26 października 2016

Goose Fair

Skąd ten tytuł i po co o tym będę pisał pod etykietą „Ja – Gnostyk czy Heretyk?!”, wyjdzie w praniu. Albo od razu napiszę, że nam, dzieciom czasów nieokiełznanej konsumpcji igrzysk dziś trzeba, bo chleba mamy pod dostatkiem, a wiary tyle co brudu za paznokciem.
Goose z angielskiego można przetłumaczyć jako gęś albo głupek. Natomiast fair jest już  wyrazem wieloznacznym i może oznaczać: jarmark, piękny, słuszny, prawy… Poprzestańmy na tym, ponieważ mnie o jarmark właśnie idzie.
Goose Fair w Nottingham jest dorocznym Jarmarkiem Gęsi, a tak w praktyce to ogromne wielkie wesołe miasteczko, które corocznie nawiedza to miasto w pierwszym tygodniu października. W tym roku wystartowało 5 października, a ludność Nottingham i okolic dosłownie oszalała. No może nie wszyscy, bo mnie tam nie było, pojawiłem się tylko na chwilę, żeby zrobić kilka zdjęć i nagrać krótki film. Tak obiecałem Synkowi i słowa musiałem dotrzymać.
Goose Fair w Nottingham to przede wszystkim rozrywka dostarczana ludności przez wędrownych artystów, którym dzisiaj z pomocą przychodzi wszelkiej maści sprzęt rozrywkowy, jak choćby karuzele, katapulty, wyrzutnie itp. Zresztą, któż z Was nie widział wesołego miasteczka, może nie każdy wesołe miasteczko wielkości dwóch czy trzech stadionów piłkarskich, ale każdy jakieś tam widział.
Goose Fair to jeden z trzech (największy) jarmarków w Zjednoczonym Królestwie. Mniejszy to Goosey Fair w Tavistock Devon oraz równy jemu jarmark Michaelas Goose Fair w Colyford w East Devon.
Jarmark w Nottingham swoimi początkami sięga XIII wieku. Początkowo było to wydarzenie handlowe, któremu towarzyszyła rozrywka. Jego nazwę należy wywodzić od wydarzenia uprowadzenia tysięcy gęsi z Lincolnshire do Nottigham, gdzie ptaki te następnie sprzedano.
Pierwotnie jarmark obywał się w ostatniej dekadzie września. W 1752 roku, po wprowadzeniu w Anglii kalendarza gregoriańskiego, przesunięto termin imprezy na pierwszy tydzień października. Natomiast w 1800. roku skrócono czas trwania jarmarku z ośmiu do trzech dni.
Zatem w tym roku potocznie nazywany Forest oszalał od 5 października. Było tak głośno, że znajomy mieszkający naprzeciwko Forestu na ten czas przeniósł się mieszkać do dziewczyny. Nie szło zasnąć do późnych godzin nocnych, zwierzał mi się po drodze z pracy. Jakbym został u siebie, na pewno do roboty bym nie wstał. Mówił.
Wierzę mu, ponieważ sam mieszkam dobrych kilkaset metrów od parku, a muzykę było słychać, jakby ktoś muzykował zbyt głośno zaledwie ulicę dalej.
Bodajże w czwartek, 6 października, po zapadnięciu zmroku pojawiłem się tam na chwilę, żeby zrobić wspomniane zdjęcia i film. Od razu stwierdziłem, że do środka nie wchodzę. Dosłownie tłumy i to niekoniecznie dzieci. Zresztą dzieci po zmroku czy nocą raczej z wesołego miasteczka nie korzystają.
Był to zatem czas zabawy przede wszystkim dla dorosłych, zwłaszcza w porze nocnej.
A ile tam rozpusty!
A ile alkoholu! Oczywiście oficjalnie alkoholu tam wnosić nie wolno było.
A ile pobić, kradzieży, zagubionych rzeczy…
Żadne statystyki tego nie podadzą.
Od dorosłych znajomych znam tylko ich zachwyty, jak to było pięknie, jak głośno, jak kolorowo! Dosłownie wszyscy znajomi, co się tam bawili, byli w siódmy niebie, opowiadając o tym, a opowiadali o tym, co zdołali spamiętać, a ile nie pamiętali, to tylko w Niebie wiedzą.
I mnie od tych zachwytów rozbolała głowa.
Cholera, pomyślałem, przecież to są dorośli, a o karuzelach, wyrzutniach i innych atrakcjach opowiadają, jak dzieci i jak dzieci się cieszą.
Następnie przyszła refleksja, że przecież mamy być jak dzieci. Tak mówił przecież Chrystus.
Tylko z drugiej strony czy miał właśnie na myśli tego typu zabawy, rozrywki, uciechy?
Chyba chodziło Mu, że mamy być jak dzieci w kwestii wiary czy poznania. Bezkrytycznie przyjmować odgłosy naszego serca. A serce ludzkie, nie to bijące w piersiach, ale to duchowe, nieogarnione, nienazwane, jest z natury dobre, bo przed powstaniem czasu Bóg w to serce tchnął nefesz.
I na koniec.
Jakiż jarmark trwać musiał w Jerozolimie, gdy tłumy z całej okolicy zbierały się na Paschę!

Pozdrawiam!

PS
Wiem, że zdjęcia są kiepskiej jakości. Mój aparat telefoniczny ma jednak swoje lata, jak jego właściciel. dlatego nie wymagajcie od nas zbyt wiele!
No i dlaczego w ogóle pisałem o Goose fair w Nottingham? 
Ano, idąc wczoraj obok Forestu, zauważyłem kopuły cyrku i cały ten przeszły jarmark przypomniał mi się! 

 No i tyle na dzisiaj! 

Za godzin kilka pracuję! 
A kto ma spać, niech śpi!

Na razie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...