23 lipca 2016

Zapiski z emigracji [3]

Prawda, że inny
niż w Polsce?
Postanowiłem, że będę mieszał moje emigracyjne wyjazdy, ponieważ tutaj dzieją się takie rzeczy, o których, rzeczywiście, nie śniło się filozofom.
Opowiada mi znajomy, jak to sobie kiedyś ze szwagrem kupili kreskę towaru, który miał być najlepszy w Polsce. Po wciągnięciu szwagier zamknął się znajomemu w łazience i nie chciał wyjść. Twierdził, że skóra z niego schodzi i nie ma szans, żeby ruszył się z miejsca.
Nie to mnie jednak zainteresowało w opowieści znajomego, ale to, gdy stwierdził, że po kresce potrafi tak stanąć, że żaden Dżepetto nie potrafiłby nic podobnego wystrugać!
Czujecie! Jakież połączenie klasyki literatury i uzależnienia od narkotyków.
Ten jest nasz!
Następnie ten sam znajomy opowiada, że kiedy był w Polsce, sprzedawali jakiemuś jełopowi tynk ze ściany. Potem tenże jełop przychodził jeszcze kilkakrotnie po ten towar i twierdził, że jest odjazdowy.
Tutaj wszyscy przyjeżdżający chcą rozpocząć nowe życie. tymczasem wielu z nich pakuje się w związki podobne do tych z kraju ojczystego i nie tylko nie zamykają za sobą drzwi problemów z kraju, tylko otwierają kolejne, żeby się pogrążyć.
W takich plenerach przebywam
Jestem tu zaledwie kilka tygodni, a już zdążyłem poznać ludzi uwikłanych w jakieś dziwne zależności od siebie. Jakby mężczyzna czy kobieta nie wiedzieli, że dużo lepiej tutaj się egzystuje w pojedynkę niż w nieformalnych związkach, które mogą być, co najwyżej, jutro kolejnym wyrzutem sumienia.
Pochwalę się Wam, że nauczyłem się jeździć lewą stroną. Przyznam, że strachu było co niemiara, ale poszło dość gładko. Wożę ze sobą kilka osób, które wcale nie boją się o swoje życia. Co innego ja, który jestem tak spięty, że świata wokół nie widzę tylko wąską wstęgę drogi. Dzisiaj znajomy śmiał się ze mnie, że jestem za kierownicą strasznym sztywnikiem. Mądrala, on siedzi sobie na miejscu pasażera, popija piwo, robi coraz to głośniej muzykę i bawi się w najlepsze, a ja muszę mieć oczy w du…
Szałas Robin Hooda? 
Nie jest jednak źle. Dzięki temu, że jeżdżę, poznaję coraz to owe miejsca i nowych ludzi. Coraz częściej spotykam się z Anglikami i stwierdzam z pokorą, że język mój angielki wiele do życzenia pozostawia, choć kiedy jestem głodny albo czegoś potrzebuję, to znajduję tych kilka słów, które pozwalają mi osiągnąć doraźny cel.
Będzie trochę chaotycznie? Może tak się wydawać. Ale to wcale nie jest chaos, kiedy człowiek chłonie chwilę obecną. Jak na przykład dzisiaj, szedłem sobie obok parku Forest i patrzyłem na zebranych tam ludzi. Jedni siedzieli na trawie, drudzy kopali piłkę bez celu, a jeszcze inni rozgrywali mecz czy ćwiczyli na siłowni na wolnym powietrzu. Wszystko to obok ruchliwej ulicy, po której ludzie gonią za swoimi marzeniami albo koniecznymi potrzebami.
Tutaj wszystko wydaje się inne – inne drzewa, inne miejsca biwakowe, nawet inne dmuchawce i robaki. Staram się temu nie dziwić, ale nie wychodzi mi.
Na FB dzisiaj obchodzi urodziny Arkadiusz Paradowski, z którym leciałem do Anglii i poznaliśmy się na lotnisku oraz Alina Okuniewska, znajoma z Podlasia.
Inne drzewa 
Jutro urodziny obchodzi miłość mojego życia!
Ktoś zapytał, jak sprzedają się moje książki. Odpowiadam: Już siedem egzemplarzy moich książek wydanych w wersji elektronicznej poszło w świat. Siedem to magiczna liczba. Czekam zatem z nadzieją na kolejne, wyższe magiczne liczby.
Poznaję różnych ludzi (już o tym pisałem), bywam w różnych miejscach (o tym też pisałem), uczę się nowych umiejętności i nie mogę nadziwić się życiu, że jest tak piękne!
Pozdrawiam!
Będzie dobrze, nawet jeśli NIE!

Jutro niedziela. Kto pracuje, ten modli się podwójnie! 
Czyje to zawołanie tłumaczone bardzo swobodnie?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...