28 grudnia 2014

No to czas na "Czas"!

1.

Zaznaczmy na początku, iż nie idzie o to, aby opowiedzieć kolejną baśń, w której wszystko pięknie się kończy – dobro tryumfuje nad złem, mądrość nad głupotą, światło nad ciemnością, czarne charaktery ponoszą klęskę, a sprawiedliwi żyją długo i szczęśliwie.
Prawdę mówiąc, gdybyśmy chcieli napisać kolejną baśń w starym stylu, nic by z tego nie wyszło. Nikt bowiem dzisiaj nie uwierzy, że dobro zawsze wygrywa ze złem, mądrość góruje nad głupotą albo że czarne charaktery koniecznie muszą ponieść klęskę. A już na pewno nie da się tego wmówić dzieciom.
Jeszcze trudniej wmówić dzieciom, że wszystko pięknie się kończy, jak to bywało w starych baśniach. Może lepiej zatem w ogóle zakończenia nie pisać… Niech każdy sobie sam dopisze własne albo niechaj każdy ma wpływ na zakończenie, którego tu po prostu nie będzie.
Opowiedzmy zatem tę inną historię niż dotychczasowe baśnie. Wydarzyła się ona tam i tu, czyli nigdzie i wszędzie oraz teraz i dawno, a może nawet jutro, czyli wcale mogła się nie wydarzyć i zawsze, zatem mogła dziać się wczoraj i być może nadal się dzieje.
Właśnie w tak określonym miejscu i czasie żył król Bonus. Mądry człowiek, co czyni go niezwykle rzadkim okazem wśród królów, oczywiście królów baśniowych, a może nie tylko?
Bonus kierował się w życiu prostą zasadą – aby osiągnąć sukces, trzeba pracować. Bez żadnej kombinatorki, tylko tyrać zgodnie z sumieniem i powierzonymi albo przyjętymi na siebie obowiązkami. Nie przywiązując zatem zbyt wielkiej wagi do swojego królewskiego stanu, kiedy tylko nadarzyła się okazja, pracował ciężko wraz z podwładnymi.
Nietrudno się domyśleć, że Bonus nie był jakimś tam delikatnisiem – królikiem czy miernotą, jak inni baśniowi władcy, przeciwnie – był prawdziwym władcą, przywódcą, twardzielem i zdecydowanie wolał machać toporem w lesie, niż wywijać berłem czy wąchać róże w zamkowych ogrodach.
Po tym, co wiemy o królu, nie zdziwi nas fakt, że wraz ze swoją małżonką Verą mieszkali w skromnym zamku na szczycie skromnej, bo naprawdę niewysokiej góry. Królowa, chcąc dorównać mężowi w pracowitości i skromności, również starała się nie być żadną lalusią – paniusią z wydelikaconymi, mytymi w kozim mleku rączkami, ale pewną siebie, energiczną, zdecydowaną i tryskającą zdrowiem kobietą. Była, jak mąż pracowita, i dawała temu wyraz na każdym kroku.
Ogólnie rzecz biorąc, nasza para znacznie odbiegała od obowiązujących w baśniach standardów królewskich. Może to był główny powód, że do tej pory nikt nie śmiał o nich wspomnieć ani słowem. Bo jak tu pisać o mądrym i pracowitym władcy w świecie pełnym swawoli i marnotrawstwa albo o takiej królowej? Dziś to takie niemodne, a nawet nieprawdopodobne, jak w prawdziwych baśniach.
Z tego właśnie powodu o nich wspominamy, gdyż wierzymy, że tacy ludzie istnieją na świecie, tym bardziej w baśniach czy też historiach opowiadanych dzieciom i dorosłym przed zaśnięciem, a że trudno im się przebijać przez blask sloganów i reklamowych ułud, to już temat na zupełnie inną bajkę.

2

Kilka godzin pieszej wędrówki od zamku Bonusa i Very, wśród lasów i rwących strumieni, położona była niewielka wioska drwali. Mieszkali w niej między innymi Siłacz z żoną Drobinką. Tak naprawdę nazywali się Kor i Sun. Mieszkańcy wioski jednak zapomnieli ich prawdziwe imiona ze względu na przypisane im przydomki. On był silny jak tur, toteż imię Siłacz wszystkim kojarzyło się z jego posturą; ona zaś delikatna była jak źdźbło trawy i żadne imię poza Drobinką nie pasowało do niej lepiej.
Zresztą to tylko imiona. Umówione wyrazy określające tego czy owego śmiertelnika. Mieszkańcy wioski, jak przystało na ludzi mądrych i praktycznych, mieli poważniejsze sprawy na głowie niż pamiętanie prawdziwych imion poszczególnych członków swojej społeczności. Wszyscy wiedzieli, że nie imię, ale postępowanie człowieka, świadczy o jego wartości.
Siłacz i Drobinka nie byli jedynymi poddanymi w królestwie, ale wspomnieć o nich musimy, gdyż w tej historii odegrali bardzo ważną rolę. Dlaczego? Powoli. Wszystko wyjaśni się po drodze.
Nie wiem czy powinienem jeszcze dodać, że król kochał wszystkich swoich poddanych? Oczywiście, że nie muszę o tym wspominać, ale czynię to, ponieważ nie wszyscy dotąd go znali! Wspomnę też o tym, że Siłacza kochał nad wszystkich!. I znów, dlaczego? Cierpliwości, cierpliwości, cierpliwości! Wszak wszyscy wiemy, iż cierpliwość jest cechą nie tylko ludzi mądrych, ale przede wszystkim wielkich. Wszyscy też wiemy, że cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce słodkie.

1 komentarz:

  1. Piękna bajka chociaż dostrzegam w niej pewne autentyczne wydarzenia i ludzi :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...