31 stycznia 2019

Więzienie na życzenie


Od rana chodzi za mną pieśń wolnościowa barda, jakbym w wiezieniu się zbudził, a nie w wolnym kraju. Przyznaję, żem rad ogromnie, bo wolności mam tyle, że sam siebie często do różnych więzień zamykam. Są różne więzienia, niekoniecznie z kratami, ze strażnikami pod drzwiami i bez judaszów w drzwiach. A jaka pieśń za mną chodzi? Zdradzę to – mamy czas. Nie bądźmy więźniami niecierpliwości, pośpiechu!

Nie wiem czy to wstyd, ale przyznam się, że jakiś tydzień temu skończyłem Psa Baskerwille’ów Arthura Conana Doyle’a. wiem – to klasyka gatunku – za kryminałami jednak nie przepadam. Dla odpoczynku tom zrobił i dla wytchnienia od…, na przykład Mitologii słowiańskiej Aleksandra Brücknera. No i z ciekawości też przeczytałem Psa… Poza tym – znowu przyznam – lubię ten rodzaj narracji – trochę gawędziarstwa i budowanie napięcia, i tę lekką fabułę, którą łatwo przewidzieć… Słowem – można odpocząć przy starym dobrym Doyle’u. a zatem kto – jak ja – nie czytał jeszcze Doyle’a, niech się zbytnio nie boi. Zapewniam – wcale nie boli!
A teraz dla odpocznienia do twórczości Schulza sięgnąłem. Jednak już po lekturze Jesieni wątpię, żebym odpoczął. Niewiele Schulz Bruno napisał – dwa tomy opowiadań, do tego kilka utworów poza tymi tomami. Ale te dwa tomy starczą, żeby się przekonać, że ten Polak żydowskiego pochodzenia, urodzony w Drohobyczu (Ukraina, obwód lwowski), spod znaku Raka – jak ja – był niezwykłym pisarzem… Ale o tym nie teraz – nie będę więźniem pośpiechu, czasu i chaosu, choć w tym ostatnim akurat za sprawą świata tkwię.
Pracuję obecnie nad moją „chińską bombą”. Co to takiego – pytacie? To mój – i tylko mój – przepis na wybuchową potrawę. A jest ona na o tyle wybuchowa, o ile prosta, bo tylko rzeczy proste są dzisiaj najtrudniejsze. Świadczy ona o tym, żem wolny w kwestii jedzenia, przepisów kulinarnych – więzienie wielu współczesnych. Ale to znów tam kiedyś, bo teraz koniecznie o tym, że na dworze biało – zima jak malowana! – uśmiecham się szczerze – szczerze szczerzę zęby do tej białości zimy. Przydałby mi się miesiąc albo nawet dwa gdzieś pod jednym z biegunów… gdzie w nieobjętej bieli zatopiłbym wzrok i zniknął w niej na dobre – na miesiąc albo dwa. Chętnie w tym białym więzieniu spędziłbym jakiś czas.
Dla ilu z nas praca to prawdziwe zesłanie? Na ile się cieszymy z wykonywanej roboty? Jak bardzo zadowoleni jesteśmy z naszych osiągnięć? Czego nam jeszcze potrzeba, żeby szczęśliwym być? Co muszę koniecznie zrobić, żeby było mi lepiej? Jak żyć, żeby to życie było pasmem sukcesów? Z jakąż radością wewnętrzną podejmuję kolejne wyzwanie dnia codziennego szarego i cieszę się już od rana? Ileż planów na dzień, tydzień, rok ułożyłem? Ile chcę osiągnąć w jak najkrótszym czasie? Czego, broń Boże, nie chce, żeby mnie dotknęło? Jak załatwić spraw tysiąc, które czekają w kolejce? Dlaczego innym lepiej, a mnie zawsze pod górę? Po co tamten ma tyle, a mnie tego brakuje? Czego sobie bym dodał, a innym przy tym ujął? Dlaczego jest tak, jak jest, a nie inaczej? Co jeść, żeby schudnąć albo co, żeby przytyć? Jak prześcignąć sąsiada w pogoni za szczęściem?........ – Więzienie na życzenie! Wiezienie bez krat. Więzienie codzienności budowane na swoją miarę i swoje możliwości. Wiezienie z myśli, pragnień, niedorzecznych marzeń, planów i strachu, że może się nie udać.
Nienazwane, niedookreślone gmachy więzienne, a w nich więźniowie mody, gadżetów, newsów, manii wielkości, ciekawości, złości, zazdrości, zerkania w dziurkę od klucza, domysłów, przyjemności, hedonizmu wszelkiego…. więźniowie z wyboru i tacy nieszczęśliwi.
Wczoraj byłem jakiś osowiały. Nie miałem ochoty na nic. Wszystko leciało mi z rąk. Co jest? Pytałem sam siebie. Co się ze mną dzieje? Ale jestem uparty i szukałem dalej. Dopiero wieczorem zrozumiałem, skąd to. Po kilku dniach przemyśleń, usunąłem z komputera mój P52KO2019 (Program 52 Kroków Oczyszczania 2019). Co to było? Wszystko – lektury, nauka, postanowienia, wyznaczanie sobie codziennej dawki ruchu, sprawy osobiste, rodzinne – dosłownie wszystko, co zdołałem wymyślić, że mam to właśnie zrobić i to w ciągu... Gdzieś mówiłem sobie, że jak właśnie to zrobię, to będę trochę szczęśliwszy, choć niekoniecznie mądrzejszy albo i mniej mądrzejszy, bo popełniający te same błędy co wczoraj z głupim uśmiechem na twarzy. Tyle razy pisałem, że planowanie jest taką głupotą ludzką i ludzką słabością – ucieczką przed teraz w nieznaną zupełnie przyszłość, która powinna być na miarę naszych planów. A to głupota tak myśleć i przeciąłem tę nić. Szarpałem się sam ze sobą wczoraj, ale dzisiaj… Dzisiaj spokojnie zrobiłem, co zrobić właśnie miałem, bez żadnych planów wczorajszych – wstałem, pomyślałem, co powinienem zrobić i zrobiłem to – jest dobrze, tak być powinno.
Trzeba w końcu uciec z niewidzialnego więzienia. Za dużo życia na niby, stanowczo za dużo!
Wiem, że i nawet wolność potrafi zniewolić, ale już wolę to, niż być więźniem…. – no, czego? – powiedzmy jakieś diety czy może być mody albo jeszcze tego, że muszę się uśmiechnąć! 
O mało nie zapomniałem, że pieśń o wolności być miała! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...