Czuję się jak sztubak, który
powinien wytłumaczyć swoją kolejną absencję na blogu i obiecać, że to już ostatni
raz.
Związałem się z Anglią umową
z firmą dostarczającą Internet. Miałem już dość zależności w tym zakresie od innych
ludzi. A to ktoś krzywo patrzył, że korzystałem z Internetu, a to znowu ktoś nie
płacił rachunków i Internet wyłączono. I tak można wyliczać w kółko. W końcu powiedziałem
sobie dość! Udałem się do siedziby jednej z firm i podpisałem umowę. Teraz mam swój
Internet i ode mnie tylko zależy czy mieć go będę.
Zatem nie powinno być już
niespodziewanego „milczenia” na blogu. Nie będzie też jednak szału w ilości wpisów,
gdyż nocny system pracy dość poważnie ogranicza mnie czasowo i najzwyczajniej w
świecie nie mam czasu na swoje ulubione zajęcia.
Muszę przyznać, że dość
dużo wydarzyło się w czasie mojego „sieciowego milczenia”. Zetknąłem się w tym czasie
pośrednio z islamem. Zauważyłem, że w pobliżu mojego nowego miejsca zamieszkania
znajduje się niewielki meczet. Dowiedziałem się też, że właściciel mieszkania, w
którym obecnie przebywam, jest praktykującym muzułmaninem. To oczywiście nie wszystko,
tylko początek. Teraz pora to powoli opisywać. Jednak dzisiaj chciałbym Wam przedstawić
wpis sprzed iluś tam dni. Nie będę w nim nic zmieniał, choć od czasu, gdy go pisałem,
zmieniło się wiele. Niewiele też udało mi się zrealizować ówczesnych postanowień,
co wcale nie oznacza, że o nich zapomniałem.
Zdaję mi się, że coraz bardziej
dojrzewam do zrozumienia faktu, iż wszystko, co ważne w życiu człowieka, ma swój
odpowiedni czas. Przyjdzie zatem też i czas na realizację postanowień.
A oto ten poniekąd historyczny
już tekst.
*
Główny bohater
przywoływanego już przez mnie filmu Wszystko
za życie w pewnym momencie, gdy zdecydował się opuścić rodzinny dom, dotychczasowe
życie i zostać Super Trampem, powiedział: Zamiast
miłości, zamiast pieniędzy, sławy i sprawiedliwości, obdarz mnie prawdą.
Chyba już to pisałem,
ale nawet jeśli, to warto do tych słów wracać, choćby dlatego, że nawiązują do
słynnego biblijnego pytania o prawdę.
Osobiście przyznaję, że
nie wiem, co to jest prawda. Znam słowa o drodze, prawdzie i życiu. Wiem też,
że prawda o nas samych i innych objawia się często niespodziewanie i jest
równie często bardzo bolesna.
Bolesna bywa prawda
dotycząca naszych idoli, osób nam bliskich i nas samych. Często staramy się
ukryć przykrą prawdę przed światem, a nierzadko bywa tak, że nie dopuszczamy do
swojej świadomości myśli o niej. Wypieramy ją setkami argumentów, zajmujemy się
czymś innym, żeby tylko nie uświadomić sobie oczywistego faktu – prawdy.
Przyznaję, że jadę na
oparach i rozglądam się uważnie po drodze, gdzie by można zatankować nadziei na
jakąś dłuższą chwilę.
Od miesiąca wspomagam
się różnymi energetykami, żeby tylko nosem nie skosztować prochu drogi, którą
właśnie przemierzam. Dzisiaj w pracy zasnąłem. To był moment, chwila
zapomnienia, odrobina nieświadomości… Nikt tego nie zauważył, ale mnie zapaliło
się żółte światło, po którym mogło być bardziej czerwono niż w dzielnicach
uciechy i rozkoszy.
Trzeba zatem zrobić
rozrachunek i podjąć decyzję, co dalej. Na pewno trzeba skończyć z różnej maści
wspomagaczami w postaci napojów energetycznych.
Dzisiaj postanowiłem
też sobie, że będę uczył się drzemać. Tak, powiedzmy, godzinka drzemki co jakiś
czas. Cztery takie drzemki na dobę. Myślę, że cztery, sześć godzin takiego
odpoczynku w zupełności mi wystarczy i będę całkiem dobrze funkcjonował.
Postanowiłem też, że
najwyższy czas powiedzieć nikotynowemu nałogowi: Goodbye forever! Jak już się uczyć języka, to nawet przy
pożegnaniach z nałogami!
Tutaj jednak nie
spieszę się, gdyż wiem, że nie wszystko od razu da się zrobić. Ten błąd
popełniłem, zanim zasnąłem w pracy. Chciałem zbyt szybko zrealizować pewne
plany. Grzałem więc na skróty, aż się kurzyło. I siedzę teraz nieźle otumaniony
przez zmęczenie. Zbieram myśli do kupy, wytężając resztkę sił jak skazaniec w
kamieniołomach albo historyczny galernik.
Dociera w końcu do mnie
prawda, że tak się nie da i najwyższy czas poukładać sprawy do załatwienia,
plany czy marzenia w jakiejś sensownej kolejności do realizacji. No a później
krok po kroku realizować to, co zostało zaplanowane, ale beż żadnego pośpiechu
czy skracania drogi.
Nie ukrywam też, że
jestem trochę rozbity. Nie wszystko ułożyło się tak, jak chciałem. Bliska mi
osoba będzie za chwilę oddychać polskim powietrzem, a ja zostanę tutaj bardziej
samotny niż byłem dotychczas. Lepiłem nowe tymczasowe gniazdo dla dwóch osób, a
teraz trzeba się oswoić z myślą, że przez jakiś czas ściany będą moim towarzyszem
w zmaganiu z codziennością.
Mam nadzieję i
pocieszam się myślą, że to tylko na jakiś czas. Nie zarzucam zatem absolutnie
myśli o ulepszaniu norki. Przeciwnie – będę jeszcze więcej robił w tym
zakresie, żeby wszystko było gotowe na ewentualny powrót drugiej osoby.
Ile będzie trwała
rozłąka? Nie wiem!
Jak długo zostanę tutaj
sam? Nie wiem!
Wiem tylko, że muszę
sobie teraz narzucić dyscyplinę codziennego pisania, gdyż przez miesiące tutaj
spędzone nie miałem pu temu warunków. Teraz muszę wykorzystać szansę. Mam zatem
zamiar wypełnić swoją samotność tak bardzo, jak tylko się da.
Dociera też do mnie
prawda, że utknąłem tutaj na dłużej, niż planowałem. Nie wszystko poszło
zgodnie z wcześniejszymi planami. Pisałem już o tym. Dlatego trzeba będzie dać
sobie dodatkowy czas na realizację planów. W szkole życia tak bywa, że nie
dajemy rady przetrawić zaplanowanego na daną godzinę lekcyjną materiału. A
jeśli tak, to o przerwie można co najwyżej pomarzyć.
No i tyle! Na więcej
nie stać mojego otępiałego w tej chwili umysłu.
A, jeszcze chwila. Nie
wiem, kiedy ten tekst wrzucę na bloga, ponieważ kolega zapomniał opłacić
rachunek za Internet i dzisiaj ruszamy, żeby sprawę załatwić.
Poza tym kupiłem sobie
jakiś czas temu 1000 krzyżówek, które rozwiązuję, gdy chcę chwilę odpocząć. W
tej chwili mam za sobą 425 krzyżówek. Na ile wystarczy mi tych pozostałych 575?
Zobaczymy. Rozwiązując krzyżówki, napotykam czasami w ich rozwiązaniach –
hasłach ciekawe myśli. Trzy z nich podaję poniżej:
Różnymi drogami dążymy
do celu.
Jerzy
Leszczyński.
Trzeba siać i po marnym
zbiorze.
Przysłowie
łacińskie.
Wytrwałość jest córką
siły.
Marie von Ebner
Eschenbach.
Będzie czas, żeby
jeszcze do tematu wrócić!
Tymczasem, bywajcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz