27 grudnia 2014

Przed wyborami

Poniedziałek przed wyborami
Podejmuję decyzję o starcie w wyborach samorządowych. Co mi tam. Mam do wyboru wyjazd do USA i być dekoratorem wnętrz, to jest biegać po zrujnowanych mieszkaniach z młotkiem w ręku i rozwalać to, co jeszcze do rozwalenia pozostało albo wystartować w wyborach samorządowych i zacząć coś budować, zamiast rozwalać.
Gonię jak szalony w kampanii wyborczej. Śpię kilka godzina na dobę, a spać bardzo lubię. Jak w kieracie! Strach myśleć!


Kręte ścieżki
Postanowiłem zatem zostać jednym z 2478 Polaków władających gminami w kraju nad Wisłą. Jak będzie, zobaczymy za kilka dni.
Wielu pisze książki o własnym widzeniu Polski. Jej świetlanej przyszłości i paskudnej przeszłości. Ja postanowiłem tę Polskę trochę zbudować na gminnym poletku. Program mam i przekonuję do niego ludzi.
Trafiłem dziś do ludzi spożywających obiad. Zaprosili mnie do stołu. Zjadłem, podziękowałem i poprosiłem o poparcie w wyborach.
Nie możemy nie poprzeć kogoś, kto z nami siedział przy stole i wspólnie spożywał posiłek, odpowiedzieli przy pożegnaniu.

Jakież kręte są ścieżki docierania do ludzi!. Nie tracę nadziei. Mogę zjeść nawet tysiąc obiadów, byleby pokonać moich przeciwników w wyścigu do fotela wójta.

Wtorek przed wyborami
Wszyscy politycy głośno krzyczą, że ich pomysły na Polskę są najlepsze. Szczęściarzami trzeba nazwać byłych notabli – prezydentów, premierów, ministrów…. Tych wydawnictwa wydają w ciemno, nie wnikając zbytnio w meritum tego, co mają do powiedzenia. Jak to mawiał Kurski?: Ciemny tłum czy ciemna masa to i tak kupi!; mało, reporterzy prześcigają się w tym, żeby delikwentów pytać, układają przy tym pytania i pięknie szlifują pod względem językowym odpowiedzi. W związku z tym taki „były” nie musi się o nic martwić poza mówieniem – odpowiadaniem na pytania.
Ja tymczasem w drodze. Od domu do domu. Od człowieka do człowieka. Będę jeszcze tak wędrował do soboty. Później cisza wyborcza i w niedzielę chwila prawdy.
Nie chcę naprawiać Polski! Chcę zająć się małymi ludzkimi sprawami, nie zapominając o sprawach gminy. Człowiek na pierwszym miejscu.

Środa przed wyborami 
W samorządzie zaczyna się i kończy słabość państwa. Jeśli samorządy będą postrzegane jako siedlisko złodziejstwa, kumoterstwa, kolesiostwa itd., itp., to tak będzie postrzegane państwo i nikt ani nic tego nie zmieni.
Kolejna wyborcza podróż. Kolejne rozmowy i kolejne ludzkie problemy. Nie mam czasu myśleć, rozmyślać o tym, o czym rozmawiam z ludźmi. Część spraw zapisuję, żeby przemyśleć je później. Może będzie na to czas!
Doskwiera mi samotność w tej kampanii. Tylko w kilku miejscowościach mam znajomych, którzy mi pomagają.
Zwolennicy moich przeciwników jadą po mnie niemiłosiernie!
Nie potrafię obrzucać kogoś błotem! Zwłaszcza kogoś, kogo nie znam!

Czwartek przed wyborami
Po drodze przychodzi mi na myśl, że aby samorząd był zdrowy, prawo musi być jednoznaczne i bardzo życiowe, a urzędnicy przyjaźnie nastawieni do pozytywnego załatwiania spraw. Pracownik samorządowy nie powinien zastawiać się przepisem tylko po to, aby sprawy nie załatwić. Musi wykorzystać przepisy na całego, aby sprawę załatwić!

