29 kwietnia 2016

To dla Was, w upadku i wzlocie!



Modlitwa o zaakceptowanie siebie

Póki byłem dzieckiem, panie, tego – nie wiedziałem.
Nie przypuszczałem, że można być znużonym… samym sobą.
I stwierdzić, że się przegrało.
Dobrze poznałem pokusy różne, ale ta jest, jak mi się wydaje, najsilniejsza: rzucić to wszystko! rzucić?

Więc marzę: o zdrowiu – bez porównania lepszym, niż mi przypadło w udziale;
o ciele silnym i pięknym;
o umyśle bardziej błyskotliwym; wykształceniu znacznie pełniejszym…
bo inni… ich sytuacja życiowa jest lepsza, możliwości szersze.
Mają szanse, które mnie by się tak bardzo przydały, i ułatwienia, których mi życie odmówiło…

A może… najwyższy już czas, by zacząć żyć?
Na sny może już trochę za późno?
Wiem. to, co niemożliwe, istnieć nie będzie nigdy.

Zrozumieć to, mój boże – to już jest światło.
Zjawiło się tam, gdzie go nie oczekiwałem.
Więc – marzenia skończone. pozostaje życie, które trzeba, warto pokochać.

Moje życie: zdrowa bieda, licha kariera – normalny, przeciętny, ludzki byt.
To wszystko, Panie, chciałbym zaakceptować.
A przede wszystkim, muszę zaakceptować siebie samego.
I znaleźć szczęście – wewnętrzną ciszę: w działaniu, w życiu. tak, jak potrafię.

L. Jerphagnon
Trzeba najpierw pokochać siebie?
Możliwe! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...