Pamiętam, że miałem Wam
opisać moje samopoczucie po nieprzespanych 48 godzinach. Miałem to zrobić rano,
zaraz po przyjściu z pracy. Nie dało się jednak zebrać myśli. A co do mojego
ówczesnego samopoczucia, to mogę tylko powiedzieć: Jeśli macie pięćdziesiątkę
na karku, to nie poddawajcie się podobny próbom, ponieważ szkoda zdrowia.
W pracy czułem się
fatalnie. Kilka razy odpłynąłem niezauważenie dla innych. Raz wpadłem, gdyż
jeden ze współpracowników zapytał głośno: Co ty robisz? Obudziłem się
natychmiast z pełną świadomością. Jakby spał i był zarazem na jawie.
Natychmiast odpowiedziałem mu: Nie pytaj, ponieważ ci nie powiem prawdy.
Później jednak przyznałem się do tego, że przysnąłem.
Nikt się specjalnie nie
zdziwił. Najwidoczniej takie chwile na nocnych zmianach są wszystkim dobrze
znane. A jeśli nawet ktoś tam nie przysnął w pracy na stojąco czy siedząco, to
każdy rozumie tego, który to właśnie zrobił.
Później kilka osób
pytało mnie czy naprawdę przysnąłem na stojąco, gdyż nie mogło w to uwierzyć.
Kiedy potwierdzałem ten fakt i mówiłem, że nie śpię od iluś tam godzin, wszyscy
stwierdzali, że tak nie wolno. Koniecznie trzeba nocki odsypiać.
Zatem gdy tylko udało
mi się dotrzeć rano do swojej Norki, zapadłem na całodniowy sen. Wstałem tuż
przed wyjściem do pracy. Ta noc, to już było to – żadnego zmęczenia,
przysypiania, chęć do pracy, uśmiechu (choć rzadko mi tam do śmiechu) i jakichś
tam ukradkowych rozmówek ze znajomymi.
A teraz kilka migawek z
życia wziętych.
*
Zenek jest fajny.
Wracałem z nim swego
czasu z pracy.
Mówi o sobie tak, jakby
mówił o osobie trzeciej. Na przykład, kiedy pytałem go, dlaczego stracił poprzednią
pracę, odpowiedział: Zenek lubi popić!
Wczoraj rano Zenek znów
wracał ze mną z pracy i miał wielki problem. Kiedy ostatnim razem zapił po wypłacie
(w poniedziałek już był czysty finansowo), zgubił był kartę bankomatową i nie wiedział,
jak ma wypłacić sobie dzisiejszą wypłatę.
No i nie będzie rano piwka!
– powiedział ze smutkiem.
Spróbuj jeszcze raz dokładnie
i na spokojnie poszukać w mieszkaniu. – zaproponowałem. – Czasami nie widzimy tego,
czego szukamy podenerwowani.
Wczoraj Zenek przyszedł
do pracy uśmiechnięty. Posłuchał mojej rady i znalazł swoją kartę kredytową pod lodówką.
Zajdziemy dzisiaj po pracy
na piwko – powiedział.
Piwka nie piję – powiedziałem
– ale chętnie cię naciągnę na jakiś napój energetyczny. Po pracy przyda się
doładowanie.
Nie miałem skrupułów, żeby
Zenka na napój naciągnąć, gdyż przez kilka dni częstowałem go papierosami. Jak bowiem
wspomniałem, od poniedziałku nie miał przy sobie złamanego grosza, a raczej pensa.
Rano musiałem chwilę dłużej
od Zenka w pracy zostać. Kiedy wyszedłem na zewnątrz, Zenka już nie było. Wysłał
mi sms-a: Pojechałem z…
No proszę! I po napoju energetycznym,
pomyślałem.
Wczoraj Zenek czekał na
mnie pół godziny. Miał bowiem nadzieję na kolejnego papierosa w drodze powrotnej.
Dzisiaj pewnie pomyślał,
że przecież może sobie papierosy kupić, no i szybciej niż ze mną dotrzeć do sklepu
na piwko.
Ciekawe co mi dzisiaj powie
w pracy?
*
Młody jest w robocie nieustannie
pobudzony, że część wie, a część się domyśla jego miłości do białego szaleństwa.
Upodobał mnie sobie i zawsze
chce pracować obok mnie. Przy tym kilka razy na godzinę prosi, aby spojrzał na jego
nos. Dokładnie na lewą dziurkę. Czy wszystko jest OK. na przykład czy nie ma tam
czegoś białego albo czy nie krwawi.
Irytuje mnie to jak cholera,
ale lubię chłopaka, bo jest przy tym szczery i wesoły. Proszę go też, żeby z tym
skończył przynajmniej w pracy. Codziennie obiecuje, że od jutra i codziennie bije
się w pierś.
Młody chlasnął się kilka
dni temu nożem. Sprawa wyglądał poważnie i przełożona Angielka chciała wezwać pogotowie.
Na szczęście młody ją uprosił, żeby tego nie robiła, bo nic jemu nie jest i czuje
się świetnie. To nic, że mało sobie palca nie chlasnął!
Pewnie domyślacie się, że
lekarz raczej zaszkodziłby młodemu, niż mu pomógł.
Angielka się zgodziła i
młody wrócił do pracy. Przez trzy godziny powtarzał wciąż: Ja pierdolę! To było
zawołanie, które miało znaczyć, że go boli i że nie wie czy wytrzyma do końca. Słuchałem
tego zawołania i myślałem, ciekawe jak długo wytrzymam. Sprawdzałem swoja
cierpliwość. Wystarczyło mi jej na ponad dwie godziny. Później za każdym razem prosiłem,
żeby zamknął ryja, ponieważ inni zaczną interesować się nim ponad miarę i może beknąć.
Przyznawał mi rację i po sekundzie dodawał: Ja p…!
To były długie trzy godziny!
Nie narzekam, ponieważ mógł
się skaleczyć na początku zmiany i wtedy musiałby go słuchać około ośmiu godzin.
Dzisiaj w pracy młody był
znów pobudzony.
Jeden z durniów (będę o
durniach pisał w następnym poście) zapytał młodego czy jest ćpunem.
Młody opowiedział, ze większość
tutaj to ćpuny. Co drugi to ćpun!
Dureń się uśmiechnął.
Ponieważ młody stał przy
mnie, poradziłem durniowi, aby zaczął odliczać ode mnie. Drugi będzie młody, czyli
jego zdaniem ćpun i niech tak dojedzie do siebie. Wtedy zobaczy, kim on jest.
To trochę wyciszyło durnia,
ale i tak wjeżdżał młodemu na głowę. W końcu chłopak poprosił, żeby go przeniesiono
dalej od durnia.
Na razie tyle, ponieważ
musicie wiedzieć, że tekst ten piszę po nieprzespanej nocy i muszę koniecznie położyć
się na kilka godzin. Nie chcę powtórki z niedawnej rozrywki!
Może jutro o durniach, z
którymi przychodzi mi obcować, czyli tekst: Modlę się też za durniów.
Trzymajcie się zdrowo i
wysypiajcie się przed pracą, jakakolwiek byłaby skromna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz