Siedzę sobie wygodnie, wyglądam przez okno, cieszę
się słońcem, którego nad chmurami sto razy więcej niż pod i myślę sobie, jak
dobrze, żem nad chmury wzleciał, że nad chmurami szybuję i przestrzeń mam w
oczach, i myśli mam takie, że tylko to okno otworzyć i zniknąć. Unosi mnie
wyżej i wyżej moja nieujarzmiona, ukryta, uśpiona potrzeba ucieczki. Ocieram
się o ekstazę i nagle… Patrzę, a środkiem samolotu pociąg zapiernicza. Jak
dobrze pamiętam, pociąg towarowy, bo jakiś wagon-cysterna śmignął mi przed
oczyma.
Nieźle odpłynął człowiek, pewni myślą niektórzy.
Pewnie serwis na pokładzie gościa zmógł na amen. Zapił się facet ze strachu
przed lataniem i teraz zwidy swoje opisuje.
Żadne tam strachu w locie zapijanie, a pociąg, jak
mówię, zapierdzielał środkiem samolotu, który unosił się ponad chmurami. Koku
letni maszynista kierował lokomotywą raz zgodnie z kierunkiem lotu, to znów w
przeciwnym kierunku. Żadne odśrodkowe siły czy rozrzedzone powietrze i
przestrzeń nieogarniona nie były w stanie powstrzymać tych jego pociągowych
szarż od kokpitu do ogona i od ogona do czuba.
Możecie nie Wierzyc, mam to serdecznie gdzieś, ale
gość tak zapieprzał tym swoim pociągiem, kierował tak tym pociągiem, że pewnie
nie zauważył, że wcale nie jedzie po szynach tylko po podłodze samolotu. I
jestem przekonany, że gdyby ten maszynista miał prowadzić swój pociąg w
chmurach, a nawet w próżni, to nie miałby z tym najmniejszego problemu.
Scoobie Doo, Robinsonie Crusoe, Winnetou, Misiu
Puchatku, Misiu Uszatku, Koziołku Matołku, Ostatni Samuraju, Myszko Miki i inni
wszyscy nie-święci pomyślałem sobie, jeśli pilot samolotu, którym właśnie lecę,
ma tyle umiejętności w pilotowaniu maszyny, co mały maszynista małego pociągu,
to, to ja się rozsiadam i relaksuje na maksa.
Jak to się skończyło?
Jak większość niesamowitych dziecięcych wypraw –
płaczem!
Pojawiła się mama, schyliła nad podłogą, brzdąc
i pociąg stracili przyczepność z
podłogą, unieśli się w bezpiecznych i czułych maminych ramionach – tak mówią
dorośli, ale płacz brzdąca zdawał się co innego zgoła sugerować. A mianowicie to,
że te mamine ramiona w tym akurat momencie to żadne wyspy szczęśliwe, że misja
jakaś dla świata, wszechświata najważniejsza została właśnie przerwana
brutalnie i bezwzględnie.
I …?
O to wcale nie koniec.
Teraz kto ma głowę nie tylko do pozłoty, niech
sobie dopowiada historię pociągu w chmurach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz