Trochę o samych samorządowcach
Samorządowcy w
potocznym myśleniu autochtonów to zbiorowisko nieuków, nierobów, niedojdów,
łgarzy, szalbierzy, łapowników, snobów, megalomanów, durniów, lokalnych
burżujów, kręcieli, złośliwców i gdzieś tam na szarym końcu i drobnym drukiem,
jak sprostowanie i przeprosiny w lokalnej prasie albo haczyki prawne i ukryte
treści rzekomo rewelacyjnej umowy, lokalni liderzy.
Nasz bohater boi się
głośno pisać LIDERZY, gdyż opinia publiczna z końca świata zna ich tylko jako
tych pierwszych, wymienionych powyżej, choć trzeba tu zaznaczyć, że powyższa lista
określeń samorządowców nie wyczerpuje absolutnie tematu, a jedynie go
naświetla. Wszystko zależy od bujnej wyobraźni tych, co samorządowców oceniają
według własnej miary.
Boi się też pisać
głośno LIDERZY, albowiem zna osobiście tylu samorządowców, którzy z
liderowaniem minęli się już w chwili narodzin i nigdy nie zeszli na dobre, ale
skoro literatura przedmiotu tak każe, napiszmy cichutko – samorządowcy to
lokalni liderzy. Umysł drąży myśl o liderach. Dobrze, niech będzie – samorządowcy
to liderzy, ale skoro w wielu przypadkach ci liderzy nie mają nic wspólnego z
liderowaniem i nie mają bladego pojęcia z czym to się zjada, to są oni bez
wątpienia liderami im podobnych wyborców albo liderami wyborców niemających
żadnej alternatywy za kotarą w lokalu wyborczym.
Nasz bohater wie
doskonale, że większość samorządowego zła można śmiało przypisać samym
samorządowcom, choćby dlatego, że większość z nich uparcie milczy, zgadza się,
wtapia w rządowe pomysły niweczące ideę samorządności, nie daje sobie czasu ani
szansy na przemyślenie tematu, za to z lubością przytakuje powielaniu utartym
wzorcom zachowań, rozwiązań, myślenia.
Cała reszta miejscowych
malkontentów, niebędących samorządowcami, to tylko nikły ułamek procenta
samorządowej niedoli lokalnej społeczności, dlatego nasz bohater nie będzie
roztrząsał się tu nad rolą lokalnych krytyków, plotkarzy, obrońców wątpliwej moralności, podwórkowych etyków i tym
podobnych bobków. Sami utoną w swojej nienawiści, krytykanctwie i
niezadowoleniu ze wszystkiego i wszystkich.
Nasz bohater wie, że to
właśnie tak zwani lokalni liderzy, niemający nic wspólnego z przywództwem,
odpowiadają za samorządową miernotę.
Jeśli ktoś się z tym
nie zgadza lub wie, że jest inaczej, niech krzyczy. Jeśli ktoś nie ma na
ten temat zdania, niech zamilknie na wieki!
Jak zmienić
postrzeganie samorządowców przez autochtonów i lokalnych malkontentów? Do
cholery, to proste! Trzeba krzyczeć – krzyczeć wszystkim wokół: Spójrzcie i
zobaczcie, tumany, robimy całkiem dobrą robotę, tracimy przy tym zdrowie i
nerwy; odpieprzcie się i jeśli nie chcecie pomagać, do przynajmniej nie
przeszkadzajcie. Won!
Tyle wystarczy! Krzyknąć
jednak trzeba odważnie i bez patrzenia na konsekwencje, bo przecież zaraz ci
wszyscy, których z lekka ukłuje taki akt odwagi postarają się ze wszech miar,
żeby udowodnić krzyczącemu samorządowcowi, że to właśnie oni mają rację i że on
jest wszystkiemu winien, a przecież wiemy, że to guzik prawda!
Czy nasz bohater
krzyczał? Za mało! Sam siebie potępia, że o wiele za mało!
Mogą jeszcze
samorządowcy krzyknąć – ależ ludzie nas wybierają w coraz to kolejnych
wyborach!
Super! Jasne, że
wybierają, a zaraz po wyborach jeszcze bardziej niż przed wyborami na tych
właśnie co wybranych narzekają, psioczą, rozliczają z każdego słowa, chcą
natychmiastowej realizacji obietnic. Zero czekania! Dawaj! A jeśli nie, to kopa
w następnych wyborach! Wyborcy najczęściej nie myślą o gminie, tylko o szybkiej
realizacji obietnic! A jeśli ten czy ów wyborca może przy tym sobie coś ugrać,
to nie ma żadnego czekania!
Nikt nie chce
zrozumieć, że ty, biedny wójcie, musisz mieć odrobinę czasu na realizację tego
i owego. Musisz od nowa przemyśleć to, co w kolorowym czasie wyborczym,
karnawale wyborczym, wyborczym odurzeniu, jarmarku obietnic, świetlanych planów…
Musisz przemyśleć gówno rzucone w kierunku przeciwników, kłody pod twoimi
nogami, świnie podłożone tobie i przez ciebie... Trzeba to wszystko przemyśleć!
Można się w tym pogubić! Wielu się gubi! Potrzeba czasu, żeby to poukładać, a
przede wszystkim, aby dojść do siebie i ruszyć z robotą!
Wyborcy jednak nie chcą
czekać. Zatem jesteś winny samorządowego zła! Jesteś winny!
(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz