Jak
wielki spokój zyskuje ten, kto nie baczy na to, co bliźni mówi, czyni lub
myśli, ale na to tylko, co sam robi, by było sprawiedliwe i zbożne. Dobry
bowiem człowiek nie powinien zwracać uwagi na błędy innych, lecz iść drogą
prostą bez zboczeń.
Proszę jak jeden z wielkich Marków znanych nam z historii, tym razem Aureliusz, pięknie napisał przed lat ponad tysiącem i to z dużym kawałkiem
albo przed nawet dwoma tysiącami lat, tylko bez kawałka niewielkiego dwoma.
Ostatnio, żeby lepiej poznać zakamarki
gminy, którą znam chyba jak nikt w tym gminnym ustroniu, ganiam po niej rowerem
i praktycznie codziennie robię kilkadziesiąt kilometrów, żeby napawać oczy moją
małą ojczyzną. A po drodze, wiadomo, rozmawiam z tym i tamtym, i jeszcze inny
mi mówi o sprawach z tego podwórka, z tego gminnego życia, które płynie tak
samo jak wybrańcom w stolicy czy szejkom naftowym.
I z tego jeżdżenia mam tyle
przyjemności, a jeszcze więcej nowin, że włosy stają dęba. Czymże to moi bliźni
nie zajmują się w życiu. Wszystkim, byle nie sobą i swoimi brudami.
Idiotów nie trzeba siać. Wyrastają nocą
i rosną jak chwasty w ciemnościach, i w dzień zagłuszają kwiaty. Chwastów, jak
głupoty, nie trzeba wcale podlewać, wystarczy ich tylko nie tępić i mają się
bardzo dobrze!
1.
Znam człowieka dość dobrze. Popłynął z
gorzałą. A gdy gorzały w nadmiarze kłopoty same się rodzą. No i ten mój znajomy
miał jakiś atak furii, bo doszedł do wniosku, że żona go wali w rogi. Jak było,
nikt nie zgadnie, ale lokalna plotkara, co ma biznes w mnieście tak to ubrała
barwnie, że i mnie w to wciągnęła. Bo to ja miałem przecież romans przelotny z
kobietą, którą później nieszczęśnik o zdradę podejrzewał i zabić ją chciał, i mnie chciał chyba zabić, ale lokalna plotkara dokładnie o tym nie
wie. Stanęło więc tylko na tym, że ja tam też byłem, że jakiś miód piłem i
reszty niech się domyślą i dopowiedzą sobie.
Znam lokalną plotkarę. Rozumu ma
niewiele. Ma za to dosyć bujną i tępą wyobraźnię. Nawet w nieszczęściu
bliźniego szuka jakieś sensacji, żeby swe puste życie ubarwić na miarę zadupia.
Do jej sklepu nie chodzę, bo nie chcę z nią rozmawiać i wiem, że to grzech,
ale nie chcę być, curwa, święty. Modlę się jedna za nią, żeby jeszcze jej Bozia dała trochę
rozumu i nie karała więcej.
Nie wiem, co z moim znajomym, bom go
jeszcze nie spotkał. Nie boję się przy tym wcale, że może mnie zabić w
rozpaczy. Chciałbym tylko pogadać i przekonać się sam, że wszystko wraca do
normy, a on się prostuje. I powiedzieć mu jeszcze, żeby nie brał do bani
zadupiastego gadania, z którego nic nie wynika.
2.
Lubię stare cmentarze. Lubię stare cmentarze dużo bardziej niż
nowe – pełne betonu i stali i takie na pokaz, jak życie. Gdy chcę od żywych
odpocząć, szukam starych cmentarzy i w mojej małej gminie też takich kilka
jest. Ale nie ma żadnego, gdzie żywi bliźni moi nie zostawili po sobie dowodów
bezmyślności. Na jednym z takich cmentarzy ksiądz proboszcz czy ktoś tam
postawił tabliczki z napisem: Plastik itd. No i co? I caco! I takie tam
pomieszanie tych śmieci, że aż strach. Czy czytać nie umiemy, czy nam się
czytać nie chce? A może czytamy, tylko nie rozumiemy? Ale jeśli wyrazu jednego
nie rozumiemy, to jak będzie ze zdaniem, akapitem, stronicą?
Na moim podwórku w śmieciach też istny
bajzel – w pojemniku na szkło plastikowe torby, bo jeśli już ktoś w takiej
torbie wynosi właśnie szkło, to przecież nie będzie się silił, żeby to
rozebrać. Nie wspomnę już o tym, że kosz na plastik jest kolejnym w rzędzie,
obok tego na szkło. A metalowa suszarka w pojemniku na plastik to też
przeoczenie, roztargnienie, pośpiech?
3.
Rozmawiam ze znajomym, mam tu trochę
znajomych, o tym i o tamtym, i o dupie Maryni rozmawiamy sobie. Śmiejemy się
i płaczemy – zależy od tematu. Dowiaduję się w trakcie, że jedna z mądrych
matek zauważyła była na świadectwie u syna, że trójkę, skubany, dostał, a
powinien był więcej, bo go stać, uzdolniony i taki wyjątkowy, a mądry
chłopaczysko jak mama jego i tata. No to mama chłopaka, bach, podanie do szkoły (dyrektor kolega, to podanie rozpatrzy),
w określonym terminie, że ona się nie zgadza, żeby świadectwo synka ta trójka wstrętna szpeci. Jak sprawa się skończyła,
nie wiem, mam do gdzieś. Mam tylko kilka pytań: Gdzie była mądra mama, gdy trwał
w najlepsze rok szkolny i dzieciak tróje łapał? Czy na pewno ten dzieciak taki wyjątkowy
jak mama jego i tata, a jeśli tak, to w czym?
I przypomniałem sobie, że mój młodszy urwis
też przyniósł świadectwo z jedną tróją na nim. Do bani mi nie przyszło, żeby tę
tróję skarżyć, mieć do belfra pretensję, co najwyżej do siebie, bo do chłopaka też
nie mogę mieć pretensji. On ma tysiące spraw ważniejszych na głowie, to co tam jakaś trójka! Poza
tym mnie ta trójka niczego wcale nie psuje, nie psuje wyglądu świadectwa ani mojego
humoru. Już jest fajnym wspomnieniem dla mojego dzieciaka, że można było lepiej,
nic jednak na siłę.
Dorośli są dziwni – mawiał Mały Książę. Nie
chciał pewnie powiedzieć, że dorośli są głupi!
Pointa!
Niezmiennie
od lat wielu zachwycam się ludzką głupotą. Sam już tysiące razy łapałem się na tym,
że głupio piszę i mówię, robię, a nawet myślę. Cóż jednak na to poradzę – głupota
nie boli!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz