‑ Mieszkasz sam, bez
kobiety? – dopytuje Martin.
‑ Sam, żona została w
Polsce.
‑ A takiej do ruchania
sobie nie załatwiłeś?
‑ Nie myślę o tym,
Martin. Teraz myślę o tym, że mój syn przyjedzie.
‑ A ile syn ma lat? –
Martin nie odpuszcza.
‑ Ponad dwadzieścia –
mówię.
‑ To jemu będzie łatwo
załatwić coś do ruchania i sobie, i tobie. Jak będziesz chciał, to załatwi.
‑ Jak to, co? kobietę
do ruchania!
‑ You’re crazy Man! –
mówię, bo rozmowa nasza, jeśli po polsku i czesku nie dajemy rady, łamaną
angielszczyzną toczyć się musi.
‑ I’m not crazy! – odpowiada Martin. – You’re really crazy man!
‑ Why?
‑ Beacouse you live
alone in England! – odpowiada Martin, macha ręką, odpuszcza sobie I odchodzi.
Martin jest Czechem,
ale tak zapala po polsku, że poczatkowo myślałem, iż to Polak niewyraźnie
mówiący w swoim języku ojczystym.
Znam też Słowaka,
Maroša, takiego polskiego Mariusza, co ciągle o babach gada i o tych bab…
‑ Masz kobietę? – pyta
Maroš.
‑ Mam żonę w Polsce –
odpowiadam i myślę sobie: Co z nimi?
‑ A takiej do, no
wiesz? – pyta i mruga okiem.
‑ Nie, takiej też nie
mam!
‑ Cholera, a mnie się
wydałeś taki mały macho – mówi Maroš.
Uśmiecham się do niego,
a on do mnie.
‑ Naprawdę, wyglądam na
macho?
‑ Tak mi się jakoś
wydałeś.
Jeśli wszyscy Czesi i
Słowacy są jak Martin i Maroš, to w Czechach i na Słowacji musi być wesoło!
Poza tym, jeśli wszyscy Czesi i Słowacy mówią tak dobrze po polsku, jak moi
znajomi, to każdy Polak żądny wrażeń już powinien planować urlop w jednym z
tych krajów.
Towarzystwo w pracy robi
się prawdziwie światowe. Wspomniani Martin i Maroš, Cezara (Rumunka), Ginka
(Bułgarka), Barot (młody Nepalczyk), kilkoro polskich Romów, kilkoro Anglików,
Litwini i… Nie wiem, nie ze wszystkimi jeszcze zdążyłem zamienić słowo i
zapytać.
‑ Ile masz lat?
‑ Tyle i tyle.
‑ A ja dawałem ci …
‑ Nie obchodzi mnie to,
ile mi dawałeś. Skoro pytasz, to odpowiadam ci, ile mam.
‑ Masz żonę? – cholera,
już wystarczy!
‑ Mam – odpowiadam.
‑ Żyjesz z kobietą?
‑ Mam żonę i żyję z
żoną.
‑ Żona jest z tobą?
‑ Nie, została w Polsce
z synami.
‑ Żyjesz z kobietą?
‑ Tutaj, nie!
‑ Masz dzieci?
‑ Mam dwóch synów.
‑ Jesteś gejem?
‑ Nie jestem gejem! O
co ci chodzi?
‑ Na pewno nie jesteś
gejem?
‑ na pewno nie jestem
gejem.
‑ Jak długo jesteś w
Anglii?
‑ Tyle i tyle miesięcy.
‑ Kiedy jedziesz do
Polski?
‑ Jeszcze nie wiem. Syn
do mnie niedługo przyjeżdża.
Tak mnie ostatnio badał
polski Rom z południa Polski. Pracowaliśmy kilka godzin razem i wykorzystał
sytuację.
Gadają o mnie poza
moimi plecami, pomyślałem. Obserwują mnie, bo nie dbam o kontakty, nie szukam
przynależności do jednej z grupek, nie narzekam z innymi, nie plotkuję, nie
wypytuję i robię, co trzeba. Gadam czasami z obcokrajowcami, których Polacy nie
lubią.
A że z nikim nie
trzymam, to już jestem niepewnym obiektem. Polacy nie mogą mnie przypiąć do
żadnej grupki. Z każdym mogę w każdej chwili zagadać. To dziwne.
Jaki tam ze mnie gej?
Ale wiem, czemu mnie
Cygan dokładnie badał co do preferencji seksualnej. Czasami pracuję z jego
żoną, a Cygan jest o nią cholernie zazdrosny i bada na różne sposoby każdego,
kto blisko niej stoi dłużej, powiedzmy, niż godzinę. Chciał się upewnić czy
powinien we mnie widzieć ewentualnego rywala.
Uśmiechałem się lekko,
gdy mnie tak wypytywał. Wiem, że byłby spokojniejszy, gdybym oświadczył mu, że
jestem gejem, lubię facetów albo lubię kiedy faceci lubią mnie, że mnie płeć
przeciwna zupełnie nie obchodzi i że jego Cyganeczka jest dla mnie powietrzem.
Spałby pewnie spokojniej, spokojniej by pracował, lżej by mu było tracić
Cyganeczkę z oczu.
Ale ja nie jestem
gejem. Nie jestem też macho. Nie jestem jebaką. Nie powiedziałem mu jednak o
tym.
Cwany ten Cygan,
młodszy sporo ode mnie, a posiadający już sześcioro dzieci, jak mówił. Nie
dopytałem tylko czy z jedną kobietą. Na pewno cwanym się sobie wydaje ten
Cygan. I pewnie mi nie wierzy, że na baby nie patrzę. Nie patrzę na baby tak,
jak on mówi, że patrzy.
Pomyślałem teraz o przysłowiu
ludowym, że czapka na złodzieju gore, jak cholera! Złodziej w każdym złodzieja,
gej geja, tchórza tchórz widzi, a jeśli nawet nie widzi, to podejrzewa i duma,
i snuje przypuszczenia, że każdy pewnie jak on, że każdy podobnie robi, a nawet
tak samo.
Pisałem już
kilkakrotnie o projekcji, że swoje ukryte wady, marzenia, fantazje… często
projektujemy na innych i w innych właśnie widzimy tych, jakimi sami byśmy
chcieli od czasu do czasu być. Jednak nie wolno nam, bo co ludzie powiedzą.
Takie zakłamanie przed samym sobą i koniec.
Jeszcze myślę sobie, że
pytania Roma jasno wskazują na to, że wywiad nasz polski na obczyźnie działa i trzeba
się mieć na baczności. Trzeba bacznie uważać, z kim się rozmawia i o czym. Uważać,
co się mówi. Nie mówić nic o innych, ponieważ większość Polaków, w tym także polscy
Romowie, to bardzo wrażliwe istoty, zwłaszcza na swoim punkcie. Każdy musi ich widzieć
takimi, jak oni siebie. Inna opcja odpada.
Kto tylko myśli inaczej, to pewnie ukryty wróg!
Nie kraczesz, gdy wrony kraczą, to może wroną nie jesteś.
Wiedzą już o mnie tyle, żem nie jebaka, nie macho; wiedzą
też, żem nie gej!
Spij jednak spokojnie, Cyganie, ja mam swoją Cygankę
i na tym poprzestańmy!
PS
Post o wulgaryzmach jest jeszcze w wersji roboczej. Niełatwo pisać w języku polskim w emigracyjnym wydaniu!
Nawet z pietruszki można stworzyć macho, jebakę czy geja... Przykład twórczości moich współpracowników |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz