15 listopada 2016

Żyć

W ostatnim wpisie obiecałem sobie, że będę skupiał się na chwili teraźniejszej. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że to takie trudne. Przyznać jednak muszę, że to były dobre dni, choć schodów w nich nie brakowało, a nawet było bardziej pod górę, niż dotychczas. Wszystko przez myśli pędzące do przodu albo wspomnienia. To były chwile. Odrzucałem je natychmiast i skupiałem na tym, co mam robić i co robię w danym momencie.
Chciałem popracować w swojej norce i potrzebna mi była drabina. Nie wiedziałem jednak skąd jej wziąć. W końcu pożyczyłem drabinę od Pakistańczyków prowadzących niedaleko sklep ogólnospożywczy, chemiczny i coś w rodzaju apteki. Słowem, wszystko w tym sklepie można kupić. No, dobrze, prawie wszystko. Właściciel zaproponował mi małą drabinę. Stwierdziłem jednak, że tak mnie nie interesuje. Później powiedział, że ma większą, ale mi jej nie pożyczy. Tłumaczyłem, że mieszkam po sąsiedzku i przed zamknięciem sklepu albo najdalej w niedzielę do godziny dziewiątej rano drabinę odniosę. W końcu dał się namówić i przyniósł mi z zaplecza uszkodzoną drabinę, której rozmiar odpowiadał mi jak ulał. Powiedział, żebym nie stawał na ostatnim stopniu, który jest uszkodzony.
Robotę rozpocząłem od naprawienia drabiny. Udało się, a później udało się zrobić co nieco w mojej norce, czyli załatać dziurę w suficie.
Odniosłem drabinę tego samego wieczora przed zamknięciem sklepu. Powiedziałem właścicielowi, że naprawiłem ją. Był zachwycony. Przybił piątkę i pogratulował mi dobrej roboty.
Dzisiaj tez pożyczałem od nich drabinę. Nie było żadnego problemu.
Po dzisiejszej robocie moja norka zaczyna coraz bardziej przypominać miejsce do mieszkania. Cieszę się, ale nie nakręcam zbytnio, ponieważ wiem, ile jeszcze roboty mnie tutaj czeka. Daję sobie jednak tyle czasu, ile będzie trzeba. Jak by to zatem Anglicy powiedzieli, będę robić porządki zgodnie z zasadą „step by step”.
W okolicy, w której teraz mieszkam, przeważają Pakistańczycy. Dużo też mieszka tutaj Cyganów, chyba raczej głównie z Polski, ponieważ ten język słyszę u nich najczęściej. No i oczywiście Polacy. W sumie to zamieszkałem około dziesięciu minut wędrówki od poprzedniej mojej kwatery i niewiele zmieniło się w narodowościowej mieszance. Z nowego miejsca zamieszkania mam bliżej do najbliższego meczetu niż poprzednio i trochę dalej do polskiego kościoła.

Zajmij się życiem albo umieraniem!
To słowa wypowiedziane przez głównego bohatera filmu Skazani na Shawshank.
Nie będę nudził o filmie, ponieważ z pewnością wszyscy ten obraz już widzieli. Jednak te słowa zapadły mi w pamięci. Co jest zatem życiem, a co umieraniem w tym życiu?
No i proszę, wystarczyło trochę świadomości życia chwilą przez dwa dni i już się pojawiają szekspirowskie pytania.

Wczoraj dość długo rozmawiałem ze starszym synem. Dawno tak nie rozmawialiśmy. Myślę, że przez wiele lat zajmowałem się umieraniem. Robiłem wszystko, żeby tylko nie żyć naprawdę dla siebie i najbliższych, ale umierać w tym moim niby życiu. Teraz widzę, że powoli wszystko wraca na swoje miejsce. Uśmiech też powróci w odpowiednim czasie.

Jeszcze jeden filmowy cytat. To z filmu Wszystko za życie, o którym kiedyś już pisałem. Sfilmowana prawdziwa historia Christophera Johnsona McCandlessa (12 II 1968 – 18 VIII 1992).Podtrzymuję moje wcześniejsze zdanie, że ten film naprawdę warto obejrzeć. Nawet koniecznie trzeba obejrzeć.
Główny bohater filmu  pewnym momencie wypowiada takie słowa: Zamiast miłości, zamiast pieniędzy, sławy i sprawiedliwości obdarz mnie prawdą.
Nic dodać, nic ująć. Wszak Prawda was wyzwoli!
Myślałem o tym długo i doszedłem do wniosku, że współczesny człowiek bardziej zabiega o to, aby kochanym osobom dać raczej to pierwsze niż to, co jest tak istotne, żeby żyć w pełni – prawdę.
W filmie zresztą można znaleźć wiele innych ciekawych wypowiedzi. Myślę, że każdy znajdzie tam coś dla siebie.

Dlaczego o tym wszystkim piszę?
Zapewne dlatego, że odpycham od siebie to, co naprawdę powinienem napisać. Pisać o tym, jak Polacy tutaj sobie radzą. Jak siebie oszukują. Jak sobie pomagają. Jak łatwo zatracić się w czymś, co tutaj nazywa się odniesieniem sukcesu. Jak łatwo tutaj zatracić się w swoich słabościach.
Wiem, że zbliża się ta chwila, kiedy będę musiał do tego przysiąść. Coraz bardziej układa mi się to w głowie. Ale jeszcze odsuwam to beznadziejnie!
W Ostatnim kuszeniu Chrystusa główny bohater, czyli sam Chrystus, zanim odnalazł drogę, odwiedza Marię Magdalenę, żeby prosić ja o wybaczenie. Zanim do niej wszedł, Chrystus wypowiada słowa: Boże, dziękuję ci, że przywiodłeś mnie tu, gdzie przyjść nie zamierzałem.
Ja też trafiam tutaj w miejsca, do których nie zamierzałem zachodzić. Poznaję też ludzi, których poznać nie zamierzałem. I dziękuję za to wszystko, gdyż wierzę, że to są kolejne etapy mojej drogi, kolejne przystanki na drodze do celu.
O tym też trzeba będzie napisać w odpowiednim momencie.
Przyjdzie na to czas!

Przez kilka dni pozwalałem sobie na luksus powrotu do filmów, które lubię i uważam, że warto je nie tylko obejrzeć, ale też co jakiś czas do nich wracać. To tak, jak powroty do dobrych książek, choć nie tak dobrych, jak Biblia.
A zatem obejrzałem kilka swoich filmów i teraz znów wracam przede wszystkim do pisania. Nie mam w tej materii zaległości. Po prostu, ostatnio mniej pisałem, niż powinienem.

W minioną niedzielę moja siostrzenica powiedziała mi, że przeczytała kilkanaście stron Szlochu i stwierdziła, że to ciężka lektura.
Byłem zaskoczony, że poruszyła ten temat. Rozmawialiśmy o czymś innym i kiedy wspomniała o moim Szlochu, nie potrafiłem wypowiedzieć słowa. To było tak, jakby ktoś chciał ze mną rozmawiać o najbardziej skrytych myślach i tajemnicach, które samotnie niosę w sercu do grobu.
Teraz, gdy o tym myślę, przypominam sobie, że odczułem wtedy też jakąś niewytłumaczalną radość z powodu, że ktoś wspomniał o mojej książce. To tak, jakbym osiągnął swój pisarski cel. Ktoś poza mną próbuje czytać to, co napisałem, co wyszło ze mnie, co chciałem oddać ludziom.

Jeśli idzie o pisanie innych, to mam do przeczytania trzy książki. Jakie? Będę wspominał o nich, będąc w trakcie lektury. Codziennie staram się przynajmniej dotknąć Biblii. Nowy Testament postanowiłem przeczytać po angielsku w przekładzie Gedeonitów. Mam też pod ręką całą Biblię Tysiąclecia.
Ponieważ częściej mam tutaj pod górę w drodze do wyznaczonego celu, czasu na pewno mi starczy, aby wszystkie te lektury przeczytać i przemyśleć przed powrotem do kraju. Biblii nigdy nie przeczytam i nie przemyślę do końca. Wiem, że życie ludzie zbyt krótkie jest, aby cel ten osiągnąć!

A zatem próbuję żyć chwilą.
I jeszcze jeden cytat z filmu Wszystko za życie: Szczęście autentyczne jedynie, gdy się nim dzielisz.
Zatem człowiek nie może być autentycznie szczęśliwy w samotności?
Każdy sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie.

Przed chwilą przed ekranem komputera latało jakieś stworzenie podobne do komara. W Anglii jest ciepło. Dzisiaj po zmroku mogłem iść do sklepu w koszulce na krótki rękaw i nie czułem zimna. Nikogo też tutaj nie dziwi taki ubiór w połowie listopada.
Życie zbyt krótkie, żeby się żyć nauczyć! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...