1.
Zaznaczmy
na początku, iż nie idzie o to, aby opowiedzieć kolejną baśń, w której wszystko
pięknie się kończy – dobro tryumfuje nad złem, mądrość nad głupotą, światło nad
ciemnością, czarne charaktery ponoszą klęskę, a sprawiedliwi żyją długo i
szczęśliwie.
Prawdę
mówiąc, gdybyśmy chcieli napisać kolejną baśń w starym stylu, nic by z tego nie
wyszło. Nikt bowiem dzisiaj nie uwierzy, że dobro zawsze wygrywa ze złem,
mądrość góruje nad głupotą albo że czarne charaktery koniecznie muszą ponieść
klęskę. A już na pewno nie da się tego wmówić dzieciom.
Jeszcze
trudniej wmówić dzieciom, że wszystko pięknie się kończy, jak to bywało w
starych baśniach. Może lepiej zatem w ogóle zakończenia nie pisać… Niech każdy
sobie sam dopisze własne albo niechaj każdy ma wpływ na zakończenie, którego tu
po prostu nie będzie.
Opowiedzmy
zatem tę inną historię niż dotychczasowe baśnie. Wydarzyła się ona tam i tu, czyli nigdzie i wszędzie oraz teraz i dawno, a może
nawet jutro, czyli wcale mogła się nie wydarzyć i zawsze, zatem mogła dziać się wczoraj i być
może nadal się dzieje.
Właśnie
w tak określonym miejscu i czasie żył król Bonus. Mądry człowiek, co czyni go
niezwykle rzadkim okazem wśród królów, oczywiście królów baśniowych, a może nie
tylko?
Bonus
kierował się w życiu prostą zasadą – aby osiągnąć sukces, trzeba pracować. Bez
żadnej kombinatorki, tylko tyrać zgodnie z sumieniem i powierzonymi albo
przyjętymi na siebie obowiązkami. Nie przywiązując zatem zbyt wielkiej wagi do
swojego królewskiego stanu, kiedy tylko nadarzyła się okazja, pracował ciężko
wraz z podwładnymi.
Nietrudno
się domyśleć, że Bonus nie był jakimś tam delikatnisiem – królikiem czy
miernotą, jak inni baśniowi władcy, przeciwnie – był prawdziwym władcą,
przywódcą, twardzielem i zdecydowanie wolał machać toporem w lesie, niż wywijać
berłem czy wąchać róże w zamkowych ogrodach.
Po tym,
co wiemy o królu, nie zdziwi nas fakt, że wraz ze swoją małżonką Verą mieszkali
w skromnym zamku na szczycie skromnej, bo naprawdę niewysokiej góry. Królowa,
chcąc dorównać mężowi w pracowitości i skromności, również starała się nie być
żadną lalusią – paniusią z wydelikaconymi, mytymi w kozim mleku rączkami, ale
pewną siebie, energiczną, zdecydowaną i tryskającą zdrowiem kobietą. Była, jak
mąż pracowita, i dawała temu wyraz na każdym kroku.
Ogólnie
rzecz biorąc, nasza para znacznie odbiegała od obowiązujących w baśniach standardów
królewskich. Może to był główny powód, że do tej pory nikt nie śmiał o nich
wspomnieć ani słowem. Bo jak tu pisać o mądrym i pracowitym władcy w świecie
pełnym swawoli i marnotrawstwa albo o takiej królowej? Dziś to takie niemodne,
a nawet nieprawdopodobne, jak w prawdziwych baśniach.
Z tego
właśnie powodu o nich wspominamy, gdyż wierzymy, że tacy ludzie istnieją na
świecie, tym bardziej w baśniach czy też historiach opowiadanych dzieciom i
dorosłym przed zaśnięciem, a że trudno im się przebijać przez blask sloganów i
reklamowych ułud, to już temat na zupełnie inną bajkę.
2
Kilka
godzin pieszej wędrówki od zamku Bonusa i Very, wśród lasów i rwących strumieni,
położona była niewielka wioska drwali. Mieszkali w niej między innymi Siłacz z
żoną Drobinką. Tak naprawdę nazywali się Kor i Sun. Mieszkańcy wioski jednak
zapomnieli ich prawdziwe imiona ze względu na przypisane im przydomki. On był
silny jak tur, toteż imię Siłacz wszystkim kojarzyło się z jego posturą; ona
zaś delikatna była jak źdźbło trawy i żadne imię poza Drobinką nie pasowało do
niej lepiej.
Zresztą
to tylko imiona. Umówione wyrazy określające tego czy owego śmiertelnika.
Mieszkańcy wioski, jak przystało na ludzi mądrych i praktycznych, mieli
poważniejsze sprawy na głowie niż pamiętanie prawdziwych imion poszczególnych
członków swojej społeczności. Wszyscy wiedzieli, że nie imię, ale postępowanie
człowieka, świadczy o jego wartości.
Siłacz
i Drobinka nie byli jedynymi poddanymi w królestwie, ale wspomnieć o nich
musimy, gdyż w tej historii odegrali bardzo ważną rolę. Dlaczego? Powoli.
Wszystko wyjaśni się po drodze.
Nie
wiem czy powinienem jeszcze dodać, że król kochał wszystkich swoich poddanych?
Oczywiście, że nie muszę o tym wspominać, ale czynię to, ponieważ nie wszyscy
dotąd go znali! Wspomnę też o tym, że Siłacza kochał nad wszystkich!. I znów, dlaczego?
Cierpliwości, cierpliwości, cierpliwości! Wszak wszyscy wiemy, iż cierpliwość
jest cechą nie tylko ludzi mądrych, ale przede wszystkim wielkich. Wszyscy też wiemy,
że cierpliwość jest gorzka, ale jej owoce słodkie.
Piękna bajka chociaż dostrzegam w niej pewne autentyczne wydarzenia i ludzi :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń