Witajcie znowu w sieci!
Znajomy wciąż pytał: Dlaczego
milczysz, Egzorcysto…?
A ja, że nie mam dostępu
do sieci. Znowu awaria!
No i nie wytrzymałem!
Zmieniłem operatora
świadczenia dostaw usług internetowych.
Tłumaczyłem sobie, że
Internet to nie wszystko. Tłumaczyłem tak sobie wtedy, gdy dostępu do tegoż
Internetu nie miałem.
Mówiłem sobie – można dostęp do Internetu mieć albo i nie
mieć go. To przecież nic nie zmienia.
A jednak!
Dotychczasowy operator
fundował mi co kilka tygodni kilkudniowe przerwy w dostępie do sieci. Za każdym
razem tłumaczono to jakąś tam awarią. Wiadomo, żadna awaria nie jest sprawą pożądaną
i każdy chce jej uniknąć. Ale w świadczeniu takich usług, jak dostarczanie
ludziom dostępu do Internetu, chodzi chyba przede wszystkim o to, aby tych
awarii było jak najmniej, a jeśli już się zdarzają, to usuwać je jak
najszybciej, a nie, jak ostatnio w moim przypadku, tydzień jestem odcięty od
sieci, a biuro obsługi klienta informuje mnie, że nie wiadomo, kiedy taki
dostęp otrzymam, ponieważ awaria wciąż jest usuwana.
Obecnie świat jest tak
skonstruowany, że nikt nikomu niczego za darmo nie daje. A skoro ktoś płaci,
zgodnie z umową, to chcę tę opłaconą usługę skonsumować.
Muszę przyznać, że
byłem bardzo cierpliwy. Zrozumiałem jednak w porę, że mojej cierpliwości nie
muszą wcale podzielać ci, którzy razem ze mną z tej opłaconej usługi powinni
korzystać.
Przyznam też, że
przeciągałem decyzję o zmianie operatora do granic wytrzymałości. Mój upór
często wynika z tego, że nie lubię zmian, choć wiem przy tym doskonale, że
zmiany są konieczne i pożądane. I często było w moim życiu tak, że w tym swoim
uporze płaciłem za coś, czego tak naprawdę nie otrzymywałem. Tak było w
samorządzie, a ostatnio z dostępem do Internetu.
Zrobiłem zatem krok i
dostęp do Internetu mam!
Wypada tylko wyrazić
życzenie, że posunięcia swojego nie będę jutro żałował.
Póki co, cieszę się, że
mam z Wami kontakt i mogę dalej powoli realizować swoje
publicystyczno-wydawnicze plany.
A
zatem witajcie po mojej z górką tygodniowej absencji w sieci!
*
Za chwilę opublikuję
post o tym, jak mój nowy wódz, którego wcale za swojego wodza nie uważam, znów
dał czadu co do swojego niezdecydowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz