Źródło: Wikipedia |
Dzisiaj cała Polska, a może wcale nie cała, ponieważ ja
nie (ja byłem dzisiaj dla mojej rodziny i z nią spędziłem całą niedzielę), żyła
sprawą Smoleńska – dla jednych wypadkiem, dla innych katastrofą, dla niektórych
nieszczęśliwym zbiegiem wypadków, a jeszcze dla innych zamachem…
Napiszę niebawem, jak ja to rozumiem i odbieram, ale dzisiaj
chciałem zakończyć moje błądzenie po zakamarkach wiary mojej, domysłów moich,
moich doświadczeń i pragnień moich związanych z tematyką wielkanocną; chciałem
napisać jeszcze słów trochę albo więcej niż trochę na temat tego, jak rozumiem
przeżycia ludzi, co mieli szczęście zakosztować pogranicza życia i śmierci.
Wiecie – tunel, światło w tunelu, unoszenie się ponad
własnym, martwym przez chwilę ciałem i tym podobnych przeżyciach oraz
spostrzeżeniach ludzi, którzy fizycznie byli już czas jakiś po tamtej stronie,
a później ciało ich astralne, dusza, duch, nefesz… powrócił do opuszczonego
ciała, które za sprawą tegoż powrotu ożyło na nowo, co jest potwierdzeniem na to, że to nie ciało duch, ale duch ciało
ożywia!
To coś w rodzaju, jak biblijne wskrzeszenie przez
Chrystusa córki Jaira, Łazarza, młodzieńca z Nain albo przez Eliasza wcześniejsze
wskrzeszenie z martwych dziecka.
Świadectwa tamtych osób, kiedy były po drugiej stronie,
nie znamy. Znamy za to doświadczenia tych, którzy „umarli” w końcówce XIX i w
XX wieku, kiedy to w sposób naukowy zaczęto badać tego typu przypadki.
W książce Iana Wilsona Życie po życiu, poniekąd sztandarowej w tym temacie, znajdziemy
dokładne opisy przeżyć ludzi, którzy przeszli przez śmierć kliniczną i
następnie powrócili do cielesnej powłoki, aby kontynuować swoją ziemską
egzystencję.
Ludzie ci po tamtej stronie często spotykali swoich
najbliższych, którzy zmarli wcześniej, odczuwali stan szczęścia i ekscytujące
doświadczenie nieskończoności… Słowem, był to stan dużo przyjemniejszy niż
dotychczasowe ziemskie życie.
[Przyznacie, że topornie wyszło to powyższe określenie.
Nie potrafię jednak bardziej obrazowo czy też poetycko ubrać tego w słowa!]
Nie wszystkie opisy przebywania po tamtej stronie są
sielankowe. Niektóre z osób tam będących opisuje szokujące sceny, jakich miało
okazję doświadczyć. Przebywali w miejscach okrutnych, pełnych niepojętego
cierpienia, lamentu, żalu i odosobnienia.
Pewnie to miejsca, do których mają trafić ci, co
sprzeniewierzyli się pewnym wartościom tu, gdzie obecnie i my przebywamy, bo
jeśli ja piszę, a Wy czytacie, to przebywamy tu jak nic.
Zatem opisy stanu szczęśliwości czy też cierpienia po
tamtej stronie, to jakby zapowiedź przyszłego szczęścia, odpoczynku, radości
albo męki…
Osobiście podchodzę do takich opisów ludzkich przeżyć
jako do uchylania nam przez Boga rąbka tajemnicy, sygnalizowanie nam poprzez
naszą w nas cząstkę boskości, co możemy zyskać oraz co możemy stracić tam po
drugiej stronie, w zależności od tego, jak postępujemy tu, po tej stronie
świadomości.
Bez wyjątku, wszyscy, którzy doświadczyli przeżyć z
pogranicza życia i śmierci, diametralnie zmienili później swoje życie. Stawali
się dziwnie spokojni. Całkowicie porzucali pragnienia o posiadaniu dóbr
materialnych jako nieistotnych albo wręcz zbędnych i przeszkadzających w
prawdziwym życiu. Cieszyli się każdą chwilą przebywania z najbliższymi.
Poświęcali więcej czasu na modlitwę i medytację, a więc więcej czasu poświęcali
sobie i sprawom naprawdę istotnym.
Przeżycia z pogranicza życia i śmierci nauczyły ich żyć
na nowo, żyć naprawdę, żyć pełnią życia… nauczyły ich BYĆ!
Jednak tam, gdzie pojawiają się w naszym życiu zjawiska
nie do końca wyjaśnione i niepojęte, od razu wkracza nauka, aby mierzyć, ważyć
i weryfikować.
Źródło: natemat.pl |
I tak Ian Wilson cytuje za hinduską
Bhagavadgidą, że: ponad naturą widzialną
istnieje inna, odmienna i niewidzialna, która trwa nadal, gdy wszystko, co
stworzone, ginie…
Później
przywołuje Eliasza i jego wskrzeszenie dziecka: Błagam cię, niech dusza tego dziecka wróci do niego (1 Krl 17, 2)
Ale następnie
stwierdza, iż: Wiemy, że nie jesteśmy w
prostej linii potomkami Stworzyciela o ludzkiej twarzy, lecz produktem milionów
lat ewolucyjnego rozwoju…
(…)
Nic
w naturze nie ginie. Przechodzi w inną jakość materii nieożywionej albo czystej
energii.
Tak
może być z duszą albo świadomością.
Tak bardzo jesteśmy
zaabsorbowani życiem i jego ratowaniem, że nie mamy czasu myśleć o śmierci…
Tak
bardzo jesteśmy zaabsorbowani życiem, że nie zauważamy, jak je codziennie
trwonimy…
Śmierć
to tabu…
Śmierć
to przegrana w świecie sukcesu…
W strachu przed
śmiercią lekceważymy ją… Nie zajmujemy się nią w należyty sposób…
Kiedyś na spotkaniu
rodzinnym powiedziałem, że nie myślimy o śmierci i to jest niedobrze. Planujemy
na rok, dziesięć do przodu, co osiągniemy i jacy będziemy. Tymczasem nie wiemy
nawet czy jutro będzie nam dane w takiej formie życia, jaką obecnie znamy.
Na to moja bratowa
odpowiedziała, że to byłoby chore, gdybyśmy o tym zbyt często myśleli.
Później tata
powiedział, że za rok możemy się już nie zobaczyć…
Młodzi na to, jak za
rok możemy się nie spotkać, jeśli my planujemy za dwa lata to i tamto?!
Kto wie, co będzie za
dwa lata?
Dwa różne podejścia do
śmierci. Jedno traktujące śmierć jako integralną część życia, bo przecież już
starożytni wiedzieli, że od chwili narodzin codziennie umieramy po kawałku. I
tak, aż do końca chwil nam danych na ziemi.
Drugie podejście to
takie, jakby śmierci nie było. Jest tylko życie, przyszłość i plany z tym
życiem i tą przyszłością związane.
Nie uważam, aby częste,
nawet nieustanne, myślenie o śmierci było chore. Tylko wtedy, gdy uświadomimy
sobie, że już za chwilę może mnie nie być, pozwala mi właśnie żyć chwilą,
obecną rozmową, wsłuchaniem w śpiew ptaka, słuchaniem szumu drzew, deszczem, śniegiem,
wiatrem…
Być może tak jest, że jeśli
żyjemy planami na przyszłość albo rozpamiętywaniem przeszłości, to właśnie nie żyjemy
wcale, tylko jesteśmy martwi.
Pamiętacie, gdy jeden z
uczniów Chrystusa poprosił, aby pozwolił mu na chwilę odejść, żeby mógł pogrzebać
swojego ojca. Jezus odpowiedział mu: Pójdź
za mną, a umarli niechaj grzebią umarłych swoich. (Mt. 8, 21-22)
To kiedy tak naprawdę jesteśmy
żywi?
Wiedzą to ci, którzy zakosztowali
choć namiastki śmierci!?
Coś sobie znalazlam: https://www.youtube.com/watch?v=6RtZtNJJxIc&nohtml5=False
OdpowiedzUsuńNa studiach ukuliśmy z kolegami twierdzenie, że jesteśmy snem Boga i śnimy się nawzajem. Dopiero później przyszła cząstkowa wiedza na temat, który mi Pani podsunęła. Nie jestem pewien czy w "moim śnie" już tego nie przeżywałem!
Usuń