15 marca 2019

Filozofia i śledź


Dzisiaj to wszystko trzeba koniecznie podrasować jakąś filozofią – wtedy nawet sranie staje się czynnością filozoficzną, a nie przyziemną fizjologią. Źle chyba zaczynam ten kulinarny wpis. Od kilku tygodni jednak rozmyślam o głupocie ludzkiej, która nakazuje doszukiwać się filozofii w takich aspektach naszego życia, jak ubiór, spędzanie wolnego czasu, no to chyba i w końcu w robieniu kupki w świątyni dumania.

Przedstawię Wam dzisiaj przepis na sałatkę z ikrzaka, ale od razu zaznaczam – kto to zrobi, je sam! – najpierw sami to zjedzcie, a potem częstujcie innych. Do tego drugiego jednak trzeba mieć trochę odwagi. Ja mam ten luksus, że swoje filozoficzne potrawy przygotowuje tylko dla siebie. Jeszcze nie pisałem o chińskiej bombie, którą wymyśliłem, ale wspomnę dzisiaj o chińskiej filozofii i jej wpływie na przygotowywanie posiłków, które koniecznie muszą być zbilansowane i zgodne z podwalinami filozoficznymi – Yin i Yang – zawierać Pięć Elementów: Ogień, Ziemia, Drewno, Metal i Woda. Do czego mnie to doprowadziło, jeszcze kiedyś napiszę, a teraz przechodzimy do sałatki z ikrzaka.
Śledź nie jest drogi, nie jest rybą ekskluzywną, dlatego właśnie go cenię, bo nie cierpię trendy. Kupcie sobie ikrzaka (może być i mleczak – ja wolę ikrzaki). Możecie go wymoczyć, bo słony jest jak cholera. Ja z reguły nie używam soli, to ikrzaka nie moczę. Od czasu do czasu podjadam sobie na słono. Filetuję ikrzaka i z ciężkim sercem wyrzucam kręgosłup i część ości. To z powodu mojego lenistwa i pośpiechu. Reszty ości (te, które się w ciele ikrzaka ostały) nie ruszam. Kroję filety ikrzaka na maleńkie kawałki, żeby jak najbardziej rozdrobnić pozostałe ości. Po co te ości? To wapno – w mordę! – to chyba wiecie! Natura nie tworzy przecież buli, jak polscy politycy z ustawami na przykład. Poza tym wychodzę z założenia, że Bóg stworzył cudowne organizmy i każda cząstka ma swoją nieocenioną wartość. A! – płetwy też odrzucam. Nie mam pomysłu na płetwy.

Maleńkie kostki ikrzaka (z kawałkami ości) mieszam z: posiekana sałata rzymska, cebula, marchew, jarmuż, może być też rozdrobnione jajko na twardo (nawet powinno, ale nie miałem czasu). W sumie to można tyle zieleniny tu wrzucić, ile ma się pod ręką – oczywiście nie tonę na jednego ikrzaka! Zalewam to jogurtem (jasne, że naturalnym), może być i majonez albo nawet mleko – nie tyle jednak aż, żeby ikrzak pływał – on już się w życiu wypływał i teraz nie potrzebuje. Z ziołami można szaleć – ja jednak nie szaleję, bo nie chcę smaku ikrzaka zatracić w ziołowościach.
Mieszam to wszystko, jak leci. Wkładam do pojemnika. Na górę – jak widać – ikra. Nie drobię ikry, bo lubię ją w całości, ale można podrobić – zniknie wtedy w sałatce, nawet się nie poczuje, że jest.
No i z jednego ikrzaka, co kosztował niecałe 4 złote, do tego koszt tej reszty, dajmy też złotych kilka. Niech nam da to dychę. Zatem za dychę zrobiłem sobie sałatkę z ikrzaka na jakieś dwa, trzy dni. Nie o cenę jednak, a o filozofię przecież tu szło. Ta sałatka jest w miarę zbilansowanym (chińska filozofia) posiłkiem.

Trzeba to teraz zjeść, ale – powtarzam – samemu! Nikogo nie zmuszajcie! Nikogo nie namawiajcie! To dość okropnie wygląda, a jeszcze gorzej smakuje – ale to jest dobre, jak dobre być może lekarstwo.
No i najważniejsze – filozofia kuchenna. 
  1. Jem po to, żeby żyć – nigdy, przenigdy odwrotnie! 
  2. Szanuję istoty żywe dane mi na pokarm – podziękowałem śledziowi, podziękowałem Bogu za wszystko! 
  3. Starać się tak wykorzystać ciała istot danych nam na pokarm (rośliny też), żeby nie wyrzucać ich części jadalnych na śmieci – to dla mnie świętokradztwo! 
  4. ...
Na teraz wystarczy. Przy chińskiej bombie więcej.
Ja spróbowałem i piszę – idzie zatem przeżyć!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...