27 grudnia 2014

Sg - kolejna odsłona

Trochę o samych samorządowcach
Samorządowcy w potocznym myśleniu autochtonów to zbiorowisko nieuków, nierobów, niedojdów, łgarzy, szalbierzy, łapowników, snobów, megalomanów, durniów, lokalnych burżujów, kręcieli, złośliwców i gdzieś tam na szarym końcu i drobnym drukiem, jak sprostowanie i przeprosiny w lokalnej prasie albo haczyki prawne i ukryte treści rzekomo rewelacyjnej umowy, lokalni liderzy.
Nasz bohater boi się głośno pisać LIDERZY, gdyż opinia publiczna z końca świata zna ich tylko jako tych pierwszych, wymienionych powyżej, choć trzeba tu zaznaczyć, że powyższa lista określeń samorządowców nie wyczerpuje absolutnie tematu, a jedynie go naświetla. Wszystko zależy od bujnej wyobraźni tych, co samorządowców oceniają według własnej miary.
Boi się też pisać głośno LIDERZY, albowiem zna osobiście tylu samorządowców, którzy z liderowaniem minęli się już w chwili narodzin i nigdy nie zeszli na dobre, ale skoro literatura przedmiotu tak każe, napiszmy cichutko – samorządowcy to lokalni liderzy. Umysł drąży myśl o liderach. Dobrze, niech będzie – samorządowcy to liderzy, ale skoro w wielu przypadkach ci liderzy nie mają nic wspólnego z liderowaniem i nie mają bladego pojęcia z czym to się zjada, to są oni bez wątpienia liderami im podobnych wyborców albo liderami wyborców niemających żadnej alternatywy za kotarą w lokalu wyborczym.
Nasz bohater wie doskonale, że większość samorządowego zła można śmiało przypisać samym samorządowcom, choćby dlatego, że większość z nich uparcie milczy, zgadza się, wtapia w rządowe pomysły niweczące ideę samorządności, nie daje sobie czasu ani szansy na przemyślenie tematu, za to z lubością przytakuje powielaniu utartym wzorcom zachowań, rozwiązań, myślenia.
Cała reszta miejscowych malkontentów, niebędących samorządowcami, to tylko nikły ułamek procenta samorządowej niedoli lokalnej społeczności, dlatego nasz bohater nie będzie roztrząsał się tu nad rolą lokalnych krytyków, plotkarzy, obrońców wątpliwej moralności, podwórkowych etyków i tym podobnych bobków. Sami utoną w swojej nienawiści, krytykanctwie i niezadowoleniu ze wszystkiego i wszystkich.
Nasz bohater wie, że to właśnie tak zwani lokalni liderzy, niemający nic wspólnego z przywództwem, odpowiadają za samorządową miernotę.
Jeśli ktoś się z tym nie zgadza lub wie, że jest inaczej, niech krzyczy. Jeśli ktoś nie ma na ten temat zdania, niech zamilknie na wieki!
Jak zmienić postrzeganie samorządowców przez autochtonów i lokalnych malkontentów? Do cholery, to proste! Trzeba krzyczeć – krzyczeć wszystkim wokół: Spójrzcie i zobaczcie, tumany, robimy całkiem dobrą robotę, tracimy przy tym zdrowie i nerwy; odpieprzcie się i jeśli nie chcecie pomagać, do przynajmniej nie przeszkadzajcie. Won!
Tyle wystarczy! Krzyknąć jednak trzeba odważnie i bez patrzenia na konsekwencje, bo przecież zaraz ci wszyscy, których z lekka ukłuje taki akt odwagi postarają się ze wszech miar, żeby udowodnić krzyczącemu samorządowcowi, że to właśnie oni mają rację i że on jest wszystkiemu winien, a przecież wiemy, że to guzik prawda!
Czy nasz bohater krzyczał? Za mało! Sam siebie potępia, że o wiele za mało!
Mogą jeszcze samorządowcy krzyknąć – ależ ludzie nas wybierają w coraz to kolejnych wyborach!
Super! Jasne, że wybierają, a zaraz po wyborach jeszcze bardziej niż przed wyborami na tych właśnie co wybranych narzekają, psioczą, rozliczają z każdego słowa, chcą natychmiastowej realizacji obietnic. Zero czekania! Dawaj! A jeśli nie, to kopa w następnych wyborach! Wyborcy najczęściej nie myślą o gminie, tylko o szybkiej realizacji obietnic! A jeśli ten czy ów wyborca może przy tym sobie coś ugrać, to nie ma żadnego czekania!
Nikt nie chce zrozumieć, że ty, biedny wójcie, musisz mieć odrobinę czasu na realizację tego i owego. Musisz od nowa przemyśleć to, co w kolorowym czasie wyborczym, karnawale wyborczym, wyborczym odurzeniu, jarmarku obietnic, świetlanych planów… Musisz przemyśleć gówno rzucone w kierunku przeciwników, kłody pod twoimi nogami, świnie podłożone tobie i przez ciebie... Trzeba to wszystko przemyśleć! Można się w tym pogubić! Wielu się gubi! Potrzeba czasu, żeby to poukładać, a przede wszystkim, aby dojść do siebie i ruszyć z robotą!

Wyborcy jednak nie chcą czekać. Zatem jesteś winny samorządowego zła! Jesteś winny!
(...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...