19 grudnia 2014

Uciec, ale dokąd?

Któż z nas ani razu nie myślał o ucieczce?
Każdy, kto twierdzi, że nie myślał, kłamie!

Każdemu, bez wyjątku, zdarzają się chwile słabości i wiać chciałby, gdzie pieprz rośnie, a skąd daleko byłoby do problemów dnia codziennego – a to w rodzinie się nie układa, a to szef czepialski, nie wytrzymuję presji w robocie, mam dość rywalizacji z sąsiadem o nowy samochód czy z kolegą w pracy o kolejny awans… Mam dość donosicielstwa, lizusostwa i tym podobnych przywar ludzkich, od których sam wolny nie jestem!
Jakąż piękną i długą listę takich sytuacji można by tu stworzyć!
Każdy z nas wie najlepiej, od czego i na jak długo chciałbym uciec. A że najczęściej w życiu uciec się nie da, a kondycja naszego umysłu jest nieciekawa, toteż wydłużają się kolejki w poradniach zdrowia psychicznego, nie stygną zagrzane przez poprzedników miejsca na kozetkach psychoterapeutów, a na leczenie w szpitalach psychiatrycznych, jak na odsiadkę wyroku w polskim więzieniu, czekać trzeba czasami kilka miesięcy.
Ale żyć przecież trzeba! Albo zatem znajdziemy sposób na radzenie sobie z problemami dnia codziennego, albo mamy jeszcze kilka bardziej drastycznych wyjść w zanadrzu, bez tego „żyć przecież trzeba!” Można na przykład targnąć się na linę albo zamiast kolacji zjeść kilka opakowań skutecznego w znieczuleniu na całe zło świata i nasze zło lekarstwa.
Można jednak tak, jak bohater Szlochu, urwać się z życia na jakiś czas i schronić w wymyślonej samotni, aby tam przemyśleć siebie od nowa. Zwiać nawet na niby! To tak jakbyś był, ale cię nie ma!
To żaden wstyd wyciszyć się od zgiełku życia! Nie będziemy pierwsi! Najsławniejszy cieśla z Nazaretu też uciekał w miejsca ustronne, aby przemodlić to, co zrobił czy zrobić miał. W samotności bowiem rodzą się rzeczy wielkie, powstają wielkie idee, realizują się wielkie plany... W zaciszu ludzkiego umysłu jest taki potencjał, o którym nawet nie śnimy, a który mógłby nasze dotychczasowe zabiegane i zdezorientowane życie przewrócić do góry nogami. Przewrócić na dobre! Przewrócić na zdrowie! Albo unicestwić nas na amen!
Nie bać się potęgi samotności! Nauczyć się przede wszystkim żyć ze sobą! Oto wyzwanie dla człowieka w kieracie życia!
Szloch to powieść o ucieczce i odnajdywaniu siebie. Czasami na końcu takiej ucieczki albo wędrówki okazuje się, że stoimy dokładnie w punkcie wyjścia, na linii startu! Sama wędrówka jest już jednak terapią! A spotkani podczas tej wędrówki ludzie i odnalezione myśli to kroki milowe do samego siebie!
W kolejnej odsłonie przedstawię kilka fragmentów Szlochu, który przygotowuję do wydania elektronicznego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...