6 września 2017

Orzeł znowu wylądował

Wcześniej to miało być „Orzeł wystartował”, ale tak się zagalopowałem, że „wylądował” napisałem! Tak mi widać było pilno do lądowania, że o startowaniu zupełnie zapomniałem. No to nadrabiam teraz, że wtedy orzeł wystartował, później wylądował, a wczoraj znów wystartował i wylądował orzeł.
Cholera, wiem, że to brzmi dziwnie, ale przecież wiecie, że tak jest z orłami – startują i lądują. Co ja na to poradzę, że tak właśnie jest z tymi, co lubią polatać, lubią to i robią.
A teraz to już trochę pochodzę po ziemi i dlatego układam to, co mam napisać. Najpierw chaotycznie i ogólnie o tym, czego Bóg nam na pewno nie każe w kółko robić, a jeśli już nie „nie każe”, to można zakładać, że w kółko czegoś (będzie czego) tam robienie, to raczej przejaw głupoty, a nie pobożności.

Później natomiast mam zamiar wysilić się na cykl tekścików niewielkich na temat moich myśli w konkretnym czasie i miejscu. Zatytułowałem je ogólnie „Kościelne opowieści” i pod tym wspólnym tytułem mam zamiar je napsac. Co to będzie? Będzie. A co? Zobaczycie!
I mam głęboko strasznie, co z tym później zrobicie.
Napiszę i koniec na tym mojej roli. Reszta do tych należy, co oceniają piszących.
Ale, ale, ale… Przypomniałem sobie, że zaraz po tym wpisie powinienem jeszcze wrzucić coś na gorąco z ostatniego mojego wypadu, tj. na temat czegoś, na myśl o czym niektórzy dostają sraczki. Ja byłem blisko i trochę widziałem i nawet motylków żadnych w brzuchu nie czułem, a o czymś takim jak sraczka w ogóle nie pomyślałem.
Ale o tym za chwilę.
A, no i jeszcze tylko, że orzeł wylądował i od razu łup, bo tutaj problemy znów się nawarstwiły.
Cholera by to wzięła, człowiek chwilę polata i zaraz go przyziemność przykuwa do nizin!

No i jeszcze zmiana, taka z ostatniej chwili. Napiszę wszystko powoli, bo życie, kurde, goni i codziennie mi zsyła ileś tam pomysłów. Że też pojemność dysku mojego twardego to wszystko jeszcze mieści! 
Ciekawi pewnie pytają, co robi ten kruk na fotografii zamiast orła? 
A skąd ja wam orła wezmę? 
Przecież wylądował! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...