Wiele
jest przysłów o tym, że każdy – bez wyjątku – człowiek uczy się całe życie i
wcale nie mądry… umiera. I tylko nie głupi w końcu przyznać musi, że w takich
przysłowiach jest więcej niż dużo prawdy.
Nauczyłem się w życiu
rezygnować z marzeń, choć się ich nie wyzbyłem. To przecież taka fajna ucieczka
od tego, co jest, a przecież nie zawsze cacy, więc warto mieć jakieś lekarstwo
– ja mam np. marzenia i czasami modlitwę rzucaną w przepaście ducha…
Nauczyłem się w życiu,
że szczytem głupoty jest nienawidzić ludzi. Przyznam – osobiście – wielu
szczerze nie lubię, ale wszystkich ludzi kocham, choć z różnym skutkiem. Nie
kocham wszystkich tak, jak swoich rodziców, rodzeństwa czy moich synów. Mam
takie „kocham” na myśli i w takim właśnie znaczeniu, gdy ktoś na przykład mówi:
Kocham wszystkie zwierzęta! Kocham zachody słońca (jak Mały Książę na
przykład)! Kocham jeść to czy tamto! Kocham góry, morze! I tak w
nieskończoność, jeśli tylko się da. W taki właśnie sposób kocham wszystkich
ludzi. No i zachwycam się często, zwłaszcza ludzką głupotą.
A co do miłości do zwierząt
– to kocham wszystkie zwierzęta. Odczuwam, naprawdę, przykrość, gdy muszę
natrętną muchę brutalnie nauczyć grzeczności i ona się potem nie rusza w swojej
spokojności, a ja nie czuję radości, tylko jakiś wyrzut. Gdy żuk mi się zabłąka
nocą do mieszkania i łazi po mnie w najlepsze, pochwytuję urwisa i go wyrzucam
przez okno, skorki też tak lecą. Raz młodszy syn mnie zapytał czy jak one tak
fikną na ziemię z drugiego piętra, to na pewno przeżyją. W sumie, cholera, to
nie wiem. Będę musiał sprawdzić. A on jeszcze wpadł na pomysł takiego sprawdzania,
np. wyrwać muszce skrzydełka, żeby nie odleciała i wtedy z balkonu ją rzucić, i
sprawdzić czy przeżyje. No a potem co? Pytałem. Jeśli przeżyje, to karmić ją do
końca jej życia? Bez skrzydeł przecież sobie nie poradzi. A wracając do much, to
– przyznam uczciwie – potrafią niektóre okazy wybić mnie z równowagi. Łapię wtedy
za łapkę i pac na lewo i prawo. Potem są jakieś wyrzuty, żem sie emocjom dał ponieść.
Często dziwę się
mrówkom, że trasy swoich wędrówek urządzają w miejscach, gdzie co rusz coś się
dzieje – albo ludzka stopa, albo ciekawy pies niweczy ich ciężką pracę, np. gdy
kopią korytarze w poprzek drogi polnej. Kto jest tam urwisem – człowiek li czy mrówki?
Umiem już całkiem
dobrze odróżniać to, co istotne. Nie pragnę już nic po za tym, co mi potrzebne
do życia. A do życia każdemu potrzeba naprawdę niewiele. Nie marzę o zmianie
auta, bo mój stary gracik przemieści mnie spokojnie z punktu A do B. Chciałbym,
żeby mi jeszcze w tym pozostałym życiu tak się poukładało, żebym mógł tylko
pisać.
Nie zawsze to, czego
chcemy, ma sens. Na przykład nowy ciuch, gdy w szafie nie ma już miejsca na nowe,
a do nie starego jeszcze tak jesteśmy przyzwyczajeni, że nijak sie tego pozbyć –
tak tworzymy zapasy na jakieś gówniane czasy, choć nikt nie wie dlaczego.
Na pewno ja chciałbym
być zdrowy, jak jestem w danym momencie i niech tak już zostanie aż do samej
śmierci. Chciałbym wędrować po świecie, jak średniowieczny mnich – głosić słowo
i nie dbać o następny dzień. To raczej takie marzenie, ale chciałbym skosztować
takiego właśnie życia – taki już ze mnie wędrowiec. Ciekawe by to było. Jeślibym
tak wędrują, starości doczekał, to pewnie bym próbował tę całą wędrówkę opisać.
Niech będzie, co ma być!
Umiem godzić się z tym,
co mnie codziennie spotyka, a raczej, co ja spotykam. Nie wszystko mi się
podoba – ludzie mniej trochę mądrzy, słońce, deszcz, zieleń drzew, dobre i
przykre słowa, nadzieja i nóż w plecy, i myśl ciągle żywa, że wszystko to już
było, że wszystko się toczy po kole – narodzin i śmierci, znikania, wdechu,
wydechu…; nie wszystko mi się podoba, ale to widzimisię moje nic nie znaczy, bo
nie zatrzyma biegu natury wszechrzeczy.
I staram się zrozumieć,
że nie wszystko ma sens, bo jaki niby sens może mieć budowa zamków z piasku.
Wiem, że to jakaś zabawa – dla niektórych sztuka – ale po głębszym namyśle to
sypanie z pustego w próżne. Nie wiem też, jaki ma sens pragnienie nowego
zegarka, telefonu, tableta – to dobre dla dzieci na gwiazdkę, ale dla dorosłych!
W sumie to po co się ciskam? – Dorośli są przecież dziwni!
No to już trochę wiem,
już czegoś się nauczyłem, ale też życia zmierzch na horyzoncie jaśnieje i
raczej nie mam szans, żebym mądry umarł. Nie chwalę się więc głupotą i nie
wygłupiam z mądrością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz