Poczytałem trochę o
mojej sobotniej ofierze, którą nauka szumnie musca domestica nazwała, czyli
słów będzie kilka o musze domowej.
Przeciętnie tak mucha
żyje cztery tygodnie i teraz pytam siebie, czym zabił w sobotę muchę w jej
muszym kwiecie wieku, czy może w późnej starości, ale aktywność jej sugeruje
mi, że raczej w kwiecie wieku. W warunkach domowych nie jedna mucha domowa
potrafi w cichym kątku zimę przezimować. Jesienią natomiast grzybica straszna
jest dla much.
Mucha, jak człowiek,
żyje na całym świecie. Ktoś by mógł zatem wysnuć wniosek, że tam, gdzie my, tam i muchy.
Samica jest większa od samca, ale nie mam pojęcia czy w sobotnią noc samica
mnie nawiedziła.
To owad pospolity z
aparatem typu liżącego, który służy do zlizywania pokarmu płynnego lub stałego, który najpierw jest rozpuszczany
enzymami śliny.
Nic dziwnego, że jedna z nich tak się do mnie śliniła.
Nogi ma zakończone
pazurkami i przylgami.
Teraz już wiem, dlaczego mnie tak ta mucha drażniła.
Nie wiedziałem
natomiast, że taka skubana mucha ma 360° pola widzenia. Cholera, nie wiem czy
tak bym nie chciał – nie musiałbym tak dbać o to, żeby za plecami mieć ścianę
lub mur, a nie moich bliźnich.
Lata ze średnią
prędkością 8 km/h, ale ja znam ludzi, dla których to błyskawica. Wrażenie też
robi fakt, że w ciągu jednej sekundy potrafi taka mucha 33 razy machnąć
skrzydłami.
Mucha domowa miała
pojawić się przy człowieku około 200 milionów lat temu.
Naukowcy twierdzą, że
nawet w sprzyjających warunkach przeżywa niewielka część populacji muszej.
Wcale się tym nie martwię, choć też i nie wiem dlaczego.
Już po dziewięciu
dniach taka domowa mucha jest gotowa do tego, żeby z muchem poszaleć i z tego
poszalenia pochodzi owoc – jaja, składane, a fu!, do kału – najchętniej
świńskiego!
Wystarczy 24 godziny i
już ze złożonych jaj wykluwają się larwy, a po dniach dziesięciu mamy kolejne
muchy gotowe do lotu i zakłócania spokoju, np. spania, spożywania posiłku albo
jeszcze tam czegoś, bo nie mogę się doczytać o jakiejś tam ważnej roli tegoż owada
dziwnego. A wiedzieć nam trzeba, że codziennie w sezonie na świat przychodzi populacja
much większa od całej naszej populacji ludzkiej.
Z naukowego punktu widzenia
to przychodzi mucha na świat tylko po to, żeby siać wokół nas epidemiologiczne zagrożenie.
Na swoim drobnym ciele potrafi taka mucha przenieść prawie 6 milionów mikroorganizmów,
a w swoim jelicie potrafi zgromadzić nawet 30 milionów takich mikroorganizmów, a od tego już tylko krok do duru brzusznego, paratyfusu, dyzenterii, cholery, gruźlicy,
polio, salmonellozy…
Strach normalnie pomyśleć,
co taka maleńka mucha może zrobić z olbrzymem takim, jak choćby człowiek.
Ten dość natrętny owad jest
kosmopolitą. Pierwotnie żył sobie tylko w umiarkowanej strefie klimatycznej, ale
wraz z podróżami ludzkimi – chcianymi i niechcianymi – rozprzestrzenił się po całym
świecie.
Po tych informacjach moja
miłość do much spadła do zera. Nie wiem już, zaiste, stworzenie to Boże czy nie
i na wszelki wypadek tłukę wszystkie osobniki na wszelkie możliwe sposoby. A w swoim starym aucie nawet eksterminuję je gazem, czyli sprawę hurtowo załatwiam albo masówkę uprawiam.
Staram się przy tym za dużo o tym, co robię, nie myśleć, bo jestem przekonany,
że wszystko żyje w jakimś tam celu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz