Dzisiaj
zostać szczęściarzem, to nie jest żaden problem, wystarczy mieć na przykład
jakieś skromne konto w mediach społecznościowych i czekać cierpliwie. Ja
cierpliwie czekałem i się doczekałem, a teraz znowu trzeba poczekać cierpliwie. Ze szczęściem nic nie pogonisz - nie ma nic na siłę. Wam też radzę spokojnie - trzeba dbać o zwieracze. Znacie ten dowcip chyba - facet pyta faceta: Wiesz jakie mięśnie najbardziej pracuję podczas szczytu? Nie - odpowiada pytany. - Zwieracze - mówi pierwszy - żeby się szczytujący ze szczęścia nie ze...
Żeby
być szczęściarzem – takim właśnie, jak ja – nie trzeba mieć koniecznie wujka
dalekiego i jeszcze nieznanego, no i bogatego, który umiera sobie i nam zostawia – powiedzmy –
niewielki majątek (najlepiej w twardej walucie albo np. w złocie). Ja
otrzymałem wczoraj taką oto wiadomość, że jest Ktoś tam na świecie – nie znałem do wczoraj tego konkretnie Ktosia – komu niewiele życia zostało na
tym padole. I ten Ktoś tam wybrał
mnie – ja to mam szczęście! – i napisał do mnie, że ma na swoim koncie około 350
tysięcy euro. A przy tym wie doskonale, że życie jego się kończy, więc nie
zdąży w tym życiu wydać wszystkich pieniędzy. A, muszę jeszcze dodać, że Ktoś ma 75 lat i – z tego, co
zrozumiałem – raka mózgu. Ktoś z
rakiem mózgu, stojący nad grobem własnym, mający na swoim koncie ponad 300
tysięcy euro, nieważne w jakim wieku – to dosyć poważny problem – pomyślałem sobie. No i ten Ktoś wybrał mnie i zwierza mi się znad
grobu (swojego), żebym mu wskazał człowieka, co dobrze pieniądze te wyda, a on temu
człekowi pieniądze te swoje odda.
Kurczę,
pomyślałem - Co ja tu będę szukał? – sam przecież mam kłopoty, nie jestem
najgorszym draniem i taką kasę spokojnie bardzo dobrze wydam. Przy okazji
spłacę resztę swojego kredytu i długi u znajomych - fajnie – pomyślałem - naprawdę robi się fajnie. Do tego
jeszcze ten Ktoś będzie mógł całkiem
spokojnie odejść zadowolony na łono Abrahama.
Otrzymałem
też numer telefonu, na który miałem zadzwonić, żeby pogadać z tym kimś, no i
omówić dokładnie, komu i po co ta kasa. Pomyślałem jednak – Co ja tu będę
pitolił?! –napiszę od razu konto i przekażę Ktosiowi! Jak pomyślałem byłem, tak właśnie i zrobiłem – numer
konta wskazałem na swojej stronie facebooka i teraz czekam cierpliwie, co z tego
faktu wyniknie.
Myślę
przy tym i myślę, żeby ten rak mózgu Ktosia
nie był zanadto złośliwy i Ktoś nie
zmienił zdania. Dziś zajrzałem na konto – pustynia jak wczoraj. Ale, wiecie, sesje,
nieszczęsne sesje bankowe, czasami złodziejskie banki potrafią naszą kasę trzymać
i godzin kilka, zanim je wrzucą na konto. Poczekam, a może nawet pomodlę się za
Ktosia, bo przecież trzeba się modlić
za chorych! Zwłaszcza takich szlachetnych jak Ktoś!
No - jeszcze przesłanie do wszystkich nieszczęśliwych z powodu jakichś przejściowych
na ziemi kłopotów z mamoną. Nie trzeba się zbytnio martwić! Trzeba cierpliwie
czekać! Każdy ma swego Ktosia, który
się kiedyś ujawni. Mój właśnie to zrobił – mam to zatem za sobą!
Szczęście
jest dzisiaj tak blisko – na wyciągnięcie dłoni! Pieniądze niekoniecznie trzeba
z ulicy zbierać. Jak wspomniałem we wstępie – wystarczy skromne konto, na takim
– dajmy – facebooku – i sprawa załatwiona!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz