Zapiski
z emigracji [12]
Dzisiaj pracowałem
dwanaście godzin. To nic trudnego. Warto czasami się sprawdzić. A jeśli jeszcze
owo sprawdzanie siebie wychodzi, to już jest całkiem nieźle, mimo późniejszego
zmęczenia mięśni i umysłu.
Wychodziłem dzisiaj na
kolejną przerwę w korowodzie ludzi. Obok mnie szedł chłopak, nie, mężczyzna,
który plunął sobie pod nogi. Nagle słyszę kobiecy głos: Co ty, kurwa, robisz?
Przecież ja tu sprzątam!
Nie było żadnej reakcji
ani ze strony plującego, ani ze strony ludzi w korowodzie.
Skąd oni się biorą?
Pytał kobiecy głos.
Z Polski!
Odpowiedziałem w myślach. Jeszcze bowiem nie czas, abym takie przemyślenia
wypowiadał na głos.
Później sobie
pomyślałem o Norwidzie i jego Z kraju
tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie….
I opamiętałem się, żeby
nie mieszać tych dwóch światów!
Wczoraj wspomniałem o
wspomnieniach z niedawnej emigracji niemieckiej. Przypomniało mi się, jak
któregoś dnia pracowałem w tak zwanym „sklepie”. To było cś w rodaju małej
linii produkcyjnej w rodzinnym zakładzie. Pracowałem tam z kobietami.
Pakowaliśmy warzywa. W zdecydowanej przewadze byli Niemcy.
Nikt nikogo nie poganiał.
Każdy miał czas na wykonanie swojego zadania. Dużo rozmów, śmiechu. Nic, tylko pracować!
Szczęcie trwało krótko.
Szefowa przed lunchem powiedziała, ża mam dzisiaj wolne popołudnie!
Kiedy z tą wiadomością przyszedłem
do chłopaków na lunch, ucieszyli się z tego, że pauzuję do końca dnia.
Kiedy widziałem ich zadowolone
miny, powiedziałem, że nawet się cieszę. Wezmę prysznic, posprzątam i ruszę na
spacer.
Pod koniec przerwy
zaczął jednak padać deszcz. Zatem ze spaceru wyszły nici.
Wziąłem prysznic,
wyniosłem kosz i posprzątałem.
Do powrotu chłopaków
pouczę się języka niemieckiego, a później
popiszę, pomyślałem i tak zrobiłem.
Widziałem prze okno, jak
pada.
No to chłopaki mają
swoje godziny, myślałem.
Nie czułem żadnej satysfakcji,
choć wcale nie było mi ich żal.
Dowiedziałem się później,
że chłopaki poprosili szefową o zaliczkę. O mnie żaden nie wspomniał, choć wiedzieli,
że nie mam grosza przy duszy.
Dzień skończył się tak,
że chłopaki wrócili w niecałą godzinę po przerwie, przemoknięci i zmarznięci.
Co o tym myśleć?
Nic! Choć podpada to pod
jakąś tam sprawiedliwość trochę wyższą niż polska temida!
A
ja wyjechałem tam tylko po to, żeby odrabiać jakieś tam zaległości finansowe!
Jutro jeszcze trochę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz