24 lipca 2018

Huragany i miłość małżeńska...


Nie wiem czy mężczyźni wiedzą, dlaczego często (choć nie zawsze) huraganom w Stanach Zjednoczonych nadaje się ciągle imiona żeńskie, jak choćby Katrina, Sandy czy Wilma? Ponieważ z huraganami jest tak jak z pożyciem małżeńskim – najpierw jest ciepło, przyjemnie, a nawet gorąco, a potem przychodzi oziębienie i facetowi nawałnica zabiera dom i samochód.

Ten i jeszcze kilka innych dowcipów usłyszałem niedawno, choć ostatnio w ogóle głowy do kawałów nie mam, to trzy z nich zapamiętałem.
Drugi jest o tym, jak to znajomy mój złapał na Mazurach bezludnych rybkę złotą. No i ta rybka mówi: Dobra, dawaj życzenia i kończmy tę farsę. No i znajomy mój wylicza złotej rybce: Wygrana na loterii, cała masa rozumu, piękność iście nieziemska i tym podobne żądania. Rybka myślała przez chwilę, po czym się odezwała: Dobra, przygotuj patelnię i smaż!
No i jeszcze jeden, jak to facet wchodzi do sklepu i mówi: Proszę tamto „cacao”! Nie mówi się „cacao” poprawia go ekspedientka, tylko „Kakao” się mówi. No dobra, to jeszcze mi pani da ze dwa kilogramy „kukru”. Ależ nie mówi się „kukru”, tylko „cukru” się mówi – znów błyszczy ekspedientka!
O, „curwa”, co za „kyrk”! wykrzykuje klient i wychodzi ze sklepu, nic w nim nie zakupiwszy!
Były i inne dowcipy – sypały się z rękawa, ale jak już wspomniałem – nie mam ostatnio głowy do pamiętania kawałów. A może to kwestia wieku, że głowa nie tak już działa? Całkiem, całkiem możliwe. Nie będę się upierał.

Pointa jest jednak taka, że mimo problemów z pamięcią czy zapamiętywaniem, cieszę się zarąbiście, że inni potrafią jeszcze szczerze się śmiać z tego, co sami mówią. 
Czasami naprawdę jest fajnie pośmiać się – nawet z niczego!  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...