Trochę Polski w głowie
Dziś ogólnopolska polityka to takie pierdu – pierdu – pierdu dla samego pierdu – pierdu – pierdu… i nic więcej. Nic z tego nie wynika!
Tomasz Lis wpadł w jednej ze swoich książek na pomysł, aby zakleić plastrem usta polityków. Już nie wiem, w jakim kraju żyję. Czy ten facet, wymieniany swego czasu nawet jako kandydat na Prezydenta RP, mówi poważnie? Gość uważany jest za jednego z najlepszych dziennikarzy telewizyjnych, to czy naprawdę i poważnie publicznie głosi takie niedorzeczności? Ciekawe czy traktuje siebie poważnie?
Jeśli osoba, którą opinia publiczna albo dziennikarska kaczka kreowały na Prezydenta Polski, ma takie pomysły na rozwiązanie problemów, nawet wypowiadane w żartach czy ironicznie na łamach swojej książki, to sprawia mi tym ból i potwierdza infantylizację tzw. elit.
Szkoda, że nie wspomniał, iż w Polsce kulą u nogi państwa są ustawy dające przywileje określonym grupom zawodowym albo ustawa o związkach zawodowych, a tych w Polsce jest bez liku i sensu.
Nie było i nie ma też zdecydowanego działania na rzecz samorządów, które zamiast rozwijać się na miarę marzeń swoich liderów, krępowane są bzdurnym prawem albo jeszcze bardziej niż bzdurne prawo ograniczane w działaniach poczynaniami w świetle bzdurnego prawa urzędasów szczebli rządowych.
Szkoda, że autor tego nie dostrzega. Kreuje się przy tym na bardzo mądrego i wszechogarniającego problemy kraju, w którym mieszka i w którym zarabia niezłe pieniądze jako dziennikarz. Może właśnie to ostatnie sprawia, że pewnych spraw nie widzi.

U siebie 
Znów drodze.
Już nawet nie pamiętam, z kim wczoraj rozmawiałem. Zlewają mi się ludzkie twarze. Piętrzą się we mnie ludzkie problemy. Kłębią się w mojej głowie pomysły na moją małą ojczyznę.
W sumie jestem już kłębkiem nerwów i padam na nos.
Chyba bardziej chce mi się spać, niż wygrać wybory.

Piątek przed wyborami
Koniec jazdy. Właśnie wróciłem w ostatniego spotkania wyborczego.
Jutro cisza wyborcza. W niedzielę wybory.
Jest późna noc. Oglądam moje oświadczenie, w którym wyrażam zgodę na kandydowanie na wójta. Od tego formalnie wszystko się zaczęło, choć w głowie sprawa była już rozstrzygnięta wczesną wiosną.
Aż boję się jutrzejszego lenistwa. O niedzieli nie wspomnę.
Nie ma nic gorszego, jak być zdanym na łaskę i niełaskę wyborców!
Nie wiem, co mnie pchnęło do tego kroku?
Nie myśleć! Muszę się położyć!

Sobota przed wyborami
Piję kawę, a za oknem jesień. Nie mogę przypomnieć sobie tegorocznego lata. Co tam lato! Przegapiłem też wiosnę i jej zieloną bujność drzew. Odradzanie trawy. Radość nowego życia.
Jakbym był poza. Cały czas myślałem o kampanii, a i tak nie wszędzie dotarłem.
Teraz myślę, co można było zrobić lepiej. Bez sensu! Nie mam już na to wpływu!
Trzeba czekać!

Niedziela wyborcza
Cały dzień nie mogłem sobie znaleźć miejsca.
Teraz, kiedy zbliża się północ, wiem, że zająłem drugie miejsce.
Jestem w drugiej turze! Zatem wszystko zaczyna się od nowa w wyborczej jeździe!
Przede mną kolejna kampania. Jak to przeżyć?
Trzeba jeździć! Nie ma nic za darmo! Im większy wysiłek, tym sukces bardziej smakuje!
c.d.n. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...