Co to jest prawda?
Pytał Piłat Chrystusa przed jego ukrzyżowaniem, ale odpowiedzi żadnej nie
otrzymał. Tak przynajmniej odnotował Jan Ewangelista, ale uczniowie mieli
więcej szczęścia i dowiedzieli się, że Drogą, Prawdą i Życiem jest sam
Zbawiciel.
Pytanie Piłata można
stawiać bez końca. Może ono dotyczyć wszystkich sfer naszego życia: Co jest
prawdziwym życiem? Co jest nam naprawdę potrzebne? Do czego naprawdę powinniśmy
dążyć? Co jest prawdą o nas samych?... I tak bardzo długo.
Co zatem jest prawdą o
naszym nieszczęściu?
Co prawdą zatem jest o
szczęściu człowieka?
Znam ludzi
nieszczęśliwych z powodu kilkudniowego braku dostępu, np. do ulubionych kanałów
telewizyjnych, telefonii komórkowej albo Internetu.
Znam ludzi
nieszczęśliwych z tego powodu, że Polska jest członkiem Unii Europejskiej.
Znam ludzi
nieszczęśliwych, ponieważ dotychczas nie udało im się wygrać w Lotto.
Znam ludzi nieszczęśliwych,
którzy marzą o ulubionym czy wymarzonym samochodzie, ale na razie ich na to nie
stać.
Znam też ludzi
nieszczęśliwych, ponieważ muszą chodzić do pracy, której nienawidzą, ale
zmienić jej nie mają siły.
Znam ludzi, którzy
często grillują i bawią się na całego. Częściej niż inni z przyjaciółmi
spędzają czas przy suto zastawionym stole. A mimo to podczas tychże spotkań w
rozmowach pojawiają się ciągle jęki, jakie to życie trudne, że drogo,
beznadziejnie i że wszystko wokół ogólnie jest do du…. Słowem, z tych
nasiadówek wynika jasno jedno – strasznie są nieszczęśliwi ci, co do stołu siedli.
Znam ludzi, którzy
martwią się, jaki kurort wybrać, żeby spokojnie wypocząć i żeby nikt nie
przeszkadzał! Koniecznie trzeba tam jechać, gdzie nie byli znajomi, żeby się
później pochwalić w swoim światku zamkniętym.
Nierzadko po
przyjeździe słyszę narzekania, że to i tamto nie było na miarę oczekiwań; że
gdyby to i tamto było o niebo lepsze, to na pewno szczęśliwsi byliby nieszczęśliwi.
Na pewno znacie więcej
przykładów ode mnie podobnych zachowań czy postaw ludzi.
To nie jest
nieszczęście, tylko grzech próżności, pycha, zaprzedanie się marzeniom o
posiadaniu coraz to większej ilości mamony i posiadaniu coraz to większej ilości
dóbr materialnych.
W tym całym
wykrzykiwaniu naszego nieszczęścia jakbyśmy nie zauważali, że nasze jęki
dotyczą głównie spraw przyziemnych, przemijających, nieistotnych, marnych…
Znam ludzi
nieszczęśliwych, ponieważ pracy znaleźć nie mogą, nie siedzą na czterech
literach, tylko ciągle próbują, ale jakoś tak idzie, że ciągle pod górę.
Zamartwiają się więc tym, że jutro może zabraknąć dzieciakom jedzenia, że nie
ma na rachunki, że wszystko się sypie powoli, tylko ręce załamać.
Znam ludzi
nieszczęśliwych z tego powodu, że nie potrafią dogadać się z najbliższymi. Próbują
w różny sposób i jakoś nie wychodzi. Ryją więc sobie głowę, biorą na siebie
winy. Starają się, jak mogą, żeby było lepiej, a lepiej wcale nie jest i często
płaczą w poduszkę.
Znam ludzi
nieszczęśliwych z powodu braku zrozumienia ich przez otoczenie, wyalienowanych,
osamotnionych i pozostawionych samym sobie z ich najróżniejszymi problemami.
Znam ludzi
nieszczęśliwych, gdyż bliska osoba zginęła, zachorowała, odeszła… nie mogą
dostrzec jutra. Motają się w swojej rozpaczy i walą głową w mur, ale mur nie
chce ustąpić.
Znam ludzi
nieszczęśliwych z powodu utraty wiary w Boga, w drugiego człowieka, w siebie, w
swoich najbliższych.
Znam niepełnosprawnych,
zmęczonych codzienną harówką i tych, co beznadziejnie wiążą koniec z końcem.
Ci ostatni znajomi zdają
mi się chyba najmniej nieszczęśliwi z wymienionych wcześniej, a nawet
zaryzykuję, że cieszą się najmniejszym sukcesem i każdym przeżytym dniem.
Kiedy tak naprawdę powinniśmy
czuć się nieszczęśliwi, a kiedy nieszczęśliwi jesteśmy?
Kiedy nieszczęście
naprawdę na nas spada, a kiedy po prostu nieszczęśliwi być chcemy?
Jak wiele nieszczęścia
i jak dużo szczęścia dostrzegamy w swym życiu w szarej codzienności?
Co decyduje w nas o
naszym nieszczęściu, a co sprawia nam radość, że czujemy się szczęśliwi?
Takich pytań może być
naprawdę wiele.
Ilu ludzi, tyle
sposobów określania i pojmowania szczęścia i nieszczęścia.
Nie ma zatem innego
wyjścia, jak indywidualnie sobie odpowiedzieć, co dla mnie jest szczęściem, a
co uznam za prawdziwe nieszczęście w swoim życiu.
Musimy też przyznać
sami przed sobą (przecież siebie nie ma sensu oszukiwać), że nasze jednostkowe
pojmowanie szczęścia i nieszczęścia nie zawsze jest przemyślane, logiczne i
sensowne. Często wpadamy w stan apatii, podenerwowania, złości czy furii z
błahych powodów. Czujemy się nieszczęśliwi, bo zgubiliśmy coś tam albo czegoś nam
brakuje z naszych zachcianek na wyrost.
Przecież szczęścia
ludzkiego nie mierzy się miarą ilości posiadanych dóbr materialnych czy też
możliwościami spełniania coraz to bardziej wymyślnych zachcianek albo też
folgowaniu sowim fanaberiom.
Szczęście człowieka to
coś więcej!
Tak samo jest z
nieszczęściem!
Tylko
co to jest prawda?
Oto jest pytanie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz