29 lipca 2018

Plotki, śmieci i trójka w dzienniku...


Jak wielki spokój zyskuje ten, kto nie baczy na to, co bliźni mówi, czyni lub myśli, ale na to tylko, co sam robi, by było sprawiedliwe i zbożne. Dobry bowiem człowiek nie powinien zwracać uwagi na błędy innych, lecz iść drogą prostą bez zboczeń.
Proszę jak jeden z wielkich Marków znanych nam z historii, tym razem Aureliusz, pięknie napisał przed lat ponad tysiącem i to z dużym kawałkiem albo przed nawet dwoma tysiącami lat, tylko  bez kawałka niewielkiego dwoma.

Ostatnio, żeby lepiej poznać zakamarki gminy, którą znam chyba jak nikt w tym gminnym ustroniu, ganiam po niej rowerem i praktycznie codziennie robię kilkadziesiąt kilometrów, żeby napawać oczy moją małą ojczyzną. A po drodze, wiadomo, rozmawiam z tym i tamtym, i jeszcze inny mi mówi o sprawach z tego podwórka, z tego gminnego życia, które płynie tak samo jak wybrańcom w stolicy czy szejkom naftowym.
I z tego jeżdżenia mam tyle przyjemności, a jeszcze więcej nowin, że włosy stają dęba. Czymże to moi bliźni nie zajmują się w życiu. Wszystkim, byle nie sobą i swoimi brudami.
Idiotów nie trzeba siać. Wyrastają nocą i rosną jak chwasty w ciemnościach, i w dzień zagłuszają kwiaty. Chwastów, jak głupoty, nie trzeba wcale podlewać, wystarczy ich tylko nie tępić i mają się bardzo dobrze!
1.
Znam człowieka dość dobrze. Popłynął z gorzałą. A gdy gorzały w nadmiarze kłopoty same się rodzą. No i ten mój znajomy miał jakiś atak furii, bo doszedł do wniosku, że żona go wali w rogi. Jak było, nikt nie zgadnie, ale lokalna plotkara, co ma biznes w mnieście tak to ubrała barwnie, że i mnie w to wciągnęła. Bo to ja miałem przecież romans przelotny z kobietą, którą później nieszczęśnik o zdradę podejrzewał i zabić ją chciał, i mnie chciał chyba zabić, ale lokalna plotkara dokładnie o tym nie wie. Stanęło więc tylko na tym, że ja tam też byłem, że jakiś miód piłem i reszty niech się domyślą i dopowiedzą sobie. 
Znam lokalną plotkarę. Rozumu ma niewiele. Ma za to dosyć bujną i tępą wyobraźnię. Nawet w nieszczęściu bliźniego szuka jakieś sensacji, żeby swe puste życie ubarwić na miarę zadupia. Do jej sklepu nie chodzę, bo nie chcę z nią rozmawiać i wiem, że to grzech, ale nie chcę być, curwa, święty. Modlę się jedna za nią, żeby jeszcze jej Bozia dała trochę rozumu i nie karała więcej.
Nie wiem, co z moim znajomym, bom go jeszcze nie spotkał. Nie boję się przy tym wcale, że może mnie zabić w rozpaczy. Chciałbym tylko pogadać i przekonać się sam, że wszystko wraca do normy, a on się prostuje. I powiedzieć mu jeszcze, żeby nie brał do bani zadupiastego gadania, z którego nic nie wynika.
2.
Lubię stare cmentarze. Lubię stare cmentarze dużo bardziej niż nowe – pełne betonu i stali i takie na pokaz, jak życie. Gdy chcę od żywych odpocząć, szukam starych cmentarzy i w mojej małej gminie też takich kilka jest. Ale nie ma żadnego, gdzie żywi bliźni moi nie zostawili po sobie dowodów bezmyślności. Na jednym z takich cmentarzy ksiądz proboszcz czy ktoś tam postawił tabliczki z napisem: Plastik itd. No i co? I caco! I takie tam pomieszanie tych śmieci, że aż strach. Czy czytać nie umiemy, czy nam się czytać nie chce? A może czytamy, tylko nie rozumiemy? Ale jeśli wyrazu jednego nie rozumiemy, to jak będzie ze zdaniem, akapitem, stronicą?
Na moim podwórku w śmieciach też istny bajzel – w pojemniku na szkło plastikowe torby, bo jeśli już ktoś w takiej torbie wynosi właśnie szkło, to przecież nie będzie się silił, żeby to rozebrać. Nie wspomnę już o tym, że kosz na plastik jest kolejnym w rzędzie, obok tego na szkło. A metalowa suszarka w pojemniku na plastik to też przeoczenie, roztargnienie, pośpiech?
3.
Rozmawiam ze znajomym, mam tu trochę znajomych, o tym i o tamtym, i o dupie Maryni rozmawiamy sobie. Śmiejemy się i płaczemy – zależy od tematu. Dowiaduję się w trakcie, że jedna z mądrych matek zauważyła była na świadectwie u syna, że trójkę, skubany, dostał, a powinien był więcej, bo go stać, uzdolniony i taki wyjątkowy, a mądry chłopaczysko jak mama jego i tata. No to mama chłopaka, bach, podanie do szkoły (dyrektor kolega, to podanie rozpatrzy), w określonym terminie, że ona się nie zgadza, żeby świadectwo synka ta  trójka wstrętna szpeci. Jak sprawa się skończyła, nie wiem, mam do gdzieś. Mam tylko kilka pytań: Gdzie była mądra mama, gdy trwał w najlepsze rok szkolny i dzieciak tróje łapał? Czy na pewno ten dzieciak taki wyjątkowy jak mama jego i tata, a jeśli tak, to w czym?
I przypomniałem sobie, że mój młodszy urwis też przyniósł świadectwo z jedną tróją na nim. Do bani mi nie przyszło, żeby tę tróję skarżyć, mieć do belfra pretensję, co najwyżej do siebie, bo do chłopaka też nie mogę mieć pretensji. On ma tysiące spraw ważniejszych na głowie, to co tam jakaś trójka! Poza tym mnie ta trójka niczego wcale nie psuje, nie psuje wyglądu świadectwa ani mojego humoru. Już jest fajnym wspomnieniem dla mojego dzieciaka, że można było lepiej, nic jednak na siłę.
Dorośli są dziwni – mawiał Mały Książę. Nie chciał pewnie powiedzieć, że dorośli są głupi!

Pointa!
Niezmiennie od lat wielu zachwycam się ludzką głupotą. Sam już tysiące razy łapałem się na tym, że głupio piszę i mówię, robię, a nawet myślę. Cóż jednak na to poradzę – głupota nie boli!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...