Nie wiem czy mężczyźni
wiedzą, dlaczego często (choć nie zawsze) huraganom w Stanach Zjednoczonych
nadaje się ciągle imiona żeńskie, jak choćby Katrina, Sandy czy Wilma? Ponieważ
z huraganami jest tak jak z pożyciem małżeńskim – najpierw jest ciepło,
przyjemnie, a nawet gorąco, a potem przychodzi oziębienie i facetowi nawałnica
zabiera dom i samochód.
Ten i jeszcze kilka
innych dowcipów usłyszałem niedawno, choć ostatnio w ogóle głowy do kawałów nie
mam, to trzy z nich zapamiętałem.
Drugi jest o tym, jak
to znajomy mój złapał na Mazurach bezludnych rybkę złotą. No i ta rybka mówi:
Dobra, dawaj życzenia i kończmy tę farsę. No i znajomy mój wylicza złotej
rybce: Wygrana na loterii, cała masa rozumu, piękność iście nieziemska i tym
podobne żądania. Rybka myślała przez chwilę, po czym się odezwała: Dobra,
przygotuj patelnię i smaż!
No i jeszcze jeden, jak
to facet wchodzi do sklepu i mówi: Proszę tamto „cacao”! Nie mówi się „cacao”
poprawia go ekspedientka, tylko „Kakao” się mówi. No dobra, to jeszcze mi pani
da ze dwa kilogramy „kukru”. Ależ nie mówi się „kukru”, tylko „cukru” się mówi
– znów błyszczy ekspedientka!
O, „curwa”, co za
„kyrk”! wykrzykuje klient i wychodzi ze sklepu, nic w nim nie zakupiwszy!
Były i inne dowcipy – sypały
się z rękawa, ale jak już wspomniałem – nie mam ostatnio głowy do pamiętania kawałów.
A może to kwestia wieku, że głowa nie tak już działa? Całkiem, całkiem możliwe.
Nie będę się upierał.
Pointa jest jednak taka,
że mimo problemów z pamięcią czy zapamiętywaniem, cieszę się zarąbiście, że inni potrafią
jeszcze szczerze się śmiać z tego, co sami mówią.
Czasami naprawdę jest fajnie pośmiać się – nawet z niczego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz