29 grudnia 2014

Dlaczego rzadko chodzę do kościoła?

Gdyby ktoś znienacka zadał mi pytanie zawarte w tytule, zaprosiłbym go na całonocny spacer i próbował pod gwiaździstym niebem, być może przy blasku Księżyca, wyłożyć to, co niedoszłego marianina, w Kościele katolickim razi, mierzi, czego nie toleruję, jak rozumiem kościół jako wspólnotę i dlaczego sporadycznie w kościele bywam.

Na blogu również postaram się to powoli przedstawić, ale powoli, ponieważ mam w tym temacie taką burzę myśli, że muszę to najpierw sensownie poukładać.
Od razu zaznaczam, że nie będzie to lektura dla tzw. pobożnych polskich katolików, którzy też mają swój udział w tym, że w kościele bywam od święta; nie jest to lektura dla tych, którzy swoje życie podporządkowali nauce Kk, bo mogę im swoim pisaniem wyrządzić krzywdę, a krzywdy nikomu swoim pisaniem czynić nie chcę; nie jest to w końcu lektura dla tych, którym jest wszystko jedno, dla których dobrze jest jak jest!

Jeśli natomiast ktoś próbuje odnaleźć siebie w przepaściach ducha, nie boi się przedzierać przez chaszcze niepewnego, nie boi się lęku przed nieznanym, to może przez chwilę popłyniemy razem – jak pisał Zbigniew Herbert – pod prąd, do źródeł. I znów Z. H. – z prądem płyną śmieci!
Dzisiaj zacznijmy naszą wspólną wędrówkę, równie wspólną lekturą wiersza Zbigniewa Herberta Homilia! To naprawdę świetny początek albo wstęp do tematu.

Homilia
Na ambonie mówi tłusty pasterz
i cień pada na kościelny mur
a lud boży zasłuchany zapłakany
płoną świece - blaski ikon - milczy chór

płyną słowa nad głowami się unoszą
jaki dziwny ma ten kapłan głosu organ
ani żeński ani męski ni anielski
także woda z ust płynąca to nie Jordan

bo dla księdza - proszę księdza - to jest wszystko takie proste
Pan Bóg stworzył muchę żeby ptaszek miał co jeść
Pan Bóg daje dzieci i na dzieci i na kościół
prosta ręka - prosta ryba - prosta sieć

może tak należy mówić ludziom cichym ufającym
obiecywać - deszcze łaski - światło - cud
lecz są także tacy którzy wątpią niepokorni
bądźmy szczerzy - to jest także boży lud

proszę księdza ja naprawdę Go szukałem
i błądziłem w noc burzliwą pośród skał
piłem piasek jadłem kamień i samotność
tylko Krzyż płonący w górze trwał

i czytałem Ojców Wschodu i Zachodu
opis raju przesłodzony - zapis trwogi -
i sądziłem że z kart książek Znak powstanie
ale milczał - niepojęty Logos

pewnie ksiądz mnie nie pochowa w świętej ziemi
- ziemia jest szeroka zasnę sam
i odejdę w dal - z Żydami odmieńcami
bezszelestnie zwinę życia cały kram

na ambonie mówi w kółko pasterz
mówi do mnie - bracie mówi do mnie - ty
ale ja naprawdę chcę się tylko zastrzec

że go nie znam i że smutno mi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...