Nie wiem, jak nazwać utwór, który
napisałem już w 1994r., a później przez osiem lat wracałem do niego i
edytowałem ileś tam razy. Jedni powiedzą, że to baśń, jeszcze inni, że jakaś
tam przypowieść, a jeszcze inni, że i to, i to. Powiedzmy tyle, że głównym
bohaterem uczyniłem w tej niby-baśni Czas, choć bez Kwika cały utwór rozsypałby
się w proch. A może głównym bohaterem Czasu
nie jest wcale Czas, tylko Kwik, który z Czasem igra? Niech tam sobie każdy
dopowie, co zechce.
Zanim jednak udostępnię test utworu,
trochę moich rozważań o samym czasie jako kategorii, której tak bardzo się
boimy, przed którą bronimy się wszelkimi sposobami, a jednocześnie ulegamy jej
z pokorą!
Zawsze intrygowała mnie kategoria
czasu. Odmierzanie godzin, dni, lat, wieków… i tak aż do wieczności, gdzie ta
jakże ludzka kategoria miary nie ma racji bytu.
Intryguje mnie czas z wielu powodów,
choćby dlatego, że widzę jego działanie na samym sobie, moich rodzicach,
rodzeństwie, dzieciach, żonie, moich znajomych, których część już poza granice
czasu pobiegła i zatrzymała się w chwili wspomnień.
Z drugiej strony śmieszy mnie, kiedy
ludzie próbują bronić się przed nieuchronnością upływu czasu, od niestosownego
do wieku zachowania począwszy, a na inwazyjnym odmładzaniu swojego ciała
skończywszy.
Jedni chcą czas zatrzymać, drudzy
przyspieszyć jego bieg! Ci drudzy sami przyspieszają, tworząc podwaliny pod
słynne już powiedzenie „wyścig szczurów”!
Ludzie, chcąc zapanować nad czasem,
wpadają w pułapkę pośpiechu, stresu czy nadmiaru zadań do wykonania, a stąd już
tylko krok do takich schorzeń fizycznych, jak: problemy z ciśnieniem, ból
głowy, zmęczenie, a nawet wyczerpanie organizmu…; już tylko krok do schorzeń psychicznych
z zaburzeniami pamięci, depresją i różnorakimi lękami w roli głównej.
Jeśli chcemy ujarzmić czas,
podporządkować go sobie, panować nad nim, już na starcie jesteśmy skazani na
przegraną, jak Kwik z mojej niby-baśni.
Z naukowego (psychologicznego) punktu
widzenia czas zdaje się przyspieszać, gdy my się spieszymy, gdy robimy kilka
rzeczy na raz, gdy myślimy o przyszłości, nie bacząc na to, że żyjemy przede wszystkim
teraz, gdy reagujemy zamiast inicjować, gdy nie dbamy o siebie, gdy obciążamy
się odpowiedzialnością ponad swoją miarę i za dużo obowiązków na siebie
bierzemy…
Oczywiście to guzik prawda, że czas
przyspiesza! Czas płynie sobie swoim rytmem, tylko my swoimi głupim
organizowaniem własnego życia popadamy w złudzenie, paranoję i coś tam jeszcze,
że czas goni jak szalony! Tymczasem, jak wspomniałem, czas spokojnie,
jednostajnie płynie, a to my gonimy jak oszalali!
Jest taka reguła w zarządzaniu sobą w
czasie, którą nazywa się „Regułą Pareto”, a inaczej 80 do 20. Wynika z niej, że
80% wyników naszej pracy, naszych osiągnięć wynika tylko z 20% naszych wysiłków.
Co zatem z pozostałymi 80% wysiłków naszych?
Proste! To głupie i niepotrzebne wysiłki, nasze błędy, zbaczanie z drogi, skupianie
się na wszystkim, tylko nie na osiąganiu zamierzonych celów.
Jak to zmienić? Znów, niby bardzo
łatwo, ale z najłatwiejszymi i prostymi sprawami najtrudniej sobie poradzić – paradoks
wykształconego człowieka początku XXI wieku. Trzeba po prostu eliminować z
naszych wysiłków to, co zbędne, a robić konieczne. Wtedy z pewnością znajdziemy
czas dla siebie, a sam czas nie będzie „przyspieszał”, jak zwykliśmy mówić.
Można też jasno sobie nakreślić, co
jest dla nas ważnym celem. Wtedy wszystko, co jest z osiągnięciem tegoż celu
związane, jest ważne,
Inną sprawą jest pilność i wytrwałość w
dążeniu do celu!
Ostatnio modna jest metoda SMART jako
pomoc w osiąganiu wyznaczonych sobie celów. To skrót pochodzący od pierwszych
liter angielskich słów: S – SPECYFIK (specyficzny, konkretny), M – MEASURABLE (mierzalny),
A – ACCEPTABLE (akceptowany, ambitny), R – RELIABLE (realny, możliwy do
osiągnięcia), T – TIME (określony w czasie). Tak trzeba zaplanować swoje cele i
drogę do ich osiągnięcia.
Prawda, że gdyby nie zapachniało tu tak
modną dziś angielszczyzną, to całe powyższe pisanie byłoby co najmniej o połowę
głupsze?
Kończę zapowiedzią, że za
dzień, najdalej dwa umieszczę tekst Czasu
na blogu! Doszedłem bowiem do wniosku, że koniec z poprawkami! Tekst „idzie” do
ludzi i nie będę się już nad nim pastwił. I koniec! I tyle!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz