Pamiętacie, jak pisałem
o zdarzeniu w małej gminie na końcu świata, gdzie, żeby zapewnić sobie przy głosowaniu
większość, używa się policji i w ten sposób pozbywa niewygodnego radnego. Fakt,
że radny ten był na dwóch gazach.
Mój informator nie podał
mi jednak chyba prawdziwych danych, ponieważ inne wersja tego zdarzenia brzmi następująco: To wódz i przewodniczący wzięli radnego na stronę i przebadali alkomatem. Badanie
wykazało, że człowiek był na bani, zatem go postraszyli, żeby zmykał z urzędu, ponieważ
w innym wypadku… pewnie coś tam mówili!
Jeśli tak było w istocie,
to niesamowite.
Ponieważ goście nie tylko przekroczyli wszelkie granice i nie wiem
czy nie złamali prawa, dają sobie prawo do badania radnego alkomatem.
Z drugiej strony, jeśli
się zgodził, a chyba sie zgodził, to nie mam pojęcia dlaczego właśnie radny się
zgodził.
Jeśli to nie policja, to
muszę teraz odszczekać, że policjanci pomogli nieświadomie w głosowaniu uchwały
w sprawie odebrania inkasa sołtysom. I robię to w tej chwili, i ewentualnie przepraszam!
Natomiast jeśli ta wersja
z wodzem i przewodniczącym w roli policjantów jest prawdziwa, to zastanawiam się
czy uchwały tej nie można zaskarżyć. Radny przydybany na dwóch gazach przez tych
samozwańczych policjantów przecież wcześniej głosował inne uchwały i wtedy to „policjantom”
nie przeszkadzał jego stan.
Z drugiej strony patrząc,
to, jeśli rzeczywiście tak było, jak nisko upadł wódz, żeby robić takie rzeczy radnemu.
A jak nisko upadł radny, który koledze z rady robi takie rzeczy?
Nie do pomyślenia! To się
po prostu w głowie nie mieści.
W małej gminie na końcu
świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, dzieją się jednak takie rzeczy, o których
filozofom się nie śniło!
* Fotografia pochodzi z Sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz