13 lutego 2017

Moja Święta Wojna z Głupotą

Wdzięczny wszystkim jestem,
bo wszyscy Życia mnie uczą!
Najpierw napiszę, że na Fb ogłosiłem Moją Świętą Wojnę z Głupotą, jako odwiecznym wrogiem człowieka.
Napiszę też, co w związku z tym jakiś czas temu w natchnieniu zwariowanym napisałem, myśląc przyszłej o walce.
O, Wy, którzy ze mną pospołu, idziecie na tę wojnę, którzy u mego boku zamierzacie walczyć, musicie być bogaci w spojrzenie wokół siebie, żeby wychwycić to, co trzeba zutylizować, co trzeba wyplenić, wypalić z ludzkiego życia, zabetonować, zniszczyć…, żeby ludzie przyszłości mogli w muzeach podziwiać naszą wspaniałą głupotę, jak my dziś podziwiamy umocnienia wojenne, resztki obozów zagłady, stare arsenały; jak my podziwiamy dzisiaj głupotę tych, co przed nami pisali historię Człowieka na Ziemi.
Na tyle mi sił wystarczyło, a później zanotowałem, że nie jestem już młody i coraz mniej się boję. Bliżej mi bowiem do śmierci niż wielu z Was do narodzin poznania siebie naprawdę. O! Naiwnie współcześni!
Wrzuciłem więc na Fb zdjęcie z takim tekstem:
Żyjcie skromnie jak mnisi!
Świętujcie jak królowie!
Nawet gdy przyjdzie świętować
ubóstwo ludzkiej mądrości.
No i się podpisałem, bo to przecież moje.
To miał być i jest taki zwiastun tej Mojej Świętej Wojny z największym wrogiem Człowieka, czyli z Głupotą ludzką.
Znajomy mi napisał, żebym bardziej wierzył w ludzi.
Ależ ja wierzę ułomnie, ale wciąż się staram z tą ułomnością walczyć. Wierzę zatem ułomnie, ale nie w ludzi. Codziennie bowiem widzę, że coś bardzo złego dzieje się ludzkim rozumem. Wiedzy nam ciągle przybywa, umiemy coraz więcej, a mądrości, tej prostej i życiowej, w życiu jak na lekarstwo!
Miałem dziś wolną niedzielę. Myślałem, że zajmę się sobą. Znajomi jednak prosili, żeby im w jednym pomóc. Starałem się, ale nic z mojej pomocy nie wyszło.
Znajomi jakiś czas temu zawarli przez telefon nową umowę na świadczenie właśnie telefonicznych usług. Języka dobrze nie znają, więc poprosili znajomą czy też to ta znajoma to im podpowiedziała, mniejsza z tym. Zawarli zatem tą drogą, czyli telefoniczną, i przy pomocy znajomej nową umowę, bo miało być tanio.
W istocie tanio było do pierwszego rachunku!
Później już tylko pytania: Dlaczego aż tak drogo? Przecież miało być tanio? Za co? itp. Nie będę chyba wspominał, że to są pytania, na które nie da się odpowiedzieć, ponieważ trzeba by było powiedzieć sobie prawdę.
Dodam jeszcze tylko, że wspomnianej znajomej dzisiaj daremnie szukać!
Nie powinienem też pisać, że kolejny rachunek tylko dobił znajomych.
Jakby wciąż było mało – operator zablokował połączenia, ponieważ rachunków nie opłacono w porę.
Nie mają zatem posiadacze tejże nowej umowy, która miała być tania, możliwości zadzwonić czy wysłać wiadomość.
Ogólnie to straszna chujnia, mówiąc emigracyjnie!
Trzeba koniecznie dodać, że umowa była i zresztą jest zawarta na imię i nazwisko osoby niepełnosprawnej.
Dlaczego?
Mądrość ludzka tak podpowiedziała, że w razie jakiejś kichy, operator nie będzie nękał niepełnosprawnego.
Poszedłem z niepełnosprawnym do salonu operatora z nadzieją, że otrzymamy wydruk zawartej umowy i wtedy się dowiemy za co takie rachunki. W salonie niezwykle grzecznie, ale przy tym rzeczowo poproszono w ramach bezpieczeństwa o hasło dostępu do konta klienta. Osoba ze mną będąca tego hasła nie znała. Przyznała mi się przy tym, że tę umowę zawarto, o zdanie jej nie pytając i ona, ta osoba – klient, na ten temat nic nie wie. To, jak dowiedziałem się później, było szczerą prawdą.
Już wszystko było wiadomo. Sprawa nie ruszy z miejsca, dopóki nie zdobędziemy password security. Pozostało nam zatem grzecznie podziękować i ruszać w deszczowy dzień w drogę powrotną do domu.
Wszystkim wokoło tłumaczę, jeśli nie znacie języka, to żadnych umów bez tłumacza, a już tym bardziej umów zawieranych telefonicznie. Znajomym też to mówiłem. Oni wiedzą lepiej. Są tutaj dużo dłużej niż ja, więc co będę im gadał! Są lepiej zorientowani i chcą być tacy współcześni.
Po powrocie do domu byłem świadkiem drugiego etapu głupoty – zaczęło się szukanie winnego. Ktoś musi być winny! Znajoma, która dzwoniła? Operator? System w kraju? A może niepełnosprawny? Potencjalnie wszyscy, tylko nie moi znajomi, którzy wpadli na pomysł lub dali się namówić, akceptowali warunki, zgodzili się (za kogoś) na jakąś tam umowę!
Osoba niepełnosprawna chciała wziąć winę na siebie. Stanowczo jednak stwierdziłem, że nie ma takiej opcji.
To chyba dobry przykład „mądrości” ludzkiej i to w dodatku „mądrości” prosto z życia wziętej!
Inny znajomy znowu, w związku z Moją Świętą Wojną…, obraził się chyba na mnie. Stwierdził, że pieprzę głupoty i uszy już więdną od tego. Wyszło z tego, że ciągle tam biadolę i błagam dobrych ludzi, żeby zaczęli myśleć. Czepiam się ciągle przy tym, że tak chętnie ludzie gadają o żarciu, piciu, dupczeniu..., a o głupocie nie chcą, o mądrości też, o cnotach wiary zupełnie jakoś rozprawiać nie chcą, choć większość z nas co niedziela rączki w kościele składa.
Pomyślałem, zgoda, niech się znajomy obraża! Nie po to idę na wojnę z Głupotą, żeby się pośmiać przy stole. Idę na wojnę z Głupotą, żeby z Głupotą walczyć!
Nikt chyba nie zaprzeczy, że dzisiaj fajniejsze, lepsze, piękniejsze etc. wio… jest auto prosto z salonu niż takaż książka z księgarni; że dzisiaj o niebo jest lepiej mieć kasę niż odrobinę rozumu, co, jak Żyć, podpowiada!
Nikt chyba nie zaprzeczy, że dzisiaj łatwiej jest błysnąć jakąś wykwintną potrawą, niż przeczytaną książką czy niegłupim cytatem.
Idąc więc na tę Moją Świętą Wojnę z Głupotą, umieściłem na Fb kroplę swoich myśli. Tym, co na Fb nie trafią, zapisuję treść:
Myśli
o pieniądzach i dobrach materialnych
starania i wyrzeczenia
w czasie ich zdobywania
oraz samo ich posiadanie
bardziej uzależniają
i ogłupiają ludzi,
niż najlepszy narkotyk
w najczystszej postaci!
MaW
I chcę tu jasno ogłosić, wykrzyczeć, napisać, powiedzieć… – wdzięczny jestem wszystkim, bo wszyscy Życia mnie uczą.
Co z tego, że niektórzy uczą mnie jak nie-Żyć?
Tak bardzo się jednak starają, żeby mi dobrze pokazać wszelkie życiowe zaułki, w których łatwo się zgubić i właśnie za ich starania muszę być wdzięczy!
I jestem!

Proponuję przy tym posłuchać piosenki zespołu Pod Budą Na całość i proponuję kazanie księdza Pawlukiewicza Żew tym życiu to nam życia ciągle mało.
Przyznaję się przed Wami, że pseudo ze mnie mądrala. Do tej pory nie znałem bowiem kazań księdza. Dopiero przy szukaniu potwierdzenia swych myśli wpadłem, dosłownie wpadłem na trop tegoż kapłana.
Dlatego stwierdzam raz jeszcze, warto się trochę wysilić, żeby odrzucić w cholerę wątpliwy blichtr współczesności i zadbać o pokarm dla duszy, bo ciało karmimy w nadmiarze!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...