Teraz to po kolei rozpisać
wszystkie zapisane pomysły. Trzeba jednak zaznaczyć, że o spokoju w tym
świecie, nawet w lesie, to raczej nie ma mowy. Dlaczego tak myślę? Już
wyjaśniam i przyznaję, że przykro mi, iż na takim właśnie przykładzie.
Jasne, że ostatnio grzyby
wysypały się po opadach deszczu. Ludzie powariowali radośnie i cieszą się z
każdego znalezionego grzyba. Zauważają na pewno przy tym radosnym zbieraniu
runa leśnego to wszystko, czego w lesie być nie powinno. Oczywiście, że o
śmieciach myślę.
Ostatnio pojechałem do
lasu, żeby grzyby moje znaleźć i znalazłem. Nie cieszyłem się jednak przy tym
wcale, bo, zaiste, więcej śmieci w lesie dzisiaj, niż grzybów czy jagód.
Chodziłem po lesie i niby
to grzybów szukałem, ale tak naprawdę to zadawałem sobie nieustannie pytanie
czy my już naprawdę wszystko musimy spieprzone po sobie pozostawić? Ja wiem, że
człowiek jest tak skonstruowany, że nie za bardzo oddaje się rozmyślaniom nad
tym, co zostawi kolejnym pokoleniom. Sam to u siebie dostrzegam. Ja jednak
robię wszystko, żeby jakiegoś tam widocznego badziewia po sobie nie zostawiać w
miejscach „świętych” z ekologicznego i naturalnego punktu widzenia, czyli na
przykład w lesie.
Dzisiaj, kiedy już z
pewnością nawet na najgorszym gminnym zadupiu nie ma żadnego problemu z
legalnym i kontrolowanym pozbywaniem się rzeczy niepotrzebnych, wyrzucanie
śmieci do lasu nie jest już chyba głupotą, ale jakąś tępotą niewyobrażalną
człowieka, jakimś totalnym brakiem wyobraźni, jakimś zabiciem w sobie istoty
myślącej i poddanie się potworowi ignorancji i samounicestwienia, jakiego
Natura nigdy nie znała.
Chodziłem po lesie, niby
zbierałem grzyby, tak też sobie myślałem, że gdyby w telewizorni polskiej
publicznej było o jeden czy dwa procent mniej idiotycznych seriali, o kolejne
dwa procent mniej kretyńskich pyskówek politycznych, dyskusjami zwanych,
jeszcze o kolejne dwa procent mniej powtórek wczorajszych i nieco starszych
albo całkiem wiekowych programów, to zrobiłoby się już nam sześć procent całego
czasu antenowego na to, żeby po prostu pokazywać to, co ja pokazuję na
zdjęciach. I w kółko o tym mówić, i wołać nieustannie, nauczycieli zobligować,
żeby dzieci do lasu prowadzali, pokazywali im dzieło rąk ich i ojców ich i
dziadów, tłumaczyli, wyjaśniali; żeby zmusić właścicieli działek leśnych i
zarządców do generalnego lasów sprzątania, żeby ci obrońcy szlachetni Puszczy
Białowieskiej, Doliny Rospudy i innych pięknych miejsc zechcieli zobaczyć
śmieci w normalnym lesie i schylić się po te jakże pospolite, nieciekawe i nie
dające rozgłosu medialnego śmieci i sprzątnąć je szlachetnie…
Gdyby kabareciarze polscy,
którzy są naprawdę świetni, gdyby satyrycy wzięli się za wyśmiewanie tej naszej
tępoty, w którą popadła jakaś część narodu, to pewnie tacy jak ja, gdyby za lat
kilka do lasu poszli na grzyby albo zbierać jagody, to grzyby i jagody w tym lesie
by widzieli, i jeszcze drzewa, krzewy i wszystko, co lesie być musi. Nie widzieliby tego, co ja przy grzybobraniu.
I tak na marginesie, o jakiej
my kulturze możemy dyskutować? O kulturze języka? O kulturze politycznej dyskusji?
O kulturze zachowania w lesie czy nad wodą?
Codziennie słyszę w mediach,
codziennie w mediach oglądam kolejne rekordowe osiągi w różnych dziedzinach, czcimy
przy tym rocznice, nawet miesięcznice, jesteśmy tacy dumnie, żeśmy tacy patrioci…
W lesie to aż nazbyt widać,
jacy jesteśmy naprawdę. Las nam złego słowa, oczywiście, nie powie! A zatem można,
nieprawdaż?!
Nie może być właśnie tak jak w lesie ponizej?
Czy to naprawdę trudne?
Czy to nieosiągalne?
A może to takie niemodne?
Jeśli tak, to ja chcę być niemodny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz