23 lipca 2018

Już wiem


Wiele jest przysłów o tym, że każdy – bez wyjątku – człowiek uczy się całe życie i wcale nie mądry… umiera. I tylko nie głupi w końcu przyznać musi, że w takich przysłowiach jest więcej niż dużo prawdy.
Nauczyłem się w życiu rezygnować z marzeń, choć się ich nie wyzbyłem. To przecież taka fajna ucieczka od tego, co jest, a przecież nie zawsze cacy, więc warto mieć jakieś lekarstwo – ja mam np. marzenia i czasami modlitwę rzucaną w przepaście ducha…

Nauczyłem się w życiu, że szczytem głupoty jest nienawidzić ludzi. Przyznam – osobiście – wielu szczerze nie lubię, ale wszystkich ludzi kocham, choć z różnym skutkiem. Nie kocham wszystkich tak, jak swoich rodziców, rodzeństwa czy moich synów. Mam takie „kocham” na myśli i w takim właśnie znaczeniu, gdy ktoś na przykład mówi: Kocham wszystkie zwierzęta! Kocham zachody słońca (jak Mały Książę na przykład)! Kocham jeść to czy tamto! Kocham góry, morze! I tak w nieskończoność, jeśli tylko się da. W taki właśnie sposób kocham wszystkich ludzi. No i zachwycam się często, zwłaszcza ludzką głupotą.
A co do miłości do zwierząt – to kocham wszystkie zwierzęta. Odczuwam, naprawdę, przykrość, gdy muszę natrętną muchę brutalnie nauczyć grzeczności i ona się potem nie rusza w swojej spokojności, a ja nie czuję radości, tylko jakiś wyrzut. Gdy żuk mi się zabłąka nocą do mieszkania i łazi po mnie w najlepsze, pochwytuję urwisa i go wyrzucam przez okno, skorki też tak lecą. Raz młodszy syn mnie zapytał czy jak one tak fikną na ziemię z drugiego piętra, to na pewno przeżyją. W sumie, cholera, to nie wiem. Będę musiał sprawdzić. A on jeszcze wpadł na pomysł takiego sprawdzania, np. wyrwać muszce skrzydełka, żeby nie odleciała i wtedy z balkonu ją rzucić, i sprawdzić czy przeżyje. No a potem co? Pytałem. Jeśli przeżyje, to karmić ją do końca jej życia? Bez skrzydeł przecież sobie nie poradzi. A wracając do much, to – przyznam uczciwie – potrafią niektóre okazy wybić mnie z równowagi. Łapię wtedy za łapkę i pac na lewo i prawo. Potem są jakieś wyrzuty, żem sie emocjom dał ponieść.
Często dziwę się mrówkom, że trasy swoich wędrówek urządzają w miejscach, gdzie co rusz coś się dzieje – albo ludzka stopa, albo ciekawy pies niweczy ich ciężką pracę, np. gdy kopią korytarze w poprzek drogi polnej. Kto jest tam urwisem – człowiek li czy mrówki?

Umiem już całkiem dobrze odróżniać to, co istotne. Nie pragnę już nic po za tym, co mi potrzebne do życia. A do życia każdemu potrzeba naprawdę niewiele. Nie marzę o zmianie auta, bo mój stary gracik przemieści mnie spokojnie z punktu A do B. Chciałbym, żeby mi jeszcze w tym pozostałym życiu tak się poukładało, żebym mógł tylko pisać.
Nie zawsze to, czego chcemy, ma sens. Na przykład nowy ciuch, gdy w szafie nie ma już miejsca na nowe, a do nie starego jeszcze tak jesteśmy przyzwyczajeni, że nijak sie tego pozbyć – tak tworzymy zapasy na jakieś gówniane czasy, choć nikt nie wie dlaczego.
Na pewno ja chciałbym być zdrowy, jak jestem w danym momencie i niech tak już zostanie aż do samej śmierci. Chciałbym wędrować po świecie, jak średniowieczny mnich – głosić słowo i nie dbać o następny dzień. To raczej takie marzenie, ale chciałbym skosztować takiego właśnie życia – taki już ze mnie wędrowiec. Ciekawe by to było. Jeślibym tak wędrują, starości doczekał, to pewnie bym próbował tę całą wędrówkę opisać.
Niech będzie, co ma być!
Umiem godzić się z tym, co mnie codziennie spotyka, a raczej, co ja spotykam. Nie wszystko mi się podoba – ludzie mniej trochę mądrzy, słońce, deszcz, zieleń drzew, dobre i przykre słowa, nadzieja i nóż w plecy, i myśl ciągle żywa, że wszystko to już było, że wszystko się toczy po kole – narodzin i śmierci, znikania, wdechu, wydechu…; nie wszystko mi się podoba, ale to widzimisię moje nic nie znaczy, bo nie zatrzyma biegu natury wszechrzeczy.
I staram się zrozumieć, że nie wszystko ma sens, bo jaki niby sens może mieć budowa zamków z piasku. Wiem, że to jakaś zabawa – dla niektórych sztuka – ale po głębszym namyśle to sypanie z pustego w próżne. Nie wiem też, jaki ma sens pragnienie nowego zegarka, telefonu, tableta – to dobre dla dzieci na gwiazdkę, ale dla dorosłych! W sumie to po co się ciskam? – Dorośli są przecież dziwni!

No to już trochę wiem, już czegoś się nauczyłem, ale też życia zmierzch na horyzoncie jaśnieje i raczej nie mam szans, żebym mądry umarł. Nie chwalę się więc głupotą i nie wygłupiam z mądrością.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...