27 grudnia 2014

Czas na "Czas"

Nie wiem, jak nazwać utwór, który napisałem już w 1994r., a później przez osiem lat wracałem do niego i edytowałem ileś tam razy. Jedni powiedzą, że to baśń, jeszcze inni, że jakaś tam przypowieść, a jeszcze inni, że i to, i to. Powiedzmy tyle, że głównym bohaterem uczyniłem w tej niby-baśni Czas, choć bez Kwika cały utwór rozsypałby się w proch. A może głównym bohaterem Czasu nie jest wcale Czas, tylko Kwik, który z Czasem igra? Niech tam sobie każdy dopowie, co zechce.
Zanim jednak udostępnię test utworu, trochę moich rozważań o samym czasie jako kategorii, której tak bardzo się boimy, przed którą bronimy się wszelkimi sposobami, a jednocześnie ulegamy jej z pokorą!
Zawsze intrygowała mnie kategoria czasu. Odmierzanie godzin, dni, lat, wieków… i tak aż do wieczności, gdzie ta jakże ludzka kategoria miary nie ma racji bytu.
Intryguje mnie czas z wielu powodów, choćby dlatego, że widzę jego działanie na samym sobie, moich rodzicach, rodzeństwie, dzieciach, żonie, moich znajomych, których część już poza granice czasu pobiegła i zatrzymała się w chwili wspomnień.
Z drugiej strony śmieszy mnie, kiedy ludzie próbują bronić się przed nieuchronnością upływu czasu, od niestosownego do wieku zachowania począwszy, a na inwazyjnym odmładzaniu swojego ciała skończywszy.
Jedni chcą czas zatrzymać, drudzy przyspieszyć jego bieg! Ci drudzy sami przyspieszają, tworząc podwaliny pod słynne już powiedzenie „wyścig szczurów”!
Ludzie, chcąc zapanować nad czasem, wpadają w pułapkę pośpiechu, stresu czy nadmiaru zadań do wykonania, a stąd już tylko krok do takich schorzeń fizycznych, jak: problemy z ciśnieniem, ból głowy, zmęczenie, a nawet wyczerpanie organizmu…; już tylko krok do schorzeń psychicznych z zaburzeniami pamięci, depresją i różnorakimi lękami w roli głównej.
Jeśli chcemy ujarzmić czas, podporządkować go sobie, panować nad nim, już na starcie jesteśmy skazani na przegraną, jak Kwik z mojej niby-baśni.
Z naukowego (psychologicznego) punktu widzenia czas zdaje się przyspieszać, gdy my się spieszymy, gdy robimy kilka rzeczy na raz, gdy myślimy o przyszłości, nie bacząc na to, że żyjemy przede wszystkim teraz, gdy reagujemy zamiast inicjować, gdy nie dbamy o siebie, gdy obciążamy się odpowiedzialnością ponad swoją miarę i za dużo obowiązków na siebie bierzemy…
Oczywiście to guzik prawda, że czas przyspiesza! Czas płynie sobie swoim rytmem, tylko my swoimi głupim organizowaniem własnego życia popadamy w złudzenie, paranoję i coś tam jeszcze, że czas goni jak szalony! Tymczasem, jak wspomniałem, czas spokojnie, jednostajnie płynie, a to my gonimy jak oszalali!
Jest taka reguła w zarządzaniu sobą w czasie, którą nazywa się „Regułą Pareto”, a inaczej 80 do 20. Wynika z niej, że 80% wyników naszej pracy, naszych osiągnięć wynika tylko z 20% naszych wysiłków.
Co zatem z pozostałymi 80% wysiłków naszych? Proste! To głupie i niepotrzebne wysiłki, nasze błędy, zbaczanie z drogi, skupianie się na wszystkim, tylko nie na osiąganiu zamierzonych celów.
Jak to zmienić? Znów, niby bardzo łatwo, ale z najłatwiejszymi i prostymi sprawami najtrudniej sobie poradzić – paradoks wykształconego człowieka początku XXI wieku. Trzeba po prostu eliminować z naszych wysiłków to, co zbędne, a robić konieczne. Wtedy z pewnością znajdziemy czas dla siebie, a sam czas nie będzie „przyspieszał”, jak zwykliśmy mówić.
Można też jasno sobie nakreślić, co jest dla nas ważnym celem. Wtedy wszystko, co jest z osiągnięciem tegoż celu związane, jest ważne,
Inną sprawą jest pilność i wytrwałość w dążeniu do celu!
Ostatnio modna jest metoda SMART jako pomoc w osiąganiu wyznaczonych sobie celów. To skrót pochodzący od pierwszych liter angielskich słów: S – SPECYFIK (specyficzny, konkretny), M – MEASURABLE (mierzalny), A – ACCEPTABLE (akceptowany, ambitny), R – RELIABLE (realny, możliwy do osiągnięcia), T – TIME (określony w czasie). Tak trzeba zaplanować swoje cele i drogę do ich osiągnięcia.
Prawda, że gdyby nie zapachniało tu tak modną dziś angielszczyzną, to całe powyższe pisanie byłoby co najmniej o połowę głupsze?
Kończę zapowiedzią, że za dzień, najdalej dwa umieszczę tekst Czasu na blogu! Doszedłem bowiem do wniosku, że koniec z poprawkami! Tekst „idzie” do ludzi i nie będę się już nad nim pastwił. I koniec! I tyle!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...