31 sierpnia 2017

Trudne wybory

Zauważam dzisiaj dość często popełniany błąd braku szerokiego patrzenia na poszczególne problemy, z jakimi boryka się współczesny człowiek. Do takich problemów należą z pewnością uzależnienia, jakim ludzie dzisiaj ulegają, poddają się…
Jeśli dzisiaj mówi się o uzależnieniach, to w powszechnym rozumieniu funkcjonuje uzależnienie od alkoholi, nikotyny, jeszcze narkotyków. Albo nie chcemy, albo nie umiemy zrozumieć, że to tylko najbardziej rozpowszechnione, najbardziej omówione czy też najbardziej „rozpracowane” uzależnienia.
Przecież wiadomo dzisiaj, że współczesny człowiek uzależniony jest od wielu czynników zewnętrznych – od posiadania dóbr materialnych, od Internetu, od robienia zakupów bez potrzeby, od… i tu można zaryzykować tezę, że od wszystkiego, co tylko można sobie wyobrazić w tej materii.
Jeśli to zrozumiemy, to wtedy można zacząć mówić o tym, że ludzie uzależnieni od czegokolwiek stają zawsze w końcu przed dylematem trudnego wyboru – rezygnacji z czynnika uzależniającego i powodującego złudny, zamienny stan chwilowej szczęśliwości i wejścia w stan wyrzeczeń, trudności, samozaparcia, swoiście i subiektywnie pojmowanej ascezy.

30 sierpnia 2017

I jak tu pisać?

Wczoraj i dzisiaj do tej pory wiele i całkiem nic.
1.       Wstałem, jak z krzyża zdjęty, wszystko mnie bolało. W głowie huczało tak, jak po wiadrze wódy albo co najmniej wannie do kąpieli piwa.
2.       Ostra jazda: Wstawaj, Matołku Koziołku, i zapierdzielaj w drogę, bo do zaplanowanego Pacanowa nawet sienie zbliżysz, nie mówiąc o podkuciu kopyt…
3.      Obiecałem wcześniej, że młodszemu synowi pokażę od A do Z, jak się oddaje krew. No to zwlokłem zwłoki z łóżka, nakładłem sobie do głowy, żem rześki i pełen chęci do drogi w kierunku punktu krwiodawstwa zwanego.
4.      Po dłuższej chwili już leżę na wygodnym fotelu, syn asystuje przy moim krwi innym oddawaniu, jeszcze tylko ukłucie i już ze mnie ciecze ciecz czerwona, brunatna i leje się, leje… Po niespełna godzinie było po całej zadymie. Fajnie jest dla innych coś takiego zrobić. Nie wiesz, komu pomagasz, ale wiesz, że pomagasz. Trochę mnie ta wizyta podniosła na duchu.

29 sierpnia 2017

Moja gmina... w lesie

O tym, że w lesie można nie tylko wypocząć, posłuchać śpiewu ptaków i nacieszyć oczy zielenią w różnych odcieniach, można też zarwać żądło, jak na przykład ja dzisiaj, gdym przy ulach w lesie przechodził był sobie.
Fajnie jest w lesie podejrzeć budowniczego pająka i w ogóle jest fajnie pochodzić po lesie. Można się jednak zdziwić, jak ja się dzisiaj zdziwiłem, gdy nagle w gąszczu niemałym znalazłem dwa znaki ostrzegawcze o zakręcie dość ostrym i znaki informujące o jakiejś tam gminie. Ponieważ znak dotyczył właśnie mojej gminy, to od razu zapytałem siebie – Kończy się czy zaczyna w tym miejscu moja gmina?
Jeśli tak właśnie jest, to jestem chyba jednym z niewielu mieszkańców małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna, który wie, gdzie teraz granica gminy przebiega.

28 sierpnia 2017

Nie być głupcem!

Mój przyjaciel
na chwilę...
Już mnie nie przeraża fakt, że to, co dla mnie denne, zbędne, bezwartościowe, dla innych może być ważne; a to, o czym nawet nie myślę, dla innych to obiekt marzeń.
Nawet chyba już przestałem się dziwić, że jest właśnie tak, jak jest. Zdziwienie i przerażenie ustępuje miejsca jakiemuś smutkowi niepojętemu.
Wiem, że właśnie na tym polega piękno niepowtarzalności człowieka i staram się o tym nieustannie pamiętać.
Nie potrafię jednak przechodzić obok tego beznamiętnie i kiedy tylko myślę o swoim istnieniu, próbuję zrozumieć, dlaczego i po co tu jestem; kto i dlaczego wyznaczył mi taką, a nie inną rolę? Do tego nieustannie pytam, co to jest za rola?
Coraz bardziej też dociera do mnie fakt, jak nie pasuję do tego świata, jak ten świat jest mi obcy i jakbym do tego świata został wrzucony, skazany na ten świat. 

Odchorowałem radość

Lubię patrzeć, gdy inni się bawią. Tym bardziej lubię, gdy są to osoby mi znane, a jeszcze tym bardziej, gdy są to osoby bliskie mojemu sercu.
W moim życiu jest jednak tak, tak jestem skonstruowany, że nawet radość i wesele potrafią mnie zmęczyć. Zwłaszcza, kiedy doświadczam tego wesela i tej radości w zbyt dużych dawkach krótkim czasie.
Na weselu bratanka ogólnie było super. Spotkałem się z ludźmi dawno niewidzianymi. Wymieniliśmy uprzejmości, nie pomijając przy tym faktu, jak wyraźnie wziął nas w swoje obroty rzemieślnik „Czas”.
Patrzyłem na bawiących się młodych ludzi i zachwycałem wigorem, na tę jakby zapomnianą elan vital, która przy wierze jak ziarnko gorczycy nie tylko problemy życiowe obraca w niwecz, ale i góry potrafi równać czy przenosić.
Skusiłem się nawet, żeby popróbować potraw mi nieznanych, a wyglądających jakże kusząco dla oka. Efekt jednak był taki, jak zawsze – to tylko pokarm, a może to aż pokarm, strawa życie napędzająca. I znów to zdziwienie okrutne, po co było tyle zachodu, żeby podać to w takiej wydumanej formie z zaangażowaniem środków, czasu i ludzi. Można to było spokojnie podać w prostej formie, a efekt byłby ten sam, czyli pełen żołądek.

26 sierpnia 2017

W kółko...

Miałem dzisiaj wysilić się na jakiś ambitny w moim przekonaniu tekst, ale nic z tego nie wyjdzie, zwłaszcza, że będę dzisiaj kolejny raz świadkiem tego, jak dwie bliskie memu sercu młode osóbki przyrzekną sobie przed Bogiem i ludźmi, że będą przy sobie w zdrowiu i chorobie, w smutku i radości, że będą się kochać i szanować pomimo wszystko i na przekór wszystkim i w ogóle, że się nie opuszczą aż do śmierci.
Już, jeszcze nieprzygotowany na uroczystość, zastanawiam się, ileż zakrętów na ich wspólnej drodze, ile rozczarowań, załamań nerwowych, zwątpień w miłość do tej wybranej/ wybranego, ileż zawiedzionych nadziei, ileż prób ucieczki w świat marzeń i wyidealizowanego współżycia…
A ileż przed nimi walki o siebie nawzajem?

Pokarm prawdziwych zdobywców...

Muszę się Wam pochwalić swoimi kanapkami, które z pewnością niejednemu łzy z ocząt wycisną, co równać się będzie z kolei jakiemuś tam fizycznemu katharsis.
A później mi pewnie przyznacie, że to świetny pomysł – człowiek może się najeść, oczyścić, popłakać sobie, do tego czasami można nawet z siebie się pośmiać, bo nie wiadomo, naprawdę, jaka będzie reakcja.
Zanim Wam zdradzę przepis, to objaśnię trochę, że jest to danie pożywne, zdrowe i bardzo sycące. Po dwóch, trzech takich kanapkach dochodzimy do wniosku, że pić bardziej nam się chciało, aniżeli jeść.
No to do przepisu.

25 sierpnia 2017

W krysztale pomyje

Brakuje mi polotu w wypowiedziach polityków,
polotu i wyobraźni...
Polskim politykom brakuje dzisiaj klasy, brakuje kultury politycznej, która przejawia się umiejętnością godzenia się z przegraną i zakopywaniem topora wojennego w obliczu nieszczęścia ludzkiego.
Wiadomo czyich słów użyłem w tytule. Dla niewtajemniczonych przypomnę – Kaczmarskiego, tego, co śpiewał „Mury”. Młodsze pokolenie może tego nie pamiętać, bo któż z młodych dzisiaj wspomina stan wojenny. To przecież takie smutne i takie nieciekawe! Na szczęście to historia i niech się nigdy nie powtarza.
Nie o stanie wojennym, ale znów o polityce, a raczej o jej polskim wydaniu. Jaskrawym przejawem ludzkiej głupoty są wypowiedzi niektórych polityków, a to by oznaczało, że na swoich reprezentantów wybieramy głupoli. Jak to jednak jest, że niby nie głupi ludzie wybierają takich a nie innych baranów? to żadna niewiadoma. My po prostu nie mamy najczęściej wyboru przy takich wyborach. Zmuszeni jesteśmy wybierać pomiędzy baranami i baranami ekstra.

23 sierpnia 2017

Jestem szczęśliwy

Przeżyłem 50 lat, to będzie grubo ponad 18 tysięcy dni.
Jest za co dziękować Niebu i robię to często!
Nie pamiętam, ile przeczytałem książek i nawet nie będę próbował ich liczyć czy spisywać.
Nie wiem już sam, zaiste, co z książek zapamiętałem, co z książek zapożyczyłem do swojego pisania, a co sam wymyśliłem i przekazałem innym.
Napisałem ostatnio ponad tysiąc postów, dla jednych całkiem niezłych, dla innych do dupy. Nie zmienia to jednak faktu, że ja je napisałem i nawet krytycy muszą mi przyznać rację.
Napisałem w życiu kilka zwięzłych tekstów.
Zdążyłem być belfrem.
Na zadupiu, z pomocą młodych ludzi stworzyłem prawdziwy teatr, który później, jak wszystko, pochłonął nieubłagalny czas. Zrobi to samo ze wszystkim, co ludzką ręką stworzone.
Mogę śmiało powiedzieć, że byłem jednym z kilku, którzy próbowali na swoim zadupiu robić wolną prasę, głośno wyrażać myśli, nie bać się głośno wyrażać swoje zdanie.
Przez kilka ładnych lat byłem wodzem gminy. To takie królowanie w samorządowym piekiełku. 

22 sierpnia 2017

"Nazajutrz po miłości"

Zanim napiszę zwięźle, dlaczego jestem szczęśliwy i dlaczego szczęśliwy nie zamierzam być przestać, najpierw słów kilka o tym, co teraz właśnie czytam.
Szukałem ostatnio w szufladach… No, czegoś tam szukałem. Nagle patrzę, książka, stara jakaś książeczka. „Nazajutrz po miłości” na okładce było, jeszcze w białe koło wpisane duże R. a zatem reportaż pomyślałem sobie i od razu ruszyłem sprawdzić, ile to ma lat. Jak się okazało, książka wydana w 1984 roku, a traktuje o latach 70., a nawet 60. ubiegłego wieku.
Z czystej ciekawości postanowiłem, przeczytam. Po pierwszym rozdziale nie żałowałem decyzji. Zbiór reportaży traktuje ogólnie o sprawach rozwodowych i zachowania ludzi w sytuacjach, gdy wielka miłość zmienia się w takąż nienawiść. Jak reagują ludzie w sytuacjach, gdy główną rolę grają emocje, a rozum się jakoś wyłącza. Po uczuciu miłości nie pozostają nawet jakieś mgliste wspomnienia.

Szczęście jest w nas, nigdzie więcej...

Ostatnio zwracam uwagę na to, co ludzie mówią o tak zwanym sukcesie swoich bliskich i własnym. Kiedy spotykam kogoś dobrze znajomego po jakimś długim czasie, najczęściej padają pytanie: Co u Ciebie? Jak tam małżonek/ małżonka? Co u dzieci? Rzadko kto pyta: Jak się czujesz? Czy jesteś szczęśliwy? Czy jesteś zadowolony z życia?
W polską tradycję językową i obyczajową, na pytanie: Co u Ciebie?, na dobre wpisała się odpowiedź: A, nic nowego, stara bieda!
Znacie to, prawda? Sam łapię się nieraz na takiej odpowiedzi, choć teraz mam już ten komfort, że zaraz po niej wyjaśniam, że to tylko przejęzyczenie, przyzwyczajenie i coś tam jeszcze. Następnie przechodzę do opisywania tego, co ostatnio robiłem, z czym się borykałem, jaki jest stan mojego zdrowia, co słychać u moich bliskich i podkreślam z naciskiem, że najważniejsze jest ot, iż jesteśmy zdrowi i razem! Powtarzam, jak mantrę, żeby nie zapomnieć, że jestem szczęśliwy, że jesteśmy razem i próbujemy razem radzić sobie w życiu.

21 sierpnia 2017

Życie jak atrapa czy tapeta

Dlaczego dzisiaj ludzie twierdzący, że żyją pełniej niż przeszłe pokolenia tak upodobali sobie otaczanie się szmirą, atrapą i sztucznością?
Dlaczego wszędzie widzę atrapy czy tapety? Tapety cegieł we wnętrzach mieszkań, tapety kamieni, atrapy samochodów policyjnych przy drogach, atrapy policjantów, figury woskowe w muzeach…
Żyjemy w coraz bardziej sztucznym otoczeniu, jeszcze chwila i tylko od święta będziemy oglądać prawdziwe drzewa, prawdziwie zieloną trawę, prawdziwe ludzkie twarze, nieokraszone poprawkami makijażu czy ostatnio modną chirurgią plastyczną…
Jeśli dodamy do tego życie takie, jakie narzuca nam środowisko, moda, konwenanse towarzyskie czy klasowe, to wynikną z tego nieciekawe wnioski, że życie nasze polega na odgrywaniu coraz to innych ról, dążeniu do coraz to nowych celów, pokazywaniu światu naszego sukcesu…

20 sierpnia 2017

Moja pierwsza miłość...

Z moją pierwszą miłością było tak, że jak szybko się zaczęła, tak szybko się skończyła. A może to zatem nie była prawdziwa miłość.
Pamiętam, zobaczyłem ja w podstawówce na szkolnej dyskotece i od razu pomyślałem, że żyć bez niej nie potrafię. Odważyłem się poprosić ją do tańca, a później zechciała iść ze mną na spacer. To była chyba semestralna dyskoteka, po której czekała nas jakaś laba. Zatem postanowiłem pospacerować z nią dłużej. Oczywiście, umówiłem się na randkę, na moście. Mieliśmy się tam spotkać następnego dnia po zmroku.
Następny dzień był jednym z dłuższych w moim życiu, ale jakoś go przetrwałem, a kiedy tylko zapadł zmrok od razu ruszyłem w drogę, bo przygotowany byłem od kilku godzin. Drałowałem na randkę ze trzy kilometry pieszo. Doszedłem na miejsce z pół godziny wcześniej. Cóż było robić? Czekałem. Czas się dłużył, jak cholera. Jeszcze bardziej zaczął się dłużyć, gdy umówiony czas minął, a jej nie było. Czekałem z mocno bijącym sercem i wpatrywałem się w mrok nocy czy nie widać jej cienia. Nic. To trochę trwało. Godzinę? Pewnie dłużej. W końcu powiedziałem sobie, że będę chodził po moście, od jednego końca do drugiego. Będę tak chodził 100 razy. Jeśli do tego czasu moja wybranka się nie pojawi, wracam.

19 sierpnia 2017

Życie ludzkie nie jest wartością nadrzędną...

Zarzucę na chwilę swoje szkolne wspomnienia, bo chcę na gorąco podzielić się z Wami wynikiem moich kilkuletnich, kilkumiesięcznych (…) kilkudniowych… rozmyślań na problemem, który właśnie zawarłem w tytule.
Nie lubię cytować Biblii z kilu powodów. Pierwszy, to fakt, ze to staje się coraz modniejsze, a mnie z modą nigdy po drodze nie było. Drugi, to zdaję sobie sprawę, jak tłumaczenia oryginałów te oryginały wypaczają i może zdarzyć się tak, że powtarzając jakiś fragment Biblii źle lub opacznie przetłumaczony, powielam ten błąd czy głupotę. Trzeci, każdy powinien czytać Biblię po to, aby poznawać siebie i drogę swoją odnaleźć.
Często natomiast posiłkuję się myślami, jakie odnajduję podczas lektury Biblii i sowimi wnioskami wynikającym z tej lektury. W jednym momencie czytamy słowa Mistrza, że nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za innych. W innym miejscu, że kto nie straci życia swojego dla Boga, ten życie swoje straci naprawdę…
Wiem, że więcej jest takich wypowiedzi w Biblii, ale wystarczy.

Znowu wracam...

Znów wracam, zdawałoby się do punktu zero, ale, tak naprawdę, to mam już kawałek drogi za sobą i jeśli już wracam i staje w blokach startowych, to po to, żeby rozpocząć jakiś kolejny etap. Tak od startu do startu i w końcu do mety, której jeszcze nie widzę, i wcale nie żałuję!
Nie żałuję, ponieważ wiara moja nie potrafiła mnie jeszcze zaprowadzić na ścieżki pewności, że potem pobiegnę prosto w objęcia nieczasu i nieprzestrzeni. Żałuję, ale jeszcze nie potrafię być pewny tego, co tam za horyzontem chwili. Ale potrafię już mówić, że zaraz może mnie tu nie być. Trochę to dla ludzi szokujące, gdy odpowiadam nie zmiennie, że „jeśli będę żył, to pojawię się tu i tam…” albo „jeśli będę żył, to pewnie się spotkamy”, albo jeszcze „jeśli będę żył, to zrobię to i tamto…”.
Nawet podoba mi się to moje zawołanie, bo przypomina mi ciągle, żem niewolnikiem czasu, żem niewolnikiem przestrzeni i głupich ludzkich pragnień.

17 sierpnia 2017

Barów czar

Dzisiaj byłem z młodszym synem u fryzjera, ale jakbym był w barze, ponieważ zakłada fryzjerski mieści się w budynku po byłym barze. Gdy wchodziliśmy do budynku, wróciły dawne wspomnienia aż miło!
Oczywiście wnętrze wygląda zupełnie inaczej, niż ostatnim razem, gdy nawiedziłem to miejsce, aby zapomnieć, odpłynąć, rozluźnić się, pogadać z kolegami, pośmiać się kolegami, popłakać z kolegami nad marnością życia naszego.
Syn poddany został czynnościom strzyżenia, a ja poddałem się wspomnieniom. Wodziłem po kątach pomieszczenia i przypominałem sobie. Tu był kontuar, za którym zobaczyłem Panią… Kurczę, jakie ona robiła kiełbaski z ziołami. Zawsze zjadaliśmy kiełbaskę, gdy głód był bardziej dokuczliwy niż pragnienie upicia się. Najczęściej nocą, po kilkugodzinnej nasiadówie, zjadaliśmy z kumplem kiełbaskę. Było na tyle późno, że w barze siedzieli tylko stali bywalcy. Kiedy Pani… miała już nas dość, ogłaszała zamknięcie tej świątyni rozbitków. Braliśmy ze sobą jakieś paliwo, odprowadzaliśmy Panią… do domu i rozpoczynaliśmy powrót do domu. Kumpel znał mapę nieba jak własną kieszeń, toteż w drodze powrotnej do domu zatrzymywaliśmy się w jednym miejscu. Spoglądaliśmy w niebo i kumpel tłumaczył mi, na co właśnie patrzę. Nikt, pewnie nawet Kopernik, nie potrafił tak opowiadać o rozgwieżdżonym niebie, jak…

Inni o mnie...

W „Księdze Prawdy” uczniowie mieli prawo zapisywać to, co o mnie sądzą, bez żadnej cenzury czy też obaw, że może ich za szczerość spotkać jakakolwiek przykrość. Uczniowie wiedzieli, że z mojej strony nie groziły im żadne konsekwencje w tej sprawie. Wiedzieli też, że nie pisnę
Uczniowie mojej klasy o mnie:
Nie dotrzymuje pan danego słowa i obietnicy.
Dziękuję za wszystko, co pan dla mnie zrobił.
Dziękuję panu za to, że ma pan jeszcze cierpliwość! (rybka)
Fajny wychowawca o fajnych pomysłach. Chodzi z nami na ogniska.
Dziękuję panu za wszystko, że pan ma na mnie cierpliwość i poświęca mi dużo czasu.
Jest Pan fajnym wychowawcą.
Milczenie złotem, mowa srebrem.
Ja o sobie – To super facet!!! M.W. (Ja też miałem prawo opisać samego siebie. Ktoś przy moim wpisie postawił „?!”).

16 sierpnia 2017

Starzeję się chyba...

Kiedy coraz bardziej dociera do mnie, że nie mam już Ustronia, Zadupia czy jak to miejsce tam zwałem; im bardziej to do mnie dociera, tym wyraźniej widzę, że zawalałem... Zawalałem pisanie, dyscyplinę myślenia, bo było tyle myśli o tamtym właśnie miejscu – co zrobić, jak zrobić, za co, czego jeszcze potrzeba i coś tam jeszcze więcej….
A teraz jest tyle czasu, że trudno wypełnić go pracą.
Wiem, zaraz mądralińscy pomyślą – facet wypiera fakt, że coś tam znowu stracił, że nie może pogodzić się z faktem, że coś musiał sprzedać…
Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu spojrzałem z dystansu na pewne minione sprawy i dopiero teraz dociera do mnie, jak łatwo człowiek wikła się w sprawy nieistotne w życiu.
Teraz powoli wrócić na dawne tory myślenia, powoli odbudować dyscyplinę pisania i realizować to, co założyłem przed laty, bo pomysłów aż nadto czeka na realizację.
Chyba się starzeję, zauważam bowiem, że staję się sentymentalny i lubię snuć wspomnienia.

Jaki straszny byłem

Już wspominałem o swojej niechęci do jakiejkolwiek instytucjonalizacji. Kiedy zacząłem pracę w szkole, to nieźle szalałem na każdej płaszczyźnie szkolnej działalności.
Jeśli ktoś traktuje zawód nauczyciela poważnie i jako zawód, musi koniecznie trzymać się ram narzuconych przez metodykę i dydaktykę, do tego dochodzi cała masa regulaminów i zaleceń, które nauczyciela obowiązują w jego pracy. ja nigdy nie potrafiłem się trzymać ram. Wszelkie ramy były i są dla mnie więzieniem i zaprzeczeniem mojej wolności. Dlatego odszedłem ze szkoły, żeby nie siać zamętu w za młodych jeszcze do moich poglądów umysłach.
Ze swoimi pierwszymi uczniami miałem układ, że lepsi uczniowie musieli dużo więcej pracować na tak zwane dobre oceny. Pamiętam jak umówiłem się z jedną uczennicą (bardzo zdolną, inteligentną, a do tego pracowitą), że będę obniżał jej ocenę o jeden stopień, jeśli znajdę w jej pracy choćby błąd interpunkcyjny i uzasadnię przed nią, że to jest właśnie błąd. To było niesamowite. Dziewczyna pisała na koniec prace doskonałe pod względem gramatycznym, ortograficznym i stylistycznym. Sam bym pewnie takich prac nie napisał. Ale gdy znalazłem choć brak przecinka, to zamiast piątki (wtedy to była najwyższa ocena), stawiałem jej czwórkę, a ona w ogóle się nie gniewała. To była taka gra i jeśli któreś z nas wygrało, drugie gratulowało pierwszemu zwycięstwa.

15 sierpnia 2017

Taki mądrala ze mnie?

Naprawdę, gdy rozpoczynałem swoją szkolną przygodę po drugiej stronie biurka, nic o tym nie wiedziałem, nie miałem pojęcia, że jest jakiś tam raport Delorsa, który został opublikowany w roku 1996, w którym ja pracę w szkole rozpoczynałem. Zresztą, nawet gdybym o nim wiedział, to i tak pewnie nie zwróciłbym na niego uwagi. Byłem taki nabity pomysłami na pracę z młodymi, że nie sposób sobie teraz tego teraz wyobrazić. Po prostu szaleństwo w małej głowie świeżo upieczonego belfra.
Ale teraz, gdy mam luksus spojrzenia z dystansu na swoją szkolna robotę, to przyznaję, że byłem może nie mądrym, ale odważnym gnojkiem. Do tego byłem na tyle szalony, żeby młodzież za sobą pociągnąć. Oczywiście te, jak ja szalone, młode egzemplarze. Będę jeszcze nieraz o tym swoim szkolnym szaleństwie pisał. Teraz wracam do raportu.

14 sierpnia 2017

Czuję powiew wolności...

Tyle już razy pisałem o tym, żeby pozbywać się rzeczy zbędnych i posiadać tylko to, co do życia niezbędne. 
Pisałem, ale nie zawsze mi się udawało żyć według słów moich i marzeń o uwolnieniu się od myśli o posiadaniu i pomnażaniu dóbr. 
Ale krok po kroku robię w tej kwestii postępy. 
Nie można przecież służyć marzeniom i mamonie! 
Nie będę zatem płakał za tym, czego już nie mam! 
Będę tym bardziej świętował, że będę bliżej bliskich i będę miał więcej czasu dla nich i dla siebie! 
Cóż więcej? 
Życie! W mordę, Życie!

Ja nie chcę ławki...

Dowiedziałem się przez przypadek, choć i tak pewnie bym się dowiedział, ponieważ w gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna i tak wszyscy wszystko o wszystkich (tylko nie o sobie) wiedzą. No więc dowiedziałem się przez przypadek, że na moim gminnym podwórku trwa akcja „ławka”, a ja nic o niej nie wiedziałem. W akcję „ławka” zaangażował się sam wódz małej gminy. I tak dzięki zaangażowaniu władz gminnych wyremontowano już ławkę przy budynku mieszkalnym radnego, teraz remontowana jest ławka sprzed budynku radnej powiatowej.
Fajnie, pomyślałem sobie w pewnym momencie, że jeszcze pewnie ławki księdza i prości ludzie, jak ja, też będą mogli może załapać się na tę akcję „ławka”.
A tak na marginesie, to w moim bloku też mieszka radny i powinien się bardziej postarać, żeby przed jego blokiem też ławkę jakąś postawili za wstawiennictwem i dzięki zaangażowaniu władz małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna.

13 sierpnia 2017

Moja szkoła...

Był taki moment, gdy byłem nauczycielem. Napiszę jeszcze o tym w moim „Podsumowaniu”. Piszę „byłem”, ponieważ w pewnym momencie swojego życia powiedziałem sobie, że do pracy w szkole nie wrócę. Głównym powodem był chyba fakt, że zinstytucjonalizowane nauczanie nie ma nic wspólnego z prawdziwym rozwojem jednostki ludzkiej, a zwłaszcza człowieka w najpiękniejszym jego wydaniu, czyli dziecka i nastolatka.
Zinstytucjonalizowana szkoła, nie tylko w Polsce, nie kładzie nacisku na nauczenie dzieci samodzielnego myślenia, analizy i oceny otaczającej człowieka rzeczywistości. Trzeba wprost powiedzieć ‑ uczniowie w szkole są za samodzielne myślenie karceni, a nawet ze szkół relegowani.
Wiem od starożytnych, że uczyć się a nie myśleć, to bezużyteczne, ale myśleć, a nie uczyć się, to już niebezpieczne.

Ludzka głupota ma się dobrze

Wystarczy jakieś słowo albo sytuacja, a przypominają mi się czasem takie zdarzenia z mojego życia, że wcześniej tylko siła wypierania ich za wszelką cenę spowodowała, żeby o nich nie myśleć. A może po prostu nie chciałem myśleć.
Z czasów, gdy pracowałem z dzieciakami i młodzieżą w szkole przypominają mi się sytuacje, gdy dorośli zachowywali się tak, że to przede wszystkim im chodziło o to, aby ich pociechy miały jak najlepsze oceny.
Dorośli powinni wiedzieć, że oceny w szkole są subiektywnym narzędziem karania i nagradzania uczniów. Subiektywizm tegoż narzędzia wynika z wielu czynników, wśród których warto wymienić nastawienie nauczyciela do ucznia, wymagania poszczególnych nauczycieli wobec siebie i innych, czasem nawet na oceny szkolne mają wpływ przeżycia ostatniej nocy nauczyciela, który jest tylko człowiekiem, a nie chodzącym ideałem, choć takim najczęściej chciałoby się go widzieć.

12 sierpnia 2017

Nie odpuszczą...

Obserwuję, na szczęście tylko obserwuję, wojenkę polsko-polską na polskiej scenie politycznej i w domach znanych mi ludzi.
Jestem pełen podziwu dla działań obecnie rządzących. Z niesamowitą determinacją i konsekwencją, a przy tym jakże metodycznie punktują swoich politycznych oponentów, utytłanych wcześniej w sprawowanie władzy.
To, że polityka to pomyje w krysztale, wiedział i wyśpiewał Jacek Kaczmarski, któremu dzisiaj nie miano barda, ale politycznego proroka należy się jak nic.

11 sierpnia 2017

Warany na Zadupiu

Cholera mnie bierze, naprawdę ciskam się wewnętrznie, nawet się wkurzam, że mi się to Zadupie z rąk wymyka. Właśnie nie mogę tam jechać, bo trwa prezentacja…
To nic, nawet nie macie pojęcia, jak się cieszę, że cholera mnie bierze, że naprawdę ciskam sie wewnętrznie, że nawet się wkurzam, że mi się to Zadupie z rąk wymyka, bo to przecież kolejne doświadczenie, które mnie nie zabije, a zatem może tylko wzmocnić.
Tak, tak, tak… Nie dopuśćcie do tego, żeby jakaś tam rzecz zawładnęła Wami. Nie rzeczom służymy, ale rzeczy nam! Nie pamiętam czyje to… Horacy? Zaraz sprawdzę. O już znalazłem w notatkach, tak w swoich Listach napisał rzeczywiście Horacy (pamięć mi jeszcze jakoś tam jednak służy! I to jest radość!): Nie siebie rzeczy, ale rzecz sobie poddaję!

"Diabeł ubiera się u Prady"

W tytule posta tytuł filmu, który pewnie dawno już obejrzała większość pań.
Przyznam, że ja też oglądałem ten obraz i to kilkakrotnie, ale rzadko mi się zdarza obejrzeć go od deski do deski. Być może dlatego, że film ten oglądam pod kątem pewnych interesujących mnie problemów, jakie tam zauważam.
Lubię oglądać ten film ze względu na apodyktyczność kobiet, ukazaną w nim kobiecą złośliwość i bezwzględną rywalizację, dążenie do spełniania marzeń, czasami za wszelka cenę…
Ciekawym wątkiem filmu jest też nie postawione tam wprost pytanie: Być czy Mieć? I, jak to w życiu bywa, jedni stawiają na Mieć, inni na Być. Jednak widać tam dobrze, ja trudno zachować siebie w świecie blichtru.

10 sierpnia 2017

Tak było...

Za sprawą jednego z komentarzy Mariusza Zwierzyńskiego do mojego posta na fb „Gdyby ludzie postępowali…”, przypomniała mi się taka oto sytuacja z mojego życia wzięta…
Kiedy już wiadomym i jasnym dla mnie się stało, że nie opuszczam murów uczelni humanistycznej i nie zasilam szeregów marianów, Bóg zesłał mi Kobietę, z którą po jakimś czasie postanowiliśmy, że legalizujemy cywilnie i religijnie nasz związek.
Nie wiem, co by ze mną zrobili przełożeni zakonu marianów, gdybym do nich trafił, gdyż moje podejście do kościelnych praktyk religijnych, do instytucjonalizacji wiary było, delikatnie mówiąc, kontrowersyjne. Żeby na przykład się modlić albo wyznać przed Bogiem swoje człowiecze grzechy, nie potrzebowałem wnętrza świątyni i budki konfesjonału. Wystarczały mi wtedy zaciszne i odludne miejsca. (Teraz też jest podobnie.)

9 sierpnia 2017

Zmieniłem zdanie

Tak trudno skupić mi się na pisaniu. Za dużo mam spraw na głowie. Najgorsze jest to, że połowę z nich można śmiało wyrzucić na śmietnik życia. Czemu tego nie robię? Nie pytajcie, ponieważ sam nie wiem. Przecierpię jeszcze tak z tydzień, dwa i może wyprostuję kilka spraw, a wtedy to już, obiecuję sobie, skupiam się tylko na tym, co powinienem robić codziennie, czyli pisaniu.

8 sierpnia 2017

Szacun, naprawdę!

Jak święty Franciszek mówię często do muchy – Mucho, siostro moja! A potem wieszam lep i cieszę się, że kolejna mucha czy inne skrzydlate stworzonko wpadnie w jego lepkie łapska. Taki już mam paskudny charakter dla skrzydlatych mych braci i skrzydlatych sióstr moich. Ale staram się, staram się i pracuje nad tym, aby po urządzenia, jak lepy, nie sięgać!
Ostatnio, gdy przez całą noc paliłem ogień dla zmarłych, pracowałem też trochę. W pewnym momencie usłyszałem jakiś odgłos, który mnie zaintrygował. Wiecie, północ już minęła, człowiek siedzi w chacie na pustkowiu, drzwi pootwierane, przez okno widać palące się ognisko i tłum cieni, a tu nagle jakiś odgłos i to nie wiadomo co i gdzie.

6 sierpnia 2017

Jestem ZA!

Nie ukrywam, że podoba mi się sposób uprawiania polityki przez rządzącą obecnie w Polsce partię. Nie lubię polityki ułożonej i salonowej, to dobre dla bubków i mazgai. Polityka to arena walki, a obecnie rządzący, nie ci, co krzyczą w TV albo się w tej TV za przyzwoleniem pokazują, ale ci prawdziwie rządzący to dusze wojowników, z racjami pełnymi emocji i przekonania o słuszności działania.
Nienawidzę w polityce i w ludziach w ogóle chamstwa, jakim wykazywał się jeden z ministrów spraw zagranicznych. Nienawidzę młodych nadętych dupków, którzy tylko dzięki poparciu jakiegoś zaplecza dostają stołki i na tych stołkach puszą się, nie mając innym nic, poza chamstwem, do zaoferowania.
W żadnej partii nie zabraknie durniów i tępaków. Tacy mogą tylko dzięki partii w jakiś sposób zaistnieć, dlatego jest ich tam na pęczki.

Terapia balkonowa

Ci z mniejszą amnezją niż ja z pewnością pamiętają mój tekścik „Życie prawdziwe na marginesie?”, bo skoro ja pamiętam, to chyba raczej większość z Was też. Zasygnalizowałem tam stwarzanie sobie takiej namiastki świata, z jakiego zostaliśmy wyrwani i do jakiego podświadomie tęsknimy.
Moja żona bardzo cieszy się, a ja z nią, że w jej balkonowym ogródku, udało jej się uprawić pomidory, które właśnie wydały owoce. Teraz tylko czekać niecierpliwie, żeby owoce dojrzały i już ich nie będzie. 

Szczypawa

Wypieram z siebie myśl, że podjąłem decyzję o sprzedaż swojego Zadupia. Wiem jednak, że w życiu trzeba umieć rezygnować z marzeń. Żeby siebie pocieszyć, ukułem mądrość na swoją miarę, że życie jest nieustanną rezygnacją z czegoś tam na czegoś tam rzecz.
Ależ to mądrze zabrzmiało, nieprawdaż? Wiem, że można jeszcze głupiej, ale nie o tym chciałem. Wiecie, dom czy Zadupie, to jak samochód czy jakaś tam inna rzecz, bez której można spokojnie żyć. A wartość tych rzeczy staje się tym mniejsza, im ważniejsi stają się ludzie tuż obok stojący.

4 sierpnia 2017

Życie prawdziwe na marginesie?

Trawniczki przy domach, okaleczone skrawki zieleni przy miejskich ulicach, poranione drzewa, tęskniące za przestrzenią kwiaty, smutny śpiew ptaków…
Miniaturyzujemy oazy zieleni, ogrody, miