2 lipca 2018

Musi koniecznie boleć?


Znane jest w lokalnej społeczności gminnej powiedzenie, że gdy nowy wódz coś w gminie robi, to koniecznie musi boleć, odbiorcy każdej inwestycji muszą otrzeć się o pomieszanie zmysłów z powodu zbyt długiego oczekiwania na rozpoczęcie każdej roboty, a kiedy ta w końcu się rozpoczyna, to po drodze wychodzi tyle szopek, że żaden okres świąteczny nie może się z tym równać.

Od kilku lat przy gminnych drogach na terenie gminy gromadzona jest kostka brukowa, z której mają być budowane chodniki dla pieszych. Część z tego materiału już dwie albo trzy zimy nocowało w terenie i nie doczekało się jeszcze wbudowania w nawierzchnię. Tymczasem fachowiec (brukarz) od układania kostki brukowej – zatrudniony w gminie – kosi trawę i zajmuje się porządkowaniem ulic, zamiast przy pomocy dwóch, trzech ludzi realizować roboty „chodnikowe”. Nie wiem też, co stało się z „zagęszczarką” gminną?
Mieszkańcy Chmielewa mogą być dzisiaj źli, a nawet czasami wściekli na to, co się dzieje za sprawą remontu drogi wojewódzkiej w ich miejscowości. Często tak bywa, że projekty w Polsce tworzy się „za biurkiem”, a nie w tzw. terenie. I tym razem tak było – projektant zaplanował tym razem chodnik dla pieszych po tej stronie drogi, po której nie ma ani jednego wejścia na podwórko (pomijając jeden wjazd, ale to wjazd gospodarczy, a właściciele posesji mają furtkę od strony drogi gminnej). Po przeciwnej natomiast stronie drogi wojewódzkiej (gdzie chodnika dla pieszych nie zaplanowano), znajdują się wejścia i wjazdy na podwórka wszystkich leżących przy tej drodze posesji.
Ciekawe? Raczej nielogiczne, ale u nas normalne.
To władze gminne, które przecież zapewniały, że będą dążyły do remontu nawierzchni tejże drogi, powinny były zadbać i projekt w porę sprawdzić. Tłumaczę jednak od razu, że takie sprawy mogą po prostu umknąć, ale jeśli umknęły, to trzeba to biegiem odkręcać. I znów tłumaczę włodarzy, że nie wszystko wychodzi tak, jak się planuje, ale tu już ich ból.
Pewnych spraw nie cofniesz, choćbyś, człowiecze, się skatał. Teraz wódz i ten radny, który publicznie zapewniał, że sprawy będą pilnować powinni brać dupy w troki i jechać szybciutko, gdzie trzeba, i gadać grzecznie, z kim trzeba. w stolicy województwa.
Podpowiem, że w PZDW, zasiada fajny facet na stołku dyrektora. To w miarę normalny gość i można z nim pogadać i to może być sposób, żeby sprawę prostować. Albo zaproponować udział gminy w robocie, tak zwaną partycypację – skoro można było partycypować w przebudowie chodnika przy kościele, to można i w Chmielewie.
Tylko pamiętać o tym, żeby się wcześniej umówić, bo przecież nikt w województwie na władze nowej jakości z małej gminy na końcu świata nie czeka całymi dniami.
Podpowiem też, że nieistniejący jeszcze chodnik nie stanowi 10% całej inwestycji, a co to oznacza, rządzący powinni wiedzieć.
A zatem ruszać tyłki, władzo nowej jakości, i wysilać mózgi, i zrobić ludziom robotę, bo przecież wszyscy to wiedzą, że wybory za pasem, a was po to wybrano, abyście ludziom służyli!
PS
Samorząd to teren pracy, na którym częściej niż często do jednego – i niby prostego – problemu trzeba podchodzić kilka lub więcej razy i ciągle szukać sposobów problemu rozwiązania. To żadne przekleństwo tej pracy – to jest błogosławieństwo, bo człowiek z wyobraźnią rozwija się przy tym bardzo, do tego się ubogaca i całkiem dobrze bawi, a jeszcze przy tym innym niejedną sprawę  załatwi.
Niech w małej dość ładnej gminie na samym początku świata (a może i na końcu) nie będzie w końcu tak, że wszystko musi boleć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...