26 grudnia 2014

Szacunek po polsku

Trzeba być sobą! Ileż razy już to słyszałem! A jeśli jestem dwulicowy, zakłamany, nie potrafię szanować siebie i innych, jestem niesprawiedliwy w osądach, w ogóle osądzam innych, choć wiem, że to podłe i małe, zazdroszczę innym sukcesu, nienawidzę swoich porażek, a porażkami innych karmię się jak chlebem naszym powszednim, żeby płomień złośliwej radości we mnie nie wygasł…, to też mam być sobą?
NIE! Po stokroć NIE!
Egzorcyzmów mi trzeba, żebym sobą mógł wreszcie być!

Przeciętny Polak szanuje drugiego Polaka tylko do momentu, kiedy zdoła go, w swoim przekonaniu, ograć!
Ludzie, którzy wykonują swoją pracę na rzecz innych – lekarze, nauczyciele, urzędnicy, przedsiębiorcy, usługodawcy, księża, politycy, przedsiębiorcy pogrzebowi….. wszyscy. Ludzie ci często są przez opinię publiczną określani całą masą epitetów, przyszywane im są łatki: cwaniaka, mądrali, kręciela, wyzyskiwacza, manipulanta, szalbierza… i co tam tylko ślina na język przyniesie!
Najczęściej okazujemy szacunek tym, od których czegoś chcemy, od których oczekujemy przysługi, od których zależy coś, na czym nam zależy. Najczęściej szanujemy tych, dzięki którym możemy coś ugrać dla siebie!
W skrócie: Szanujemy tych, którzy są nam potrzebni!
Nasz szacunek pryska jak bańka mydlana, kiedy dana osoba przestaje nam być potrzebna, kiedy przestajemy być od niej zależni, kiedy swoją pozycją, pracą czy chęciami nie jest w stanie spełnić naszych życzeń albo żądań, albo nasze życzenia i oczekiwania już spełniła!
Jakże kochamy i szanujemy lekarzy, kiedy szwankujemy na zdrowiu my albo nasi bliscy, a lekarze przynoszą oczekiwaną pomoc!
Jakże szanujemy i kochamy personel medyczny i cywilny szpitali, gdy przebywamy tam i otrzymujemy oczekiwaną pomoc!
Jakże szanujemy i kochamy nauczycieli, gdy pomagają naszemu dziecku w problemach edukacyjnych czy wychowawczych!
Jakże kochamy i szanujemy urzędników wszelkiego szczebla, gdy borykamy się z kolejnym donosem życzliwego sąsiada albo mamy do załatwienia pilną, gardłową sprawę!
Jakże kochamy i szanujemy wszystkich, od których w danej chwili jesteśmy zależni czy potrzebujemy ich pomocy!
Jednak niech tylko miną nasze czy naszych najbliższych problemy zdrowotne, ale lekarze stają się guzdrałami, niedostępni, bogacą się na nas za nic nierobienie, w szpitalach to tylko piją i domagają się coraz to nowych podwyżek, a za taką robotę, to i tyle, co dostają, nie powinni dostawać!
Niech no tylko dzieciak z problemami w nauce albo w wychowaniu cudem ukończy daną szkołę, nauczyciele stają się katami, czepialskimi, wymyślają cuda niewidy, niedouczeni i w ogóle to świat i ludzie poradziliby sobie bez tej grupy zawodowej!
Niech no tylko nasza sprawa urzędowa zostanie pozytywnie załatwiona, a donos z urzędowego punktu widzenia stanie się niezasadny, to pamięć nas szybko zawodzi i urzędnicy stają się armią ludzi tylko pijących kawę, pierdzących w stołki, nic nierobiących poza utrudnianiem porządnym ludziom życia! I jeszcze pieniądze za to biorą!
Nie zapachniało jeszcze tu polskim przeciętnym podwórkiem?
Nie będę pisał o politykach, przedsiębiorcach czy księżach…, bo tam zachowanie przeciętnego Polaka oko w oko z przedstawicielem danej grupy to jedno, a jego opinia poza plecami tychże przedstawicieli, to drugie! I to w tak wielkiej dysharmonii, że nie potrafię tego ogarnąć!
Nawet właściciel zakładu pogrzebowego, który jak najlepiej wykonał swoją robotę, po jej wykonaniu nie ma co liczyć na szacunek, bo usługa coś tam nie taka i przede wszystkim za drogo! Jak zawsze!
I jak tu Polakom egzorcyzmów nie trzeba? Może w ten sposób ktoś odczyniłby w wielu z nas to, co zaszczepiło w nas tę dwoistość (okazywania szacunku i jego braku do tych samych osób jednocześnie) niezrozumiałą!
Światełko w tunelu!
Mój znajomy oznajmił mi ostatnio, że wygrał swoje pierwsze stracie z nowotworem! Ucieszyłem się jak jasna cholera! Podczas spotkania opowiadał mi o swoim pobycie w szpitalu, gdzie spotkał lekarza, który powiedział mu: To ty musisz walczyć!
Zrozumiałem! Wygrałem! Mówił mi znajomy. Po chwili dodał: Wiesz, to słowa tego lekarza pomogły mi wygrać! Jestem mu za to wdzięczny!
Można być sobą! Pomyślałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...