1 sierpnia 2018

Śmieciowa rzeczywistość


Śmieciowe umowy, śmieciowa moralność, śmieciowe myślenie, światowy problem śmieciowy… Ślepy nie widzi tego, jak bardzo brniemy w bylejakość.
Z bylejakości myślenia wynika bylejakość życia – mawiał mój promotor, który teraz walczy o zdrowie i musi wyprzedawać swój majątek. Tak często kończą ludzie wartościowi w raju nad Wisłą. Gdy tylko wygram w lotto, z pewnością mu pomogę, bo to i fajny, i mądry, i w porządku człowiek!

Kto nie zauważył, że żyje w świecie jakby podwójnej moralności. Z jednej strony ci na topie, lansujący pewne wartości, aby tłum miał jakieś wzorce, sami mający te lansowane wartości za nic. Z drugiej – szaraki, jak ja, którzy mogą co najwyżej cisnąć jakimś siarczystym słówkiem, i to w dodatku po cichu, bo to niegrzeczne cholernie.
MARTA
Martę Kaczyńską (dziewczynę przed czterdziestką) zna chyba każdy Polak – mam na myśli dorosłych. To taka niewinna osóbka, ofiara katastrofy, która zamachem być miała, a czy była, nikt nie wie, za to wielu domyśla się, że była i już. No i ta Marta Kaczyńska, jadąc na wózku tragedii i jeszcze na tym wózku, że tata był prezydentem, i jeszcze, że stryjek dzisiaj de facto rządzi Polską, bryluje w różnych mediach, choć nie zawsze mądrze.
Nie przeszkadza jej wcale fakt, że w młodym wieku konsumuje właśnie trzecie małżeństwo, że pierwszemu mężowi przyprawiła rogi, a potem publicznie o tym oznajmiła, że z drugim mężem nie wyszło, z tym, co pierwszego walnęła, a teraz z trzecim zaczęła i zobaczymy, jak będzie.
Niech będzie jak najlepiej, ale ten w głowie i sercu bałagan, w jakim Marta tkwi, nie przeszkadza jej wcale umoralniać Polaków. Twierdzi, że masturbacja jest złem i uzależnia, że najlepiej to mieć jednego partnera. Ha, ha – powiedziała wszystko, co wiedziała. 
Ja bym ją bardziej polubił, gdyby oznajmiła, że lubi się ciupciać i zmieniać partnerów, że jeden to dla niej za mało i że lubi zmiany, że lubi swoim dzieciakom tatusiów zmieniać na gwiazdkę. To byłoby fair! To byłoby w porządku! To byłoby szczere i mógłby ją polubić.
A tak to muszę stwierdzić, że ma coś z głową nie tak i kolejnym facetom rzuca się, biedna, w objęcia. Reperuje pewnie tak duszę potarganą i nie rozumie chyba, że dla wielu jest furtką, przez którą można łatwo wskoczyć w łaski stryja. A już stąd bliziutko do obfitego korytka.
Szkoda mi trochę dziewczyny, bo ciągle o rodzicach, ciągle o stryju mówi i wciąż o katastrofie, którą nawet jej wówczas zaledwie roczna córeczka do dzisiaj strasznie przeżywa, nie mówiąc już o tej, co wtedy pięć lat miała. Czy można jeszcze głupiej powiedzieć coś na temat? 
Mamusia jedną ją miała i miała jednego Lecha. Miała też tę przewagę nad swoją jedynaczką, że miała porządek w głowie i wiedziała, gdzie jest i jeszcze po co tam jest – nie rozdrabniała siebie na marną popularność nawet wtedy, gdy mogła, gdy była pierwszą damą. Nie prawiła morałów swoim rodakom jak córcia, a jeśli już coś mówiła, to tak też i robiła.
U Marty zauważam podwójną moralność – jedna jest dla tych, którzy powinni koniecznie ją kochać, powinni jej ciągle współczuć, powinni ją hołubić, a druga moralność jest dla niej – czyli mieć wszystko gdzieś! 
JAROSŁAW
Wczoraj całkiem ostro brał się za zaostrzenie ustawy aborcyjnej. Intymne miejsca kobiet, choć sam z tymi miejscami niewiele miał do czynienia, jeśli w ogóle miał, chciał chronić przed nieprawością i grzechem okrutnym, który prawem chciał zdusić. Wiedział dokładnie, co robić, żeby było, jak trzeba – żeby się i Bóg w niebie, i władza na ziemi śmiała.
Nie widać jakość świętości pożycia małżeńskiego po jego bratanicy. Wiem, że wszystko jest zgodnie z prawem, że wniosek w Watykanie o stwierdzenie nieważności poprzedniego małżeństwa leży i wiem też na 100%, że będzie wynik na plus. Bo chyba każdy katolik już dojrzał do tego, że w Watykanie i psa można dzisiaj ochrzcić. Trzeba tylko pamiętać o odpowiedniej ofierze.
Tak sobie po cichu myślę, że chyba jednak nie w smak Jarosławowi są te bratanicy ekscesy. Nie da jej jednak klapsa, bo to nie jakaś Beata albo jakiś tam Kazik ze swoim: Yes, yes, yes! Martuni nie można pogonić, jak zwykłego pisowca, bo to bratanica, poza tym niemalże święta z powodu katastrofy, w której rodziców straciła.
I jeszcze tak głośno myślę, że szkoda mi Jarosława. Nie ma męskiego potomka i brat takiego nie miał. Ród Kaczyńskich wymiera, nie będzie następcy tronu, nie będzie ciągłości władzy. Namiastką tego by było: Marta na prezydenta! W obecnej chwili wierzę, że mógłby Polaków namówić!
Zresztą po co się ciskam. Przyjaciel Polski Trup ma przecież trzecią żonę i nie powiedział STOP! To Marta nasza nie może mieć trzech albo więcej mężów? Jarosław dobrze wie, że ciemny tłum wiele zniesie! 
BEATA
Wpadła ostatnio była ostra z nazwiska Beata z tym, że mamę swoją kolumną rządowych limuzyn na badania powiozła. Nie wiem czym się Polacy tak bardzo ekscytują! Obiecywała przecież, że w tego typu badaniach nie będzie nikt stał w kolejkach, choć nie mówiła też, że na badania lekarskie załatwi taki transport.
Trochę smutno się robi, patrząc na dziś rządzących, co źdźbło w oczach wrogów widzą z kilometra, a belki w swoich oczach nie widzą nawet wtedy, gdy rano twarz przemywają i przeglądają się w lustrze.  
POPISOWI KIBICE
Popisowi kibice walą w siebie nawzajem, obrzucają się chętnie wszelkim polskim gównem i wyrzucają sobie, że przeciwnicy ich to nic, tylko kupa gnoju, co z władzy umie korzystać. Nie widzą jedni i drudzy, że ich polityczni pupile robią dokładnie to samo, a oni drą koty na dole.
Fachowo nas podzielono na swoich i obcych w ojczyźnie; na świętych i grzesznych, na patriotów i zdrajców... I polityczni pupile z konsekwencją straszną podsycają ten ogień podziału między nami.
Jedna z pań profesorów powiedziała tak: „Władza jest jak narkotyk. Narkotyk zniewala i z przeciętnie porządnego człowieka, jeśli brak mu hamulców i dystansu, czyni prymitywa, który pewnie nawet nie rozumie, jak groteskowo się zachowuje”. Szkoda, że pani profesor mówi to jako swoje, a nie wspomina o tym, że lat już ponad sto temu powiedział to John Acton – angielski uczony – że każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Widać dziś naukowcy są jak politycy – chcieliby, aby co mówią, było właśnie ich. Nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że powtarzają tylko, co już było wcześniej i będzie jakiś czas potem.
Dlatego popisowcy nie powinni się ciskać, nie powinni nawzajem na siebie pomyj wylewać, bo o to właśnie chodzi tym, co ich robią w… 
I JA NA KOŃCU SZARYM
A ja się dałem namówić na kupno długopisu, który mi w ręce źle leży i męczę się teraz okrutnie. Muszę go jednak wypisać, bom po to właśnie go kupił. I jeszcze gorsze jest to, żem wtedy kupił je dwa – tak mi sprzedawca zachwalał cenę i jakość towaru, że się skusiłem i teraz dokładnie mam to, czego sam przecież chciałem.
Pomimo mojego zakupu niewygodnych pisadeł, śmietnika politycznego, podwójnej moralności staram się jeszcze zachować w sobie resztkę spokoju, bo tylko spokój mnie może uratować przed zejściem!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...