Nawet tak mało wrażliwy i odporny na razy wszelakie człowiek niewielki
jak ja popada często w depresję, gdy słucha tego, co wokół niego na co dzień się
dzieje. Przy depresji koniecznie cholera musi go brać, bo wychodzi z tego, że w tym pięknym kraju (bywam na zadupiu) każdy mówi, co chce i
każdy słyszy, co chce. Zatem nieważne, co mówią, bo i tak nie słuchają!
Trochę mnie wyrzuciło z orbity krajowej głupoty. To przez
udział w pogrzebie – to są dobre chwile – wiem, że to głupio brzmi, ale naprawdę
wtedy ludzie są trochę inni - jakby bardziej myślący, ważący słowa swoje. Wszystko
podszyte wiecznością, eschatologią, wiarą, że przecież nie do końca na ziemi umieramy.
Takie chwile, gdy patrzysz na spokój umarłych i rozpacz jeszcze żyjących, powinny
nas uczyć pokory. Ale gówno nas uczą – generalizuję – niedawno cała Polska nurzała
się w żałobie po zasztyletowanym prezydencie miasta, a teraz już na całego kłótnie
polityczne i o tamtej zadumie gówno ktokolwiek pamięta! Tak jest z każdym pogrzebem,
tak jest z naszym życiem, że spłycamy je, kurde, i możesz szaty rozrywać, a guzik
ci to pomoże, człowiecze w depresji!
Kilka przykładów na to, że często nie wiemy nawet, co
mówimy, nie mówiąc, że nie słuchamy siebie.
Dziennikarz do kobiety prowadzącej bloga o
luksusowych rzeczach dla bogatych ludzi podczas rozmowy w studio (telewizyjnym przecie!)
dopytuje o to, jakie prezenty dostają w torbach nominowani do Oscara (to nie tylko
imię, choć imię przede wszystkim). No i wychodzi z rozmowy, no i się okazuje, że
ci nominowani w takich tam torbach drogich dostają drogie prezenty- nieważne czy
Oscara zdobędzie taki, czy nie – bogatą torbę dostaje i bierze ją albo nie. No i
w tych torbach czasem to są takie wycieczki, że nawet jakiś Marsjanin chętnie by
się wybrał. No a ten dziennikarz po całej już rozmowie, po wyczerpujących odpowiedziach
speca od rzeczy drogich na wszystkie pytania, jeszcze jedno zadaje: „No, ale te wycieczki luksusowe to są nie byle jakie, prawda?.”
I ja w tej chwili wymiękłem. Przełączyłem program. A
na programie następnym człowiek, który schudł dużo i wie, jak ludzie otyli pocą
się na siłowni, i wie, że się wstydzą, i żeby się mniej wstydzili, to on taką siłownię
tylko dla takich otworzył. I mówi ten człowiek co schudł: „Wylewają tam ludzie otyli olbrzymie hektolitry potu!”.
Ten facet nie słyszy, co mówi – myślę i zmieniam program.
A na kanale następnym Beata Mazurek – no jasne, że ta Beata wierna prezesowi! –
tak się była wstrząsnęła Beata Mazurek tym, że kolega polityk, Kalinowski go zwą,
powiedział swego czasu, że nie ma nic przeciwko związkom homoseksualnym i jeśli
ktoś tak chce żyć, to dobrze byłoby uregulować to w jakiś sposób prawnie. A pani
czy panna na to, że Kalinowski to szmaciarz i że doły polskie – tak powiedziała
– doły! – tego nie akceptują i nie zaakceptują.
No a ja jestem z dołów i nie mam nic przeciw gejom, nie mam nic do lesbijek – jak
chcą, niech się kochają, byleby tylko mnie nie narzucali inności. A Mazurek dalej,
że cały PSL to teraz się zeszmacił i tradycję polską podeptał. Boże – pomyślałem
–czy ona wie, co mówi? Czy ona słucha tego, co właśnie mówić raczy? Polska była
przykładem tolerancji wielkiej. „Odszczepieńcy” religijni i kulturowi mogli się
w Polsce schronić, mogli się w Polsce rozwijać jeszcze wcale niedawno. A dzisiaj
pani czy panna chce mi właśnie powiedzieć, że tradycją Polski jest jakaś homofonia!
Zaraz może usłyszę, że tradycją Polaków jest pędzić, tłuc i zabijać wszystkich inaczej
myślących!
Co po słowach Mazurek mają myśleć homo? Może, że zaraz
hetero zrobią z nimi porządek? A może to, że rządzący przerobią ich w anioły? Już mają się pakować i czekać na transport?
Kto tradycję depcze? Kto depcze prawa człowieka? Kto
wolnością pomiata? Kto słucha tego, co mówi?
Bezdzietny prezes krzyczy – będziemy bronić naszych dzieci!
Ty nie masz przecież dzieci, więc kogo tych chcesz bronić!? Won od moich dzieci!
Już wolę gejów, lesbijki, niż takich właśnie obrońców! A może niech będzie tak,
że ojciec niech dziecko spłodzi, a potem idzie na piwo. Wychowywaniem dzieciaka
zajmą się tacy, jak prezes, do spółki z wybranymi kapłanami na przykład.
I jeszcze prezes krzyczy, że będzie mi moją godność,
utraconą rzekomo, nieustannie przywracał. Won od mojej godności! I z godnością waszą mi tu nie wyjeżdżajcie! A jak się okazuje, to główny cel prezesa i desantu prezesa
mi tę godność utraconą przywrócić.
Wyłączyłem wcale telewizor po tym i jeszcze przewód z
gniazdka wyciągnąłem byłem. To tak dla pewności, dla zapewnienia siebie, że na jakiś
czas naprawdę mam dosyć!
I ile mi zostało z tej pogrzebowej zadumy? Ile myśli wzniosłych i miłości do ludzi? Ile wiary na przyszłość, ile wiary na teraz?
Wiem, że grzeszę pychą! Wiem, że obraziłem niektórych
z bliźnich moich! Dlategom właśnie zawołał: Boże,
zlituj się!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz