Zapiski
z emigracji [17]
Miałem dzisiaj odpocząć
od zapisków z emigracji, ale miałem też trochę zajęć i dopiero będę mógł przysiąść
do zrobienia rysu nowego posta o miejscu, w którym obecnie mieszkam, a ponieważ
mam jeszcze notatki z niemieckiego „zesłania”, zatem wykorzystam je i ponudzę
Was jeszcze tym, co było na początku tego kończącego się powoli roku.
Pod datą 12 lutego w
piątek zanotowałem:
Chłopaki ostro oglądają
jakiś tam niemiecki serial. Nie wiem tylko po co, ponieważ i tak nic albo tylko
ułamek rozumieją z tego, co tam się mówi.
Dosłownie zaczynam
rzygać wulgaryzmami, z którymi przyszło mi się tutaj zmierzyć. Uszy mi więdną
od słuchania najróżniejszych i jakże wcale nie wymyślnych wulgaryzmów w
najróżniejszych miejscach, jak choćby podczas jazdy samochodem. Naprawdę, mam
powoli tego dość.
Niemka, która się do tej
pory do mnie nie uśmiechała, dzisiaj przełamała się i po jakiejś tam mojej małej pomocy w pracy uśmiechnęła się. Cieszę się z tego,
ponieważ mam następną osobę, która będzie mnie poprawiała w moim językowym
raczkowaniu.
Niemiecki dość trudno
mi przychodzi, ale nie poddam się i będę dalej się uczył, rozmawiając z ludźmi i dodatkowo z książki, którą
dostałem, a do tego będę się posiłkował wymową z komputera.
Tak bardzo mi nie pod
drodze z towarzyszami mojej obecnej podróży, że będę musiał drastycznie coś
zmienić.
Tylko co?
Tego jeszcze nie wiem!
W sobotę 13 lutego
natomiast zapisałem:
Niecałe 6 godzin pracy
i wolne! Oczywiście chłopaki pracowali dłużej. Nie zazdroszczę im, a nawet się
cieszę, że mam więcej wolnego.
Z jednym z pracowników
po południu pojechałem do sklepu i wróciłem sobie pieszo. Cieszę się, że nie
muszę jechać z chłopakami i wysłuchiwać kanonady wulgaryzmów. Pogoda mi dopisała, zatem miałem przyjemny spacer! No i mogłem pobyć ze sobą sam na sam, czego mi tak
bardzo brakowało i brakuje!
W drodze powrotnej ze
sklepu postanowiłem, że od marca nie będę jeździł z chłopakami na zakupy, tylko
będę chodził pieszo dwa, trzy razy w tygodniu i robił sobie zakupy na zapas. Tu nie
idzie o to, że nie chcę płacić za dojazd, tylko odpuszczam sobie wysłuchiwanie
po drodze całej masy przekleństw na kierowców i wszystkich, którzy pojawią się
w zasięgu wzroku. Do tego, jadąc z nimi ciągle muszę się spieszyć. Chłopaki
bowiem zawsze się spieszą gdzieś tam i po coś tam.
Wieczorem chłopaki
gdzieś wybyli. O spokoju jednak mogę zapomnieć, gdyż gospodarze świętują dzisiaj
urodziny starszego syna. Nie wiedziałem, że Niemcy na imprezach tak się
wydzierają. U nas to nie do pomyślenia, choć muszę pamiętać, że najbliższy
sąsiad mieszka kilkaset metrów stąd. Zatem „szlachcic na zagrodzie równy…”, kto
więc im może zabronić ryczeć jak stado jeleni!
Nie mogę się skupić na
niczym, co skupienia wymaga. Próbowałem pisać, czytać i uczyć się, ale cienko
mi to szło. Oglądam więc telewizję Trwam – jedyny polski kanał telewizyjny,
który mam do dyspozycji.
Gdy chłopaki wrócili, gospodarz
dał im dla nas jedzenie. Miło. Taki fajny odruch z jego strony, bo w pracy jest
raczej czepialski i nieprzyjemny.
Ciąży mi tutaj jakaś
dziwna samotność. Jakbym nie był wśród "swoich". Może to towarzystwo, może lekkie
załamanie po niespełna miesiącu na obczyźnie?
Wytrzymam, ile trzeba!
Jeden z chłopaków
postanowił właśnie grać tak głośno muzykę, żeby zagłuszyć imprezujących na dole. Wstyd!
Za wszelką cenę dać o sobie znać. Poza tym, co ci na dole pomyślą sobie o nas.
Muszę przyznać, że
trochę mi wstyd za Polaków tu poznanych. Swoim zachowaniem pracują uczciwie na
to, aby nie traktowano nas z szacunkiem.
A oto cytaty
zapamiętane podczas wspólnie spędzonego czasu z chłopakami:
Gdzie
chuju, pierdolony biegniesz? Dotyczyło mężczyzny,
który biegał.
O
kurwa, błazen pobiegł! Ty razem biegacz ubrany w strój
odblaskowy.
Cześć
brodaty chuju! Dotyczyło jakiejś postaci z filmu
oglądanego przez chłopaków.
Film jest po niemiecku,
więc chłopaki skupili się na zewnętrznej ocenie postaci.
Ja
ciebie też kocham, kurwa, ale wyjdź z tego telewizora.
To komentarz do kwestii jednej aktorek, która wyznawała filmowemu partnerowi miłość.
A
spierdalaj! To również do kogoś występującego w
telewizji.
Ty
rudy chuju! Znów oberwało się komuś z telewizji!
Pierdolony,
Goebbelsie! Nie wiem dlaczego tak określono jednego z aktorów.
Pierdolę
cię!
Ponieważ zdążyłem
zapamiętać dosłownie ułamek tego, co słyszałem, a film chłopaki oglądali
dosłownie kilka minut, to jestem pod wrażeniem językowej wrażliwości widzów.
Z drugiej strony już
wiem, jak wygląda nauka języka obcego poprzez oglądanie telewizji.
Czuję się znękany, a
jeszcze nie ma północy.
We wtorek 16 lutego
zapisałem:
Po pracy jeden z
chłopaków przybiegł i powiedział mi, że po moim wyjściu z hali szef sprawdzał,
jaką godzinę zapisałem przed wyjściem. Po skończonej pracy zapisujemy bowiem na
wywieszonym grafiku dnia godzinę zakończenia pracy.
I co z tego? Zapytałem
i dodałem: Zapisałem dokładnie taką godzinę, jaką widziałem na zegarze
znajdującym się na hali.
Dopiero później
zrozumiałem, że ta informacja zawierała inną niż dosłowna treść. Informujący
sugerował mi, że szefostwo mi nie wierzy, nie lubi mnie i sprawdza mnie na
każdym kroku.
To tutaj takie
normalne, pokazać komuś, że przełożeni mu nie ufają, że jest się gorszym pracownikiem, że
szefostwo kogoś tam nie lubi.
Lubi za tych, którzy innych o takich sprawach informują.
A zatem chłopaki za
wszelką cenę chcą mi pokazać, jak mnie szefostwo nie lubi. Jak mi nie ufa. Jak
oni są górą!
W sumie to na dzisiaj
wystarczy. Jeszcze kilka wpisów i będę miał za sobą swoją pierwszą zarobkową
emigrację rozpisaną.
Przyznacie, że to nic
ciekawego albo że to norma. To wszystko zależy od punktu widzenia i
postrzegania zjawisk czy zachowań ludzkich.
Chyba łatwo zauważyliście, że to
nie była moja bajka i jak się następnie okaże, dobrze, że dość szybko się
skończyła.
Do dzisiaj nie mogę pojąć, po co to wszystko robimy sobie nawzajem na emigracji!
Nie mogę też pojąć, dlaczego słownie obrażamy dosłownie wszystkich, których spotykamy na swojej emigracyjne drodze.
Jasne, że to nie norma, ale ja piszę tylko o tym, czego sam doświadczyłem.
Bywajcie, Zdobywcy
Świata, Ludzkich Serc i Własnego Losu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz