Prawda, że inny niż w Polsce? |
Postanowiłem, że będę
mieszał moje emigracyjne wyjazdy, ponieważ tutaj dzieją się takie rzeczy, o
których, rzeczywiście, nie śniło się filozofom.
Opowiada mi znajomy,
jak to sobie kiedyś ze szwagrem kupili kreskę towaru, który miał być najlepszy
w Polsce. Po wciągnięciu szwagier zamknął się znajomemu w łazience i nie chciał
wyjść. Twierdził, że skóra z niego schodzi i nie ma szans, żeby ruszył się z
miejsca.
Nie to mnie jednak
zainteresowało w opowieści znajomego, ale to, gdy stwierdził, że po kresce
potrafi tak stanąć, że żaden Dżepetto nie potrafiłby nic podobnego wystrugać!
Czujecie! Jakież
połączenie klasyki literatury i uzależnienia od narkotyków.
Ten jest nasz! |
Następnie ten sam
znajomy opowiada, że kiedy był w Polsce, sprzedawali jakiemuś jełopowi tynk ze
ściany. Potem tenże jełop przychodził jeszcze kilkakrotnie po ten towar i
twierdził, że jest odjazdowy.
Tutaj wszyscy
przyjeżdżający chcą rozpocząć nowe życie. tymczasem wielu z nich pakuje się w
związki podobne do tych z kraju ojczystego i nie tylko nie zamykają za sobą drzwi
problemów z kraju, tylko otwierają kolejne, żeby się pogrążyć.
W takich plenerach przebywam |
Jestem tu zaledwie
kilka tygodni, a już zdążyłem poznać ludzi uwikłanych w jakieś dziwne
zależności od siebie. Jakby mężczyzna czy kobieta nie wiedzieli, że dużo lepiej
tutaj się egzystuje w pojedynkę niż w nieformalnych związkach, które mogą być,
co najwyżej, jutro kolejnym wyrzutem sumienia.
Pochwalę się Wam, że
nauczyłem się jeździć lewą stroną. Przyznam, że strachu było co niemiara, ale
poszło dość gładko. Wożę ze sobą kilka osób, które wcale nie boją się o swoje
życia. Co innego ja, który jestem tak spięty, że świata wokół nie widzę tylko
wąską wstęgę drogi. Dzisiaj znajomy śmiał się ze mnie, że jestem za kierownicą
strasznym sztywnikiem. Mądrala, on siedzi sobie na miejscu pasażera, popija
piwo, robi coraz to głośniej muzykę i bawi się w najlepsze, a ja muszę mieć
oczy w du…
Szałas Robin Hooda? |
Nie jest jednak źle.
Dzięki temu, że jeżdżę, poznaję coraz to owe miejsca i nowych ludzi. Coraz
częściej spotykam się z Anglikami i stwierdzam z pokorą, że język mój angielki
wiele do życzenia pozostawia, choć kiedy jestem głodny albo czegoś potrzebuję,
to znajduję tych kilka słów, które pozwalają mi osiągnąć doraźny cel.
Będzie trochę chaotycznie?
Może tak się wydawać. Ale to wcale nie jest chaos, kiedy człowiek chłonie chwilę
obecną. Jak na przykład dzisiaj, szedłem sobie obok parku Forest i patrzyłem na
zebranych tam ludzi. Jedni siedzieli na trawie, drudzy kopali piłkę bez celu, a
jeszcze inni rozgrywali mecz czy ćwiczyli na siłowni na wolnym powietrzu. Wszystko
to obok ruchliwej ulicy, po której ludzie gonią za swoimi marzeniami albo koniecznymi
potrzebami.
Tutaj wszystko wydaje się
inne – inne drzewa, inne miejsca biwakowe, nawet inne dmuchawce i robaki. Staram
się temu nie dziwić, ale nie wychodzi mi.
Na FB dzisiaj obchodzi urodziny
Arkadiusz Paradowski, z którym leciałem do Anglii i poznaliśmy się na lotnisku oraz
Alina Okuniewska, znajoma z Podlasia.
Inne drzewa |
Jutro urodziny obchodzi
miłość mojego życia!
Ktoś zapytał, jak sprzedają
się moje książki. Odpowiadam: Już siedem egzemplarzy moich książek wydanych w wersji
elektronicznej poszło w świat. Siedem to magiczna liczba. Czekam zatem z nadzieją
na kolejne, wyższe magiczne liczby.
Poznaję różnych ludzi (już
o tym pisałem), bywam w różnych miejscach (o tym też pisałem), uczę się nowych umiejętności
i nie mogę nadziwić się życiu, że jest tak piękne!
Jutro niedziela. Kto pracuje, ten modli się podwójnie!
Czyje to zawołanie tłumaczone bardzo swobodnie?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz