Gdyby ktoś znienacka zadał mi pytanie
zawarte w tytule, zaprosiłbym go na całonocny spacer i próbował pod gwiaździstym
niebem, być może przy blasku Księżyca, wyłożyć to, co niedoszłego marianina, w
Kościele katolickim razi, mierzi, czego nie toleruję, jak rozumiem kościół jako
wspólnotę i dlaczego sporadycznie w kościele bywam.
Na blogu również postaram się to powoli
przedstawić, ale powoli, ponieważ mam w tym temacie taką burzę myśli, że muszę
to najpierw sensownie poukładać.
Od razu zaznaczam, że nie będzie to
lektura dla tzw. pobożnych polskich katolików, którzy też mają swój udział w
tym, że w kościele bywam od święta; nie jest to lektura dla tych, którzy swoje
życie podporządkowali nauce Kk, bo mogę im swoim pisaniem wyrządzić krzywdę, a
krzywdy nikomu swoim pisaniem czynić nie chcę; nie jest to w końcu lektura dla
tych, którym jest wszystko jedno, dla których dobrze jest jak jest!
Jeśli natomiast ktoś próbuje odnaleźć
siebie w przepaściach ducha, nie boi się przedzierać przez chaszcze niepewnego,
nie boi się lęku przed nieznanym, to może przez chwilę popłyniemy razem – jak pisał
Zbigniew Herbert – pod prąd, do źródeł. I znów Z. H. – z prądem płyną śmieci!
Dzisiaj zacznijmy naszą wspólną wędrówkę,
równie wspólną lekturą wiersza Zbigniewa Herberta Homilia! To naprawdę świetny początek albo wstęp do tematu.
Homilia
Na ambonie mówi tłusty pasterz
i cień pada na kościelny mur
a lud boży zasłuchany zapłakany
płoną świece - blaski ikon - milczy chór
płyną słowa nad głowami się unoszą
jaki dziwny ma ten kapłan głosu organ
ani żeński ani męski ni anielski
także woda z ust płynąca to nie Jordan
bo dla księdza - proszę księdza - to jest wszystko takie
proste
Pan Bóg stworzył muchę żeby ptaszek miał co jeść
Pan Bóg daje dzieci i na dzieci i na kościół
prosta ręka - prosta ryba - prosta sieć
może tak należy mówić ludziom cichym ufającym
obiecywać - deszcze łaski - światło - cud
lecz są także tacy którzy wątpią niepokorni
bądźmy szczerzy - to jest także boży lud
proszę księdza ja naprawdę Go szukałem
i błądziłem w noc burzliwą pośród skał
piłem piasek jadłem kamień i samotność
tylko Krzyż płonący w górze trwał
i czytałem Ojców Wschodu i Zachodu
opis raju przesłodzony - zapis trwogi -
i sądziłem że z kart książek Znak powstanie
ale milczał - niepojęty Logos
pewnie ksiądz mnie nie pochowa w świętej ziemi
- ziemia jest szeroka zasnę sam
i odejdę w dal - z Żydami odmieńcami
bezszelestnie zwinę życia cały kram
na ambonie mówi w kółko pasterz
mówi do mnie - bracie mówi do mnie - ty
ale ja naprawdę chcę się tylko zastrzec
że go nie znam i że smutno mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz