12 sierpnia 2018

Tylko krowa...


Tylko krowa, ponoć, nie zmienia poglądów. Tak ludzie powiadają, choć nikt jeszcze chyba z ludzi o to nie zapytał żadnej krowy na świecie – nie słyszałem o tym. Nie znam też przypadku, że jakaś krowa na ten właśnie temat się wypowiadała. Co krowy w związku z tym myślą właśnie o nas, to tylko krowy wiedzą. Nich tak może zostanie – będziemy spokojniej spać, wiedząc tyle, co wiemy.

To gwoli moich planów blogowych z jeszcze wczoraj, a dnia dzisiejszego zostało mi tyci, tyci. Wczorajsza naprawa mojego wehikułu, potem kulki rybne, którem był przygotował – część curry, a część chili, mniej więcej po połowie. Gdym kulki kończył smażyć, kończyła się również gotować zupa rybna z leszcza i głów rybich dla mnie (głowy koniecznie muszą być bez skrzeli i oczu), zegar wskazywał wieczór, a w planach miałem jeszcze wypad do znajomych, co dziś w drogę ruszyli. No i pojechałem, posiedziałem trochę, życzyłem im dobrych wiatrów i wróciłem do domu. A gdym do domu wrócił, to miałem mniej niż mało zarówno sił, jak i chęci na jakiekolwiek pisanie. Ległem zatem sobie przed Pożeraczem Czasu i pozwoliłem mu łyknąć mi z życia godzinkę.
Potem czytałem Glogera i jego spływ Niemnem, a wcześniej – po południu – taka oto myśl, aforyzm wpadł mi w oko: Katar wodzi za nos człowieka. I sam aforyzm jest taki, jak inne aforyzmy, ale autorka jego, to niemalże ziomalka. To Magdaleny Samozwaniec, co z domu była Kossak, córka Wojciecha Kossaka i Marii, a ta Maria, tzn. Magdy matka, to Maria Anna Kisielnicka, herbu Topór, a urodzona w pobliskiej Kisielnicy. Ślub z Wojciechem Kossakiem była zawarła w kościele w pobliskim Porytem, gdzie wczoraj właśnie byłem i jeszcze przedwczoraj, i nie wiem ile razy...
No i ta Maria była Wojciechowi porodziła kolejnego malarza, czyli Jerzego Kossaka i jeszcze dwie córki, obydwie literatki – Magdalenę właśnie i Marię Janinę Teresę, którą świat lepiej zna jako Marię Pawlikowską – Jasnorzewską.
Czy dzieciaki Marii spędzały wakacje tutaj? Kto ciekawy, niech czyta i wszystko będzie jasne. 
A zatem z wczorajszych, czyli całkiem niedawnych, moich blogowych planów pozostały wióry. Dzisiaj miałem nadzieję z tych wiórów, co pozostały, ułożyć to, czego wczoraj ułożyć nie zdołałem. Do końca dnia dzisiejszego nie zostało nawet i dwóch godzin, a zatem i dzisiaj niewiele tych wiórów poskładam. 
Może jutro? 
I tyle ludzkie plany, i tyle plany jednostki, gdy świat wokół niej właśnie goni jak oszalały. 
No i co na to krowy?
Dobrze, że nic nie mówią!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...