Gdy
patrzę na zachowanie mojego prezydenta, to nie wiem – księdzem być winien czy politykiem!?
Tyle czasu bowiem spędza na klęczkach i w pozycji ukłonu, że trudno się w tym połapać,
z kim mam do czynienia.
Prezydent mojego kraju cieszy
się jak dziecko, gdy Trump go zaprosi na pokoje NATO, a za sukces Polski poczytuje
się to, że składki do sojuszu – płaczemy – wpłacamy, jak tego Stany żądają. Składki
płacić trzeba, nawet w takiej chwili, gdy chcesz z kolegami na spółkę flaszkę trzasnąć,
a co dopiero, gdy idzie, o światowy pokój i bezpieczeństwo Polski – to ostatnie
to kpina. Kpiną jest cały ten krzyk, że kilku marines powstrzyma agresora, gdy będzie
chciał nam dołożyć. Żałośnie wygląda ta nasza służalczość na salonach światowych
w wykonaniu notabli.
Na klęczkach też, pośród
zbóż łanów i pewnie w szumie tych zbóż, pozował prezydent do zdjęć. Tym razem sie
był zapuścił na ukraiński Wołyń i tam pośród zbóż, przed wiązanką kwiatów okraszonych
szarfą w barwach narodowych, oddawał symbolicznie hołd byłym mieszkańcom, których
stąd wypędzono, a wioski zrównano z ziemią i dzisiaj tylko zboże rośnie sobie w
tym miejscu, jak gdyby nigdy nic – rośnie sobie i nic, aż do żniw będzie rosło.
Prezydent to czy Franciszek
święty klęczy wśród zbóż i słucha z pewnością treli ptactwa polnego? Pytałem siebie
złośliwie i zawstydziłem się – jak sobie chce, niech klęczy, co mi w sumie do tego.
Nie rozumie widocznie, że takich miejsce jak Wołyń jest w jego ojczyźnie nad Wisłą
całkiem, całkiem sporo. Ja wiem o kilku takich, a o ilu nie wiem. Wiem jednak tylko
o takich, w których Niemcy mieszkali i tych Niemców Polacy skutecznie pogonili,
a tam, gdzie wioski były, las sobie dzisiaj rośnie i to całkiem spory, już dojrzał
do wycinki.
Klęczą też artyści – w Polsce,
nie Ukrainie – albo kucają dziwnie w alei polskich gwiazd. Wymyślono dla nich polskie
Hollywood, takie całkiem malutkie – na miarę możliwości. Od czasu do czasu klękają
przy tabliczkach, kucają sobie na chwilę i cieszą się ogromnie. Sukces porównywalny
do tych prezydenta, gdy go Trump poklepie albo zagada w holu.
No i byłbym zapomniał, że
prezydent Polski przekazał biskupowi (nie pamiętam któremu) krzyż, co ma upamiętniać
z Wołynia wypędzonych lub tam zamordowanych przez niedobrych ludzi. No i ten jakiś
biskup nabożnie krzyż ucałował, jak jakąś relikwię z Ziemi Świętej rodem.
Nóż się w kieszeni otwiera.
Ty – Boże – widzisz i nie grzmisz!
Jak to wszystko ogarnąć?
Wolałbym widzieć ciemność
– jak bohater „Seksmisji” – a nie taką pomroczność i przejaw ludzkiej głupoty, przed
którą żaden sojusz nie uratuje nas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz