13 marca 2019

Boże, zlituj się!


Nawet tak mało wrażliwy i odporny na razy wszelakie człowiek niewielki jak ja popada często w depresję, gdy słucha tego, co wokół niego na co dzień się dzieje. Przy depresji koniecznie cholera musi go brać, bo wychodzi z tego, że w tym pięknym kraju (bywam na zadupiu) każdy mówi, co chce i każdy słyszy, co chce. Zatem nieważne, co mówią, bo i tak nie słuchają!

Trochę mnie wyrzuciło z orbity krajowej głupoty. To przez udział w pogrzebie – to są dobre chwile – wiem, że to głupio brzmi, ale naprawdę wtedy ludzie są trochę inni - jakby bardziej myślący, ważący słowa swoje. Wszystko podszyte wiecznością, eschatologią, wiarą, że przecież nie do końca na ziemi umieramy. Takie chwile, gdy patrzysz na spokój umarłych i rozpacz jeszcze żyjących, powinny nas uczyć pokory. Ale gówno nas uczą – generalizuję – niedawno cała Polska nurzała się w żałobie po zasztyletowanym prezydencie miasta, a teraz już na całego kłótnie polityczne i o tamtej zadumie gówno ktokolwiek pamięta! Tak jest z każdym pogrzebem, tak jest z naszym życiem, że spłycamy je, kurde, i możesz szaty rozrywać, a guzik ci to pomoże, człowiecze w depresji!
Kilka przykładów na to, że często nie wiemy nawet, co mówimy, nie mówiąc, że nie słuchamy siebie.
Dziennikarz do kobiety prowadzącej bloga o luksusowych rzeczach dla bogatych ludzi podczas rozmowy w studio (telewizyjnym przecie!) dopytuje o to, jakie prezenty dostają w torbach nominowani do Oscara (to nie tylko imię, choć imię przede wszystkim). No i wychodzi z rozmowy, no i się okazuje, że ci nominowani w takich tam torbach drogich dostają drogie prezenty- nieważne czy Oscara zdobędzie taki, czy nie – bogatą torbę dostaje i bierze ją albo nie. No i w tych torbach czasem to są takie wycieczki, że nawet jakiś Marsjanin chętnie by się wybrał. No a ten dziennikarz po całej już rozmowie, po wyczerpujących odpowiedziach speca od rzeczy drogich na wszystkie pytania, jeszcze jedno zadaje: „No, ale te wycieczki luksusowe to są nie byle jakie, prawda?.”
I ja w tej chwili wymiękłem. Przełączyłem program. A na programie następnym człowiek, który schudł dużo i wie, jak ludzie otyli pocą się na siłowni, i wie, że się wstydzą, i żeby się mniej wstydzili, to on taką siłownię tylko dla takich otworzył. I mówi ten człowiek co schudł: „Wylewają tam ludzie otyli olbrzymie hektolitry potu!”.
Ten facet nie słyszy, co mówi – myślę i zmieniam program. A na kanale następnym Beata Mazurek – no jasne, że ta Beata wierna prezesowi! – tak się była wstrząsnęła Beata Mazurek tym, że kolega polityk, Kalinowski go zwą, powiedział swego czasu, że nie ma nic przeciwko związkom homoseksualnym i jeśli ktoś tak chce żyć, to dobrze byłoby uregulować to w jakiś sposób prawnie. A pani czy panna na to, że Kalinowski to szmaciarz i że doły polskie – tak powiedziała – doły! – tego nie akceptują i nie zaakceptują. No a ja jestem z dołów i nie mam nic przeciw gejom, nie mam nic do lesbijek – jak chcą, niech się kochają, byleby tylko mnie nie narzucali inności. A Mazurek dalej, że cały PSL to teraz się zeszmacił i tradycję polską podeptał. Boże – pomyślałem –czy ona wie, co mówi? Czy ona słucha tego, co właśnie mówić raczy? Polska była przykładem tolerancji wielkiej. „Odszczepieńcy” religijni i kulturowi mogli się w Polsce schronić, mogli się w Polsce rozwijać jeszcze wcale niedawno. A dzisiaj pani czy panna chce mi właśnie powiedzieć, że tradycją Polski jest jakaś homofonia! Zaraz może usłyszę, że tradycją Polaków jest pędzić, tłuc i zabijać wszystkich inaczej myślących!
Co po słowach Mazurek mają myśleć homo? Może, że zaraz hetero zrobią z nimi porządek? A może to, że rządzący przerobią ich w anioły? Już mają się pakować i czekać na transport? 
Kto tradycję depcze? Kto depcze prawa człowieka? Kto wolnością pomiata? Kto słucha tego, co mówi?
Bezdzietny prezes krzyczy – będziemy bronić naszych dzieci! Ty nie masz przecież dzieci, więc kogo tych chcesz bronić!? Won od moich dzieci! Już wolę gejów, lesbijki, niż takich właśnie obrońców! A może niech będzie tak, że ojciec niech dziecko spłodzi, a potem idzie na piwo. Wychowywaniem dzieciaka zajmą się tacy, jak prezes, do spółki z wybranymi kapłanami na przykład.
I jeszcze prezes krzyczy, że będzie mi moją godność, utraconą rzekomo, nieustannie przywracał. Won od mojej godności! I z godnością waszą mi tu nie wyjeżdżajcie! A jak się okazuje, to główny cel prezesa i desantu prezesa mi tę godność utraconą przywrócić.
Wyłączyłem wcale telewizor po tym i jeszcze przewód z gniazdka wyciągnąłem byłem. To tak dla pewności, dla zapewnienia siebie, że na jakiś czas naprawdę mam dosyć! 
I ile mi zostało z tej pogrzebowej zadumy? Ile myśli wzniosłych i miłości do ludzi? Ile wiary na przyszłość, ile wiary na teraz? 
Wiem, że grzeszę pychą! Wiem, że obraziłem niektórych z bliźnich moich! Dlategom właśnie zawołał: Boże, zlituj się!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...