21 marca 2019

Życie w kłamstwie cz. III


The New York Times ujawnił ostatnio, że w Watykanie powstał specjalny dokument, w którym zapisano specjalne wskazówki dla księży, którym urodziły się dzieci, a w sumie nie powinny – byłoby dużo prościej – ale po kolei. Wszystko za sprawą Irlandczyka – Vincenta Doyle’a – który po jakimś czasie, już jako dorosły, dowiedział się od matki, że biologicznym ojcem jego jest ksiądz. Doyle jest psychoterapeutą i postanowił założyć grupę internetową skupiającą dzieciaki księży – jak on.
Po jakimś tam czasie zrobiło się ich 50 tysięcy ze 175 krajów. Doyle, chłop z jajami, do Watykanu się udał i tam się dowiedział, że Watykan wie – wie o nich dokładnie, tj. dzieciach księży i dowiedział się jeszcze, że jest „dzieckiem wyświęconego”. Tak bowiem w Stolicy Piotrowej nazywa się dzieci – „dzieci wyświęconych” – kapłanów katolickich.
Dziennikarzowi The New York Timesa rzecznik Watykanu przyznał, że w sercu Kościoła jest taki dokument, jak księża powinni postępować, gdy urodzi im się dziecko. Jest to dokument wewnętrzny, zatem nieznany światu. W tym właśnie dokumencie zaleca się księżom, którzy dzieciaki mają, żeby odeszli z kapłaństwa i wzięli odpowiedzialność za swoje pociechy.
Tu zatrzymajmy się chwilę i pomyślmy trochę – polskie i irlandzkie katolickie zadupie może takim dzieciom nieźle dokuczyć, prawda?
No i lecimy dalej – nie ma jednak przymusu. Kościół nie wydala takich księży z kapłaństwa, bo nie ma takich przepisów w prawie kanonicznym (jakby takich przepisów nie można było wprowadzić!). Taki ksiądz – ojciec – co najwyżej może być poproszony, żeby zrzucił sutannę i przeszedł do cywila.
Nasz papież Franciszek, gdy jeszcze był kardynałem, napisał taką książkę „W niebie i na ziemi”. W tej książce tak pisał: jeśli ksiądz w momencie uniesienia naruszy celibat, może pozostać kapłanem. Jeśli jednak owocem romansu jest dziecko, powinien odejść ze stanu duchownego. Naturalnie prawo stoi wyżej niż bycie duchownym.
Ja to tak rozumiem – obecny ojciec święty pisze, że księża mogą ciupciać sobie do woli, muszą tylko uważać, by dzieci z tego nie było. A jeśli już są dzieci, to trzeba odejść z kapłaństwa. No i nauczyłem się jeszcze, że ciupcianie przyjemne można uniesieniem nazywać – chyba z tego skorzystam!
Około stu lat temu Tadeusz Boy – Żeleński w jednym z felietonów wspomina rozmowę z księdzem, który do niego przyszedł, żeby się wygadać. Ten ksiądz Boyowi mówił, jak księżom celibat strasznie ryje głowy, że muszą żyć w kłamstwie. Już o tym pisałem, nie pamiętam kiedy, nie pamiętam też dobrze tytułu felietonu. Coś ze spowiedzią chyba – nie chce mi się szukać. Zauważyłem tylko, że 100 lat już minęło, a Kościół nie zrobił nic w tej konkretnej sprawie – żeby się chłopaki nie kryli przed światem i żeby się nie bali o swoje dzieciaki. Żeby ciupciania tego, z którego dzieci się biorą uniesieniem nie zwać, tylko prokreacją.
To, że ksiądz kocha kobietę i ma z kobietą dziecko, to nie jest przecież problem jakkolwiek bulwersujący. Bulwersujące jest to, że w obecnych nam czasach ludzie ci muszą często kochać się szczerze w ukryciu, że przed samymi dziećmi (jak Doyle) ukrywa się długo prawdę. To robi instytucja, która ma zbawiać ludzi!
Albo ostatni news Newsweeka o pedofilii w Kk. Ponad 20 biskupów (w tym dwóch kardynałów) z polskiego Kk ukrywało te sprawy, a winnych zamiast karać, przenoszono tylko. Franciszek już listę dostał. Jakie podejmie kroki? Nie tylko prałata pomnik sięgnął bruku. Jeszcze niejeden pomnik za życia naszego padnie!
Albo ta kurator małopolskiej oświaty – szanowna pani BN – pustak, ale swoja. Co kobieta wyrabia, to włosy dęba stają! A i tak nietykalna – jak wielu durniów dzisiaj!
A niektórzy wołają, że ja i moja sekta jesteśmy zagrożeniem dla przyszłości narodu!
I jeszcze miałem zapytać: Kto to jest Rozenek albo kto to jest Krupa? Chyba nie jestem na czasie! Mam swoich przyjaciół. Więcej nie potrzebuję! Prawdę napisałem – naprawdę nie znam tych ludzi!!!
Mnie tak mało dziwi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...