23 grudnia 2014

Po jaką cholerę?

Fragmenty Sg
Tłucze się po głowie naszego bohatera pytanie: Po jaką cholerę? Po jaką cholerę pisać dzisiaj książkę o samorządności terytorialnej w Polsce? Po jaką cholerę odkrywać śmieszne i straszne kulisy gminnego lidera albo nieudacznika?
To tylko chwila zwątpienia!

(…)
Frustracja naszego bohatera, zrozpaczonego i zniechęconego wójta z gminy na końcu świata, pcha go do wynurzeń z samego dna samorządowego bagienka.
To, że mieszkamy na końcu świata nie oznacza bynajmniej, że nie możemy napisać książki. Trzeba zawsze pamiętać, że tam, gdzie kończy się świat, świat właśnie się zaczyna.
(…)
Można tak pytać bez końca: Po jaką cholerę? Ale zarówno takie pytania, jak i odpowiedzi nie mają po prostu sensu. Dlatego zajmijmy się spisywaniem rozmyślań naszego bohatera i spróbujmy nadać jego historii dźwięk i obraz w wyobraźni tych, co będą boki zrywać w trakcie lektury czy też ocierać łzę nad niedolą tegoż nieszczęśnika i jemu podobnych. A może będzie to przyczynek i do tego, że nad samymi sobą i swoją dolą czytelnicy z końca świata łzę uronią.
Czym trudzi się w chwili obecnej nasz bohater? Zaprząta go myślenie o polskim samorządowym getcie. Z własnego doświadczenia wie, w jaki sposób, bez zbędnych pierdów, ubrać w słowa życie przeciętnego samorządowca w kraju nad Wisłą.

Nad czym trudzi się nasz bohater dzisiaj? Pyta sam siebie, dlaczego dzisiaj do samorządu trafia tak wielu facetów bez jaj? Dlaczego w pracy samorządowej poznał już tak wiele kobiet z jajami? Próby odpowiedzi prowadzą go do wniosku, że nie ma utartych reguł dotyczących predyspozycji jednostki do wykonywania takich czy innych życiowych zadań. Nie ma utartych reguł mogących uczynić samorządową rzeczywistość idyllą. Samorządowa idylla kończy się bowiem tam, gdzie samorządowe marzenia zderzają się z prawnymi ograniczeniami i gdy jedynym wyjściem dla realizacji tychże marzeń jest jazda po bandzie; jazda pociągająca za sobą konkretne problemy, przysparzająca kolejnych siwych włosów, uciążliwego drżenia rąk, kołatania w klatce piersiowej i ewentualnie spokojnie przespanej nocy w policyjnej izbie zatrzymań po kolejnym bezpodstawnym anonimowym oskarżeniu i nieoczekiwanych gościach w domu w godzinach bardzo, bardzo rannych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...