Kogo kopnąć można bez poczucia winy? Komu
dołożyć można słowem i czynem, i jeszcze oczami sprawiedliwego świecić przed światem zakłamanym? Kto może przyjąć niejeden cios i
nadstawić drugi policzek, a kto tego nijak zrozumieć nie potrafi?
Są i jedni, i drudzy w naszym
otoczeniu. Miejcie oczy do patrzenia! Trzeba patrzeć i widzieć! Trzeba nawet mieć widzenia!
To, że Polacy uwielbiają kopać
słabszych, szydzić z nich, czynić ze słabszych obiekty drwin i kpin; okazywać w
mowie i czynach brak szacunku słabszym…, to chyba wie każdy myślący Polak w
miarę oceniający zachowanie innych.
Tu paradoks, bo z jednej strony z
upodobaniem słabszych i upadających kopiemy, a z drugiej – jakże im
współczujemy! Na ile tylko współczujemy słowem, a na ile sercem szczerym? Oto jest
pytanie na miarę klasyka literatury!
Zaryzykujemy jednak, że chętniej, my
Polacy, kopiemy niż współczujemy. Na przykład w Polsce, przeciętny Polak
katolik, czyli już w połowie prawdziwy patriota (żeby był pełnoprawnym
patriotą, musi być koniecznie heteroseksualistą, wyznawać prawicowe poglądy, nienawidzić
Rosjan i Niemców, nie do końca ufać Amerykanom, słuchać i oglądać tylko tych
słusznych mediów, czytać tylko kilka słusznych tytułów prasowych i słuchać
księży – tych niezbyt rozgarniętych, z klapami na oczach, ale zaślepionych
swoją wyjątkowością i uważających się za jedynie wiedzących przede wszystkim…)
może sobie bez problemu w Polsce znaleźć kogoś do kopania. Nie brakuje przecież
u nas gejów, lesbijek, transwestytów, transseksualistów, ateistów, innowierców,
pijaczków, bezdomnych… W takiej masie inności, której, ów już w połowie patriota
może, a w pełni patriota w zupełności znieść nie powinien, ale obaj powinni znaleźć
sobie jak najbardziej żywy obiekt, na którym mogliby sobie całkiem nieźle poużywać,
rozładować swoje patriotyczne emocje, poćwiczyć sztuki ulicznych, wiecowych
walk, a przy tej jakże przyjemnej okazji udowodnić sobie i całemu światu zza
płotu, że się prawdziwym Polakiem patriotą jest i basta!
O ile jednak większość z tychże
kopanych walczy o swoje prawa, dobija się o szacunek albo wybija pięściami, jak
Rafaela, prawo do równego traktowania, o tyle jest taka międzynarodowa, wcale
niemała, grupa ludzi, którzy nie tylko nie domagają się szacunku, ale zdają się
być szczęśliwymi, gdy ten czy ów (i nieważne czy pól, pełny patriota polski)
ich kopnie i pozbawi szacunku. Mało tego, oni sami sobie często odmawiają
szacunku i nawet cieszą się, gdy są kopani, gdy ktoś do pieca im dokłada.
Nie wiem, czemu to ma służyć? Nie mam
pojęcia, po jaką cholerę tak się podkładać współczesnym socjologicznym
dewiantom? Nie przekonujcie mnie, ale i tak twierdzę, że to jest chore!
O kim mowa? O Alkoholikach w rzeczy
samej! A zwłaszcza o tych trzeźwych czy też trzeźwiejących Alkoholikach!
Skąd, do diaska, u mnie takie myślenie?
Ci, co mnie znają, wiedzą doskonale, że za kołnierz nie wylewam! Ano pewnie
dlatego, że nie wylewam! Niejedno też w życiu przez gorzałkę czarodziejkę straciłem,
a przez nieprzespane w domu noce straciłem!
Jeśli zdrowie dopisze, to rozwinę myśli
swoje i zamknę je odpowiednią pointą! Jeśli mi się przy tym trochę batów
otrzymać uda, to będę wdzięczny, ale na pewno nie za to, że mógłbym być jednym
z tych, co tak skromnie i poniżająco często os obie mówią.
Alkoholicy, weźcie za mordę
swój los, a tych obok, co niby mądrzejsi i porządniejsi, bo nigdy po pijaku bruku
nosem nie zaliczyli, w łeb walnąć trzeba i pokazać, że warci jesteście dużo
więcej niż ci, co krzyżem w kościołach leżą i wstać nie powinni, gdyby Bóg
miłosierny nie odpuścił im ich win, których sami zobaczyć nie mogą i z których
spowiadać im się ich sumienie zakłamane nakazać nie może, bo i jak?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz