celu.
Jerzy Leszczyński.
Trzeba siać i po marnym zbiorze.
Przysłowie łacińskie.
Wytrwałość jest córką siły.
Marie von Ebner Eschenbach.

Będzie czas, żeby jeszcze do tematu wrócić!
Tymczasem, bywajcie! 

Jeszcze się nie poddałem! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...