31 marca 2019

Dobra Kobieta i Bieda


Żona się skarży na mnie do moich znajomych, że nic konkretnego nie robię, tylko bujam w obłokach, tylko o jakichś książkach nieustannie gadam, jakieś pisarskie projekty patykiem na wodzie pisane realizuję i nieustannie planuję coś do napisania. Skarży się na mnie żona, że straszny ze mnie ladaco, że żadnej korzyści ze mnie na tym świecie nie ma i że chyba już całkiem przepadłem - z kretesem - z tym swoim myśleniem, jak niegdyś dinozaury.

Nie chce przyjąć do wiadomości ta dobra kobieta – i nie tylko ona – że przecież pisanie to też konkretna robota. Jasne, że od pierwszego do pierwszego trudno, ale co ja poradzę, że sława taka niemrawa! Poza tym nie wie jeszcze ta dobra kobieta i nie wie jeszcze nikt, że jako jedyny na świecie to właśnie ja opisałem historię Motka w Matni – nikt inny, tylko ja – i koniec, i amen! A historię Motka każdy powinien poznać, bo pełno wokół nas ludzi, których niby znamy, a którzy się chowają z marzeniami swoimi i duszą się sami w sobie - są kimś innym, niż są. Mnie też się wydawało, że dobrze znam Motka, a jak się pomyliłem, to niedługo pokażę.
Nie jest też moją winą, że Nobla nie dają za pomysłów mnogość czekających w kolejce na realizację, za projekty pisarskie – wtedy miałbym już spokój i pisać mógłbym na dobre.
Gdyby o tym wiedziała ta dobra kobieta, narzekająca na mnie – Pisarza Nieznanego i jeszcze niezamożnego – może by wtedy podejście swoje nieco zmieniła i przychylniejszym okiem na wariata spojrzała. Łagodniej by spojrzała na moje projekty, co milionów nie wróżą, ale ja nie dbam o to.
Wczoraj brałem udział w takiej fajnej dyskusji – było o tym, że gdzieś tam na Białorusi dalekiej, to bieda jest straszna – dużo większa niż w Polsce. Wypowiedziałem zdanie, że ani na Białorusi, ani tym bardziej w Polsce biedy żadnej nie ma. Co najwyżej jednostki mogą żyć ubogo, ale co to jest bieda? – może brak samochodu? – może brak miliona na naszym bankowym koncie? – a może nieposiadanie tego, co sąsiad ma? Nie, bieda, jak wiele pojęć stworzonych przez człowieka, jest tylko taką umową, żeby nas szufladkować. Bogatszy będzie buszmen, co znalazł właśnie zwierzynę, niż milioner w Wall Street, co zdobył kolejny milion. Bogatszy będzie pustelnik, co cieszy się spokojem, niż szukający spokoju na końcu świata krezus... Wszystko jest umowne na tym chwilowym świecie i wszystko jest w głowie tego, co myśleć potrafi. 
Wyszło na to w dyskusji, że jestem porąbany i nie można ze mną wcale, a wcale gadać. No to się pożegnałem, bo pomyślałem sobie – co ja tam będę tak siedział i słuchał dyskusji o biedzie?
Przypomniałem też sobie, w związku z narzekaniem mojej dobrej żony do moich znajomych, taką historię o pisarzu, który przez ileś tam lat, w swoim garażu uparcie pisał książkę. Stracił po drodze pracę, rodzinę, przyjaciół. Gdy wreszcie książkę wydał, okazała się bestsellerem. No i przyszła sława, a przy tym jakieś pieniądze. No i pytanie tutaj – czy warto za taką cenę? Myślę, że tu nie idzie o sławę i pieniądze, ale o to, żeby być naprawdę sobą!
Czy wyjedzie coś z tego, co uparcie robię? Zaprawdę, nie wiem, ale się nie zmienię. Na nic narzekania i na nic biadolenie – jestem, jaki jestem i na tym trzeba zakończyć. A co z tą biedą w Polsce albo na Białorusi? Bieda to stan umysłu z deficytem radości – taką na każdym zadupiu i w centrum świata spotkamy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...