29 kwietnia 2016

To dla Was, w upadku i wzlocie!



Modlitwa o zaakceptowanie siebie

Póki byłem dzieckiem, panie, tego – nie wiedziałem.
Nie przypuszczałem, że można być znużonym… samym sobą.
I stwierdzić, że się przegrało.
Dobrze poznałem pokusy różne, ale ta jest, jak mi się wydaje, najsilniejsza: rzucić to wszystko! rzucić?

Więc marzę: o zdrowiu – bez porównania lepszym, niż mi przypadło w udziale;
o ciele silnym i pięknym;
o umyśle bardziej błyskotliwym; wykształceniu znacznie pełniejszym…
bo inni… ich sytuacja życiowa jest lepsza, możliwości szersze.
Mają szanse, które mnie by się tak bardzo przydały, i ułatwienia, których mi życie odmówiło…

A może… najwyższy już czas, by zacząć żyć?
Na sny może już trochę za późno?
Wiem. to, co niemożliwe, istnieć nie będzie nigdy.

Zrozumieć to, mój boże – to już jest światło.
Zjawiło się tam, gdzie go nie oczekiwałem.
Więc – marzenia skończone. pozostaje życie, które trzeba, warto pokochać.

Moje życie: zdrowa bieda, licha kariera – normalny, przeciętny, ludzki byt.
To wszystko, Panie, chciałbym zaakceptować.
A przede wszystkim, muszę zaakceptować siebie samego.
I znaleźć szczęście – wewnętrzną ciszę: w działaniu, w życiu. tak, jak potrafię.

L. Jerphagnon
Trzeba najpierw pokochać siebie?
Możliwe! 


28 kwietnia 2016

Skarbnica... 22

Aż mi się nie chce wierzyć, że w SKARBNICY poszło już 21 wpisów. Po raz 22 właśnie dokonuję zapisków swoich przemyśleń. I zacznę od przemyśleń na temat krajowej polityki, a raczej nieustannej krytyki, którą w tejże polityce się uprawia, ponieważ samej polityki jest tam tyle, co z kota gnoju.
*
Jeszcze nie tak dawno opozycja Donka ostro krytykowała jego przeloty służbowe z Warszawy do rodzinnego Sopotu. Waliła w Donka opozycja okrutnie, że za środki podatników lata sobie tam i siam, żeby się z żonką i rodzinką zobaczyć, a setki tysięcy złotych podatników idą w powietrze, jak nic.
Krzyku było, co niemiara, że tak nie wolno, że to w ogóle bee i gdy tylko następni dojdą do władzy, to zmienią to natychmiast.
I zmienili!

27 kwietnia 2016

Nowy wódz znów bije rekordy!

Nie dziwią mnie już złotouste wypowiedzi nowego wodza w małej gminie na końcu świata. Po „niepełnoprawnej” pani dyrektor GOKiS i konieczności rozpisania konkursu na to stanowisko, tym razem przyszedł czas na stwierdzenie, że kandydaci, którzy dotarli do ostatniego etapu konkursu „nie spełniają oczekiwań” wodza.
A jakie on może mieć oczekiwania, co do tworzenia gminnej kultury?
Ale od początku.

Znów stało się!

Witajcie znowu w sieci!
Znajomy wciąż pytał: Dlaczego milczysz, Egzorcysto…?
A ja, że nie mam dostępu do sieci. Znowu awaria!
No i nie wytrzymałem!
Zmieniłem operatora świadczenia dostaw usług internetowych.
Tłumaczyłem sobie, że Internet to nie wszystko. Tłumaczyłem tak sobie wtedy, gdy dostępu do tegoż Internetu nie miałem. 
Mówiłem sobie – można dostęp do Internetu mieć albo i nie mieć go. To przecież nic nie zmienia. 
A jednak!

16 kwietnia 2016

Polakom dedykuję!


Każdy ma swoja filozofię:

Ty swoją mądrość,

Ja swoją głupotę!

Zamiast więc walić się

Pałami po łbach,

Siadajmy do stołu

I gadajmy do dnia!
To wcale nie boli!!!

Jacy głupi jesteśmy! (1)

Powtarzam jak mantrę chyba swoje powiedzenie: Kto nie upadł, świętym nie będzie! A dzisiaj jeszcze dodam: Kto nie zbłądził, przewodnikiem stada nie będzie!
Pewnie dlatego w polityce, mediach i Kościele mamy całą masę dupków, co pieprzą trzy po trzy, pouczając innych, w tematach, o których bladego pojęcia nie mają, bo  mamy całą masę tych, co się za świętych i nieskazitelnych uważają.
Bezdzietni biorą się za ustawę antyaborcyjną. Ten, co wczoraj naród skutecznie podzielił, dziś; wychodząc przed prezesa (niebezpieczna gra), naród chce jednać. Przywódca narodu się znalazł!
Jeszcze raz się wychyli i będzie po marzeniach o reelekcji. Niech no tylko prezesa wyprowadzi naprawdę z równowagi, a wtedy prezes pokaże mu, jaką armią ślepych wyznawców dysponuje!
Pamiętacie, jak dwóch facetów w niedzielę 10 kwietnia obwieściło Polakom i światu, że trzeba się zjednoczyć. Jeden mówił jak biskup, kazanie wygłosił, żeby Polacy sobie nawzajem wybaczyli. Ciekawe czy pamiętał niedawną kampanię, w której nie krzyczał do mas o jedności Polaków!?
Później drugi facet zabrał głos i wypalił, że można przebaczyć, ale najpierw ukarać.
I rozpętała się burza. W mediach dziennikarze, profesorowie, znawcy od sceny politycznej, sami politycy… Dosłownie wszyscy chcieli powiedzieć ciemnym masom, co jeden i drugi facet mówiący o pojednaniu mieli dosłownie na myśli, bo nie mówili dosłownie!
Najbardziej podobały mi się tłumaczenia polityków rządowych. Tłumaczyli ludowi ciemnemu, że pre… wcale tak nie myślał, jak mówił i mówił co innego niż myślał.
Ciemny lub wszystko kupi… przywołuję tu klasyka jedynej prawdziwie wartej uwagi partii w Polsce.  Zwłaszcza teraz lud naprawdę może wszystko kupić, zważywszy fakt, że cytowany klasyk zawiaduje mediami.
Ale wracając do doktora nauk prawnych, co uśmiecha się dziwnie, tablice odsłania, kazania wygłasza i chyba nie wie, co mówi. Przynajmniej tak wynika z ostatniego nawoływania Polaków do jedności i przebaczenia powszechnego.
Mieliśmy już prezydenta, który kalamburami przemawiał: był też prezydent, który zapadał na dziwne choroby i nie mógł w ogóle wyraźnie mówić; był prezydent poważny, pewnie zaraz będzie na pomnikach; był też taki, co innych prezydentów pouczał, żeby żon pilnowali i nie byli tak pewni; teraz miał być prezydent taki klarowny, czysty, taki jednoznaczny, prezydent wszystkich Polaków, cholera – miało być cacy!
A dzisiaj co wychodzi? Prezydent mówi coś tam, o jakimś przebaczeniu, pojednaniu narodu…, a kiedy tylko prezes zabierał głos na ten temat, prezydent cichutko siedzi i wysyła innych, żeby wytłumaczyli, że on nie mówił tak, jak go naród zrozumiał, że on chciał trochę inaczej, podobnie do prezesa, że chciał, aby ich wypowiedzi dopełniały się i aby były zgodne.
Sam tego nie mówi, mówią politycy, mówią jego posłańcy, dziennikarze próbują, profesorowie wyjaśniają, komentatorzy głupieją…
Choć wchodzę w skład ciemnego tłumu, to dziwię się tej całej szopce i nie wiem, zaiste, co jest naprawdę grane.
Ostatnio dowiedziałem się, że mój znajomy ma problemy z IPN, ponieważ 7 czy więcej lat temu w oświadczeniu lustracyjnym nie zaznaczył, w jakiej jednostce wojskowej służył. Tak, jakby moje pokolenie miało wtedy wybór, gdzie powołają nas do wojska! Zastanawiam się jednak, czym rządzący w moim państwie zajmują się dzisiaj. Przygotowują się do kolejnego śledztwa w sprawie Smoleńska i tropią moich znajomych jako współpracowników służb, wyciągają teczki z szafy, obiecują znalezienie i ukaranie kozłów…, prezydent nie wie, co mówi, premier nie mówi już wcale…

Chciałbym się jutro dowiedzieć, że to był tylko sen, bo jeśli to snem nie będzie, to znaczy niechybnie, że strasznie głupi jesteśmy albo a takich nas mają!

Jaki mają w tym cel ci, 

co nami tak grają?

13 kwietnia 2016

Gościem tu jestem


Pani Janina zmobilizowała mnie, abym jeszcze raz napisał o bobrach, ale tym razem może nie tylko w kontekście przyrodniczym. 
Wiki...
Będę zatem pisał o bobrze, a dokładnie o bobrze europejskim, bo właśnie taki gatunek tego gryzonia my, śmiertelnicy tej części świata, znamy.
Człowiek współczesny stoi na stanowisku, że wszystko, co przeszkadza w realizacji jego przyziemnych planów, trzeba koniecznie wyeliminować.
Skupię się dzisiaj na bobrach, ale mam ochotę zahaczyć też o żurawie, ponieważ są moimi sąsiadami w moim raju na Ziemi albo na moim zadupiu – jak kto woli!
Bóbr jest uważany za największego gryzonia Euroazji. Może ważyć do 29 kilogramów, a jego ciało może mierzyć do 110 centymetrów. Jest przywiązany do swojego terytorium, bardzo rodzinny i z reguły monogamiczny. Pod wodą może przebywać nawet do 15 minut, a drzewa o średnicy nawet 1 metra nie stanowią dla niego większego problemu.
Tamy i żeremia to najbardziej widoczne znaki jego bytności.
Pisałem już o tym. Zatem nie będą już nudził o pochodzeniu tegoż gryzonia czy też o obszarach jego występowania. Może tylko to, że zęby bobra rosną przez całe życie i to, że zwierzak gryzie drzewa, nie wynika z jego widzimisię, tylko z konieczności przetrwania i zachowania życia.
My też wykonujemy pewne zabiegi, jak choćby przycinanie paznokci czy włosów. Musimy to robić i koniec! Mało! Chwalimy siebie nawzajem za higieniczny tryb życia i schludny wygląd.
Bobry natomiast często są w nienawiści u ludzi za to, że robią to, co muszą, aby być pięknymi, ale przede wszystkim, aby przeżyć.
Inną charakterystyczną cechą bobra jest jego mózg, który w proporcji do ciała jest największy u gryzoni. Porównuje się bobrzą inteligencję z inteligencją szczurzą.
I nie sposób odmówić inteligencji bobrowi, gdy patrzymy na skomplikowany system budowli, jakie potrafi w mądrości swojej adaptacyjnej wznieść.
Daleki jestem od wymądrzania się, ale często myślę, że współczesny człowiek nie przepada za zwierzętami obdarzonymi wysoką inteligencją. Bobra można przecież nienawidzić za to, że często nas zawstydza dbałością o rodzinę, wspólnotowym trybem życia i współżycia, pracowitością i konsekwencją przekształcania świata wokół siebie, aby świat ten był mu podporządkowany i jednocześnie przyjazny.
Znam środowisko chłopskie. Wywodzę się z chłopskiej rodziny, w której bóbr był nie tylko wrogiem i szkodnikiem, ale również obiektem westchnień kulinarnych i medycznych. 
Wiem dobrze, dlaczego dzisiaj traktuje się to zwierzę jak szkodnika, który zawłaszcza sobie kawałek naszego świata, jak choćby skrawek łąki, pola czy lasu. Jesteśmy jednak istotami myślącymi i wskazane byłoby pomyśleć, że zarówno człowiek, jak i bóbr są w danym miejscu i czasie właśnie u siebie. Nie potrzeba zbędnej walki. Trzeba tylko spróbować wymyślić kompromis współistnienia.
Do nas to należy jako gatunku bardziej rozwiniętego i obdarzonego wyższą inteligencją, a przede wszystkim uduchowionego.
Zawsze powtarzałem jako osoba wierząca, że jesteśmy ostatnim ogniwem w akcie stworzenia Absolutu. Warto więc czasem zadać sobie pytanie – kto, tak naprawdę, w danym miejscu i czasie jest u siebie, my czy otaczająca nas natura?
Wiki...
Jest w moim małym świecie takie miejsce, gdzie króluje Bóbr. Kiedy byłem wodzem małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, miałem plany, żeby do tego królestwa Bobra przeniknąć. Chciałem pozyskać wojskowy most pontonowy, taki wysłużony, armii już niepotrzebny, i zbudować nad bobrowiskiem rodzaj kładki, która dla ludzi byłaby tarasem widokowym na bobrze królestwo, a samym bobrom zanadto nie przeszkadzała. Myślę, że zarówno dorośli, jak i dzieci mieliby dużo radości z obserwowania poczynań jednego z największych budowniczych współczesnego świata.
Zabrakło mi czasu. Tak samo pewnie za chwilę zabraknie mi czasu i miejsca dla żurawi. Nic to, najwyżej wrócę do tematu, jeśli będzie mi dane.
Wiki...
W ludzkim świecie, tam, gdzie pojawia się czyjś, np. mój, pogląd w tej czy innej kwestii, musi koniecznie pojawić się pogląd przeciwny, który będzie wykazywał, że moje myślenie jest głupie, nieżyciowe, absurdalne. Nie takimi nas stworzono, takimi ukształtował nas władca tego świata.
Ale ja, na przekór jemu, będę wciąż powtarzał, mimo popełnionej masy błędów względem otaczającego mnie świata, że gościem tu tylko jestem, powiewem wiatru, cieniem przez chwilę padającym; cieniem, który nieustannie szuka źródła swojego padania.
Wiki...
Kto o tym dzisiaj pamięta?!
Kto o tym dzisiaj myśli?!
...
Może bóbr?!

11 kwietnia 2016

W końcu wydałem książki

Manowce słów i… milczenia oraz Czas…, to tytuły moich pierwszych wydanych w formie elektronicznej książek, które ostatnio ukazały się w wydawnictwie internetowym e-bookowo.pl. E-bookowo prowadzi również księgarnię internetową, gdzie książki te można kupić.
Poza tym wydawnictwo zapewnia, że w ciągu kilku dni od wydania książki znajdą się w innych księgarniach internetowych w Polsce i na świecie, m.in. virtualo, empik, woblink, nexto, elito, publio, allegro, format, ebookpoint, Google Play, ibookstore, Amazon, Prestigio Plaza… Wystarczy wymieniania.
Książki ukazały się w trzech formatach: pdf, epub i mobi, a zatem posiadacze komputerów, jak i różnych rodzajów czytników mogą spokojnie książki nabyć i czytać. 
Po zakupie i przeczytaniu można śmiało brać się za ostrą krytykę albo takież chwalenie, w zależności od upodobań i preferencji czytelniczych.
Teraz najważniejsze jest zdobycie czytelników, czyli tych, co książki kupić zechcą – dlatego, że mnie lubią, z ciekawości, żeby mi później dołożyć albo żeby mnie pochwalić. Nieważne z jakiego powodu! Ważne, żeby kupić! Ważne, żeby o moich książkach powiedzieć znajomym i zachęcić ich do kupienia. Wiecie, taka swoista piramida!
Co tam dużo pisać. Nawet najgorszy pisarz staje się dzisiaj dobrym albo nawet dobrym pisarzem, jeśli jego książki dobrze się sprzedają. Najlepiej co najmniej w setkach tysięcy egzemplarzy! Do tego jednak trzeba ludzi, którzy książki kupią i innych do tego namówią!
*
Obecnie redaguję dwie kolejne swoje pozycje. Tytuły ich opublikuję po podpisaniu umowy wydawniczej. Myślę, że do końca tego miesiąca powinno to nastąpić.
*
Ale wystarczy na razie o moich książkach.
Jak myślicie, człowiek kupuje książkę ze względu na tytuł i wygląd okładki?
Tak, to bardzo ważne elementy marketingowe, ponieważ w sieci jest bardzo ciasno, jeśli idzie o wydawnictwa internetowe. Dlatego autorzy prześcigają się w wymyślaniu szokujących tytułów i jeszcze bardziej szokujących okładek.
Napiszę jeszcze o bardzo poczytnym Glogerze, który szczyci się tym, że kiedyś tam siadł i napisał na blogu: dupa, dupa, dupa, dupa i nie pamiętam, ile tego było. Twierdzi, że to miało wzięcie.
A ja nie mogę nadziwić się temu, ile dupa może mieć w sobie wartości marketingowej, no i oczywiście estetycznej.
Jeśli o mnie idzie, nie piszę się na wypisywanie na kilku stronach dupa, krzykliwe czy szokujące tytuły i takież okładki.
Jeszcze o tym napiszę, a póki co – wydałem Manowce słów i… milczenia oraz Czas… – książki bez krzykliwych tytułów i szokujących okładek.
Czy warto sprawdzić, co skrywają w sobie?

To już nie moja sprawa!

10 kwietnia 2016

Między Życiem a Śmiercią...

Źródło: Wikipedia 
Dzisiaj cała Polska, a może wcale nie cała, ponieważ ja nie (ja byłem dzisiaj dla mojej rodziny i z nią spędziłem całą niedzielę), żyła sprawą Smoleńska – dla jednych wypadkiem, dla innych katastrofą, dla niektórych nieszczęśliwym zbiegiem wypadków, a jeszcze dla innych zamachem…
Napiszę niebawem, jak ja to rozumiem i odbieram, ale dzisiaj chciałem zakończyć moje błądzenie po zakamarkach wiary mojej, domysłów moich, moich doświadczeń i pragnień moich związanych z tematyką wielkanocną; chciałem napisać jeszcze słów trochę albo więcej niż trochę na temat tego, jak rozumiem przeżycia ludzi, co mieli szczęście zakosztować pogranicza życia i śmierci.

9 kwietnia 2016

W Krainie Bobra

Bobry lubią kwiaty
Wszyscy wiedzą, że bobry to pracowite i wspaniałe zwierzęta.
I jak pracowite i wspaniałe, tak często to prawdziwe szkodniki. Zwłaszcza, gdy zaczynają budować swoje tamy i żeremia w pobliżu upraw rolnych albo łąk.

W życiu jednak tak bywa, że nie zawsze można być i pracowitym, i wspaniałym, i jednocześnie pożytecznym. I wiem, że tam, gdzie zachwycam się robotą bobra, jednocześnie rolnicy klną te zwierzęta na czym świat stoi, ponieważ upolować tego intruza albo choćby go podejść to prawdziwa sztuka.

Potrafią narobić szkód co niemiara!
Kolejny przykład
Potrafi powalić całkiem grube drzewa. Jakby nie było dla niego w tej bajce rzeczy niemożliwych
Trzeba przyznać, że budować potrafi często lepiej od ludzi





Wódz miesza po mistrzowsku...

Przecież ja tu mieszkam!
Rozwiośniło się wokół, rozbarwiło, rozśpiewało, rozmarzyło i będą już kolory kwiatów, i drzew cieszyły zmęczony wzrok, i będą już ptasie koncerty koić dusze potargane.
Trochę w swoich neologizmach w Leśmiana chciałem się zabawić, ale gdzie mi tam do twórcy Malinowego chruśniaka!
Nie mam ulubionej pory roku. Wiosną, latem, jesienią czy zimą odnajduję piękno otaczającej mnie natury. Jednak wiosna ma w sobie magię życia, odradzania – przeciwieństwo jesiennego usypiania i obumierania świata roślin, zwierząt i ludzi też.
Obudziłem w tym tygodniu żabę, która była sobie obrała moje zadupie na zamieszkane swoje. Nie wiedziałem później czy znów ją przysypać ziemią, czy zostawić na powierzchni. Ale ponieważ słońce panoszyło się nad moim zadupiem całkiem, całkiem, postanowiłem żabę pozostawić na powierzchni, niech sobie słońce ją grzeje, a ona w promieniach słonecznych pomyka.
I co się gapisz?
Kwiaty nieśmiało zaczynają cieszyć oczy kolorami. Drzewa pączkują.

Odwiedziłem z synem bobrowisko. Bóbr pracuś i zmora rolników ściął wreszcie to drzewo, do którego zabrał się w ubiegłym roku. A ile pięknych tam nabudował! Ale zdjęcia wieczorem. 
Ale nie o samej wiośnie będę pisał, choć można by bez końca opiewać ten piękny wybuch życia.
Kończę na jakiś czas z wiosną, ponieważ tytułu sugeruje coś zupełnie innego.
Pytają mnie znajomi, z czym podpadł nowy wódz, że sprawę karną mu kroją. Ano z art. 228 § 3kk i inne. To nic ciekawego. Dokładnie brzmi to tak: Art. 228. § 3. Kto, w związku z pełnieniem funkcji publicznej, przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę za zachowanie stanowiące naruszenie przepisów prawa, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

Nic ciekawego. Miałem kiedyś taki zarzut, gdy chory psychicznie człowiek ubzdurał sobie, że za sprzedaż działki przyjąłem korzyść majątkową, kupując taniej samochód.
Jak sobie to ubzdurał i poskładał na swój sposób w głowie, to poleciał z tym do prokuratora i innych fachowców od korupcji. Ci tak się zapomnieli w działaniu, że aż mnie przymknęli na 72 godziny. A później po sądach bujałem się kilka ładnych miesięcy.
Jak to będzie z nowym wodzem, nie wiem. Nie przymknęli go na razie, to i tak ma lepiej ode mnie! Media nie szaleją na tym punkcie. I znów ma lepiej ode mnie!
Tak w gruncie rzeczy to dobrze, że ani nie przymknęli wodza, ani w mediach nie przeciągnęli. Nie ma co ludziom życzyć wątpliwych życiowych atrakcji.
Ale ciepło będzie miał, ponieważ zarzut nieciekawy i brudu przy takich sprawach może się do człowieka trochę przykleić.
A teraz z innej beczki. Ja nowemu wodzowi postawiłbym zarzut za to, że nie może miesiąca przeżyć, żeby czegoś nie wymyśleć. I żeby to jeszcze wymyślał coś z pożytkiem dla gminy, ale gdzież tam! Ostatnio był wymyślił niepełnoprawnego dyrektora GOKiS. Chyba człowiek zarządzający gminą powinien wiedzieć, że osoba pełniąca obowiązki na stanowisku kierowniczym posiada wszystkie uprawnienia, jak kierownik czy dyrektor wybrany z konkursu.
A tak to wychodzi, jak nic, że wodza znów namawiają do tego, żeby kogoś pogonić, a on szuka kija i czepia się słówek, nadając im zgoła inne znaczenie, niż mają; a wszystko po to, żeby pewnie spełnić kolejną obietnicę sprzed wyborów albo po prostu z rozkazu prezesa.
Zamiast zachować się jak facet, odwołać po męsku, kogo ma zamiar odwołać i powołać, kogo ma zamiar powołać, to wymyśla kolejny śmieszny konkurs i jeszcze bardziej śmieszną argumentację o niepełnoprawności.
Przypomina mi to sprawę z moją żoną i argumenty, na podstawie których zawiesił ją w pełnieniu obowiązków. Wszystko miało być takie zgodne z prawem, a wyszło, że w końcu przyznał się do tego, że zawiesił ją bezprawnie, ponieważ jak odczytać to, że dobrowolnie po jej uniewinnieniu zwrócił jej dodatek funkcyjny za okres zawieszenia. Przyznał się, że dał ciała, bo jeśli by go jeszcze sąd do tego przymusił, to rozumiem, bo z wyrokami się nie dyskutuje.
Ale słynny konkurs ogłosił i wybrał jedynie poprawnego kandydata, czyli kolegę swojego z wyborczej kampanii.
Nie można było tego zrobić twardo – odwołać i po sprawie. To wódz musiał w swojej poprawnej inaczej logice kobiecie zarzuty karne sprezentować za to, co w szkole zrobiła.
Niech się pochwali tym, co obecne władze szkoły zdążyły już zrobić. Już chyba czas próby minął i pora zacząć się rozliczać, i chwalić swoje obietnice, i osiągnięcia. Bo wódz to wiem, co już robił, szukał np. pieniędzy na oświatę.
Widzę, że podobna logika towarzyszy wodzowi w stosunku do dyrekcji GOKiS. Znów gra swoją szopkę, po zakończeniu której braw raczej nie powinien się spodziewać. Chyba, że za rok czy dwa przyzna, że dzisiaj niepełnoprawna dyrektor GOKiS niepełnoprawną wcale nie była, tylko tak mu się powiedziało.
A tak na marginesie, gdy wódz zawiesił moją żonę i powierzył właśnie pełnienie obowiązków innej osobie, to ta osoba nie była pełnoprawnym dyrektorem?
Każdy chyba mi przyzna, że trzeba mieć jakieś problemy ze zdrowiem, żeby tak właśnie myśleć. A jeszcze gorzej, gdy takiego myślenia nie zachowuje się sobie, tylko ubiera je w słowa i sprzedaje w mediach.
A może nowy wódz myśli, że jeśli przed każdą taką szopką wdzieje białe rękawiczki, to ludzie nie zauważą, jak brudzi sobie ręce? Tylko takie myślenie, to potwierdzenie, że nowa ekipa robi dokładnie to, co mi zarzucała. Robi nawet więcej! Tylko ja nie potrzebowałem rękawiczek o wątpliwej jakości bieli.
Ale koniec o wodzu i jego dokonaniach oraz planach samorządowych.
Kilka dni temu zaobserwowałem całkiem, całkiem z bliska parę pięknych żurawi. Najpierw przeleciały tuż nad moją głową, a następnie wylądowały na pobliskiej łące. Wiem, że dla rolników ptaki te są prawdziwym utrapieniem. Jednak przyjemnie jest patrzeć na ich smukłe sylwetki i majestatycznie stawiane kroki.

Nie zrobiłem im jednak zdjęcie, dlatego w zamian mniejszy dla rolników szkodnik, ale też zwiastun wiosny.

8 kwietnia 2016

Chciałem Was nabrać!

Z tą szóstką w Lotto to był to był żart w związku z prima aprilis. Nabrałem Was też z informacjami o mojej żonie, która rzekomo bardzo lubi pieniądze.
Prawda jest taka, że jestem biedny jak mysz kościelna, a moja żona bardziej niż pieniądze ceni sobie swoje i swojej rodziny zdrowie!
Do tego jest wspaniałą i wyrozumiałą kobietą, zwłaszcza w stosunku do mnie i moich wybryków. Życia mi nie starczy, żeby za wszystko jej się odwdzięczyć.
W Lotto jednak gram i wszystko jest możliwe, chociaż wiem, że mój znajomy też ma chrapkę na główną wygraną. Zatem chyba ustawię się w kolejce.
Dziękuję Wam, że znajdujecie czas, żeby do mnie zajrzeć.
W ostatnim tygodniu odwiedzali mnie rodacy z Polski, USA, Kenii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii i Portugalii. Cieszę się z Waszych odwiedzin.

Może jutro napiszę Wam coś o moich książkach, Właśnie otrzymałem umowy wydawnicze na dwie swoje książki w formie elektronicznej.
Zobaczymy, jak będzie! 

1 kwietnia 2016

Stało się!!!

Nigdy bym się nie spodziewał, że właśnie w dniu kłamstwa usankcjonowanego przez obyczaj poinformuje Was, że jestem wolny!
Wczoraj, po wizycie w sądzie w charakterze świadka, zajechałem byłem i wysłałem Lotto. No i co? No i sześć!!!
Nie dociera do mnie, że ponad 20 lat grania nie poszło na marne!
Trochę mnie nawet przeraża myśl, że muszę swoje życie organizować na nowo. Nie, nie muszę już pracować zawodowo! Muszę natomiast poukładać wszystko to, co chcę robić. A robić chcę całkiem niemało! Kąt w swoim zadupiu urządzić, żeby było gdzie spocząć. Będę miał swoje miejsce do startu w życiu na nowo.
Już myśleć mogę spokojnie o wydaniu książek. I nieważne czy zechcecie je kupować, czy nie. co mi tam Wasze „chcę”!
Później założę portal internetowy.
Nie, nie dam najbliższym ani znajomym ani grosza, ot tak. Dam im za to bardzo dobrze płatną pracę, a oni będą patrzyli na ręce nowego wodza i władzy nowej jakości.
Moi samorządowi rywale mogą spać spokojnie, mogą śmiało planować najbliższe wybory. Ja sobie odpuszczam. Nie będą mieć we mnie rywala. Będą mieli we mnie uważnego recenzenta.
Żona nic jeszcze nie wie. Wybrała się bowiem na jakąś tam rodzinną imprezę. Jednak z chwilą, gdy do niej to dotrze, zapewne pokocha mnie nad życie. Zawsze kochała pieniądze, więc mnie z pieniędzmi zapewne pokocha również. Nie wiem tylko, zaiste, bardziej mnie czy mamonę!
Cholera! Chyba się cieszę! Sześć liczb i wszystko znika – problemy, zobowiązania, jakieś tam drobne rachunki.
Kurczę, nie jestem krezusem, ale ostro do przodu. I już nie muszę się martwic wyjazdem za granicę!
Teraz tylko muszę na nowo nauczyć się łapać życie. Muszę nieco ochłonąć, bo przecież jest z czego.
Ale co ja tam będę po próżnicy pisał. Cieszę się i tyle, a może i więcej się cieszę!
Jak to pisanie zakończyć?
Grajcie, próbujcie do skutku! Tylko ten nie wygrywa, kto nie wysyła kuponów!
Mam właśnie weekend przed sobą i trochę wolnego czasu. Zatem spokojnie ochłonę, zanim w poniedziałek zjawię się w oddziale Lotto ze swoim numerem konta.
A co u Was, kochani!?
U mnie jest całkiem, całkiem!!!
ŻYCIE NAPRAWDĘ JEST PIĘKNE!!!


SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...