10 kwietnia 2016

Między Życiem a Śmiercią...

Źródło: Wikipedia 
Dzisiaj cała Polska, a może wcale nie cała, ponieważ ja nie (ja byłem dzisiaj dla mojej rodziny i z nią spędziłem całą niedzielę), żyła sprawą Smoleńska – dla jednych wypadkiem, dla innych katastrofą, dla niektórych nieszczęśliwym zbiegiem wypadków, a jeszcze dla innych zamachem…
Napiszę niebawem, jak ja to rozumiem i odbieram, ale dzisiaj chciałem zakończyć moje błądzenie po zakamarkach wiary mojej, domysłów moich, moich doświadczeń i pragnień moich związanych z tematyką wielkanocną; chciałem napisać jeszcze słów trochę albo więcej niż trochę na temat tego, jak rozumiem przeżycia ludzi, co mieli szczęście zakosztować pogranicza życia i śmierci.

Wiecie – tunel, światło w tunelu, unoszenie się ponad własnym, martwym przez chwilę ciałem i tym podobnych przeżyciach oraz spostrzeżeniach ludzi, którzy fizycznie byli już czas jakiś po tamtej stronie, a później ciało ich astralne, dusza, duch, nefesz… powrócił do opuszczonego ciała, które za sprawą tegoż powrotu ożyło na nowo, co jest potwierdzeniem na to, że to nie ciało duch, ale duch ciało ożywia!
To coś w rodzaju, jak biblijne wskrzeszenie przez Chrystusa córki Jaira, Łazarza, młodzieńca z Nain albo przez Eliasza wcześniejsze wskrzeszenie z martwych dziecka.
Świadectwa tamtych osób, kiedy były po drugiej stronie, nie znamy. Znamy za to doświadczenia tych, którzy „umarli” w końcówce XIX i w XX wieku, kiedy to w sposób naukowy zaczęto badać tego typu przypadki.
W książce Iana Wilsona Życie po życiu, poniekąd sztandarowej w tym temacie, znajdziemy dokładne opisy przeżyć ludzi, którzy przeszli przez śmierć kliniczną i następnie powrócili do cielesnej powłoki, aby kontynuować swoją ziemską egzystencję.
Ludzie ci po tamtej stronie często spotykali swoich najbliższych, którzy zmarli wcześniej, odczuwali stan szczęścia i ekscytujące doświadczenie nieskończoności… Słowem, był to stan dużo przyjemniejszy niż dotychczasowe ziemskie życie.
[Przyznacie, że topornie wyszło to powyższe określenie. Nie potrafię jednak bardziej obrazowo czy też poetycko ubrać tego w słowa!]
Nie wszystkie opisy przebywania po tamtej stronie są sielankowe. Niektóre z osób tam będących opisuje szokujące sceny, jakich miało okazję doświadczyć. Przebywali w miejscach okrutnych, pełnych niepojętego cierpienia, lamentu, żalu i odosobnienia.
Pewnie to miejsca, do których mają trafić ci, co sprzeniewierzyli się pewnym wartościom tu, gdzie obecnie i my przebywamy, bo jeśli ja piszę, a Wy czytacie, to przebywamy tu jak nic.
Zatem opisy stanu szczęśliwości czy też cierpienia po tamtej stronie, to jakby zapowiedź przyszłego szczęścia, odpoczynku, radości albo męki…
Osobiście podchodzę do takich opisów ludzkich przeżyć jako do uchylania nam przez Boga rąbka tajemnicy, sygnalizowanie nam poprzez naszą w nas cząstkę boskości, co możemy zyskać oraz co możemy stracić tam po drugiej stronie, w zależności od tego, jak postępujemy tu, po tej stronie świadomości.
Bez wyjątku, wszyscy, którzy doświadczyli przeżyć z pogranicza życia i śmierci, diametralnie zmienili później swoje życie. Stawali się dziwnie spokojni. Całkowicie porzucali pragnienia o posiadaniu dóbr materialnych jako nieistotnych albo wręcz zbędnych i przeszkadzających w prawdziwym życiu. Cieszyli się każdą chwilą przebywania z najbliższymi. Poświęcali więcej czasu na modlitwę i medytację, a więc więcej czasu poświęcali sobie i sprawom naprawdę istotnym.
Przeżycia z pogranicza życia i śmierci nauczyły ich żyć na nowo, żyć naprawdę, żyć pełnią życia… nauczyły ich BYĆ!
Jednak tam, gdzie pojawiają się w naszym życiu zjawiska nie do końca wyjaśnione i niepojęte, od razu wkracza nauka, aby mierzyć, ważyć i weryfikować.
Źródło: natemat.pl
I tak Ian Wilson cytuje za hinduską Bhagavadgidą, że: ponad naturą widzialną istnieje inna, odmienna i niewidzialna, która trwa nadal, gdy wszystko, co stworzone, ginie…
Później przywołuje Eliasza i jego wskrzeszenie dziecka: Błagam cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego (1 Krl 17, 2)
Ale następnie stwierdza, iż: Wiemy, że nie jesteśmy w prostej linii potomkami Stworzyciela o ludzkiej twarzy, lecz produktem milionów lat ewolucyjnego rozwoju…
(…)
Nic w naturze nie ginie. Przechodzi w inną jakość materii nieożywionej albo czystej energii.
Tak może być z duszą albo świadomością.
Tak bardzo jesteśmy zaabsorbowani życiem i jego ratowaniem, że nie mamy czasu myśleć o śmierci…
Tak bardzo jesteśmy zaabsorbowani życiem, że nie zauważamy, jak je codziennie trwonimy…
Śmierć to tabu…
Śmierć to przegrana w świecie sukcesu…
W strachu przed śmiercią lekceważymy ją… Nie zajmujemy się nią w należyty sposób…
Kiedyś na spotkaniu rodzinnym powiedziałem, że nie myślimy o śmierci i to jest niedobrze. Planujemy na rok, dziesięć do przodu, co osiągniemy i jacy będziemy. Tymczasem nie wiemy nawet czy jutro będzie nam dane w takiej formie życia, jaką obecnie znamy.
Na to moja bratowa odpowiedziała, że to byłoby chore, gdybyśmy o tym zbyt często myśleli.
Później tata powiedział, że za rok możemy się już nie zobaczyć…
Młodzi na to, jak za rok możemy się nie spotkać, jeśli my planujemy za dwa lata to i tamto?!
Kto wie, co będzie za dwa lata?
Dwa różne podejścia do śmierci. Jedno traktujące śmierć jako integralną część życia, bo przecież już starożytni wiedzieli, że od chwili narodzin codziennie umieramy po kawałku. I tak, aż do końca chwil nam danych na ziemi.
Drugie podejście to takie, jakby śmierci nie było. Jest tylko życie, przyszłość i plany z tym życiem i tą przyszłością związane.
 
Źródło: competia.pl
Nie uważam, aby częste, nawet nieustanne, myślenie o śmierci było chore. Tylko wtedy, gdy uświadomimy sobie, że już za chwilę może mnie nie być, pozwala mi właśnie żyć chwilą, obecną rozmową, wsłuchaniem w śpiew ptaka, słuchaniem szumu drzew, deszczem, śniegiem, wiatrem…
Być może tak jest, że jeśli żyjemy planami na przyszłość albo rozpamiętywaniem przeszłości, to właśnie nie żyjemy wcale, tylko jesteśmy martwi.
Pamiętacie, gdy jeden z uczniów Chrystusa poprosił, aby pozwolił mu na chwilę odejść, żeby mógł pogrzebać swojego ojca. Jezus odpowiedział mu: Pójdź za mną, a umarli niechaj grzebią umarłych swoich. (Mt. 8, 21-22)
To kiedy tak naprawdę jesteśmy żywi?




Wiedzą to ci, którzy zakosztowali choć namiastki śmierci!?

Źródło: zapytaj.onet.pl

2 komentarze:

  1. Coś sobie znalazlam: https://www.youtube.com/watch?v=6RtZtNJJxIc&nohtml5=False

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na studiach ukuliśmy z kolegami twierdzenie, że jesteśmy snem Boga i śnimy się nawzajem. Dopiero później przyszła cząstkowa wiedza na temat, który mi Pani podsunęła. Nie jestem pewien czy w "moim śnie" już tego nie przeżywałem!

      Usuń

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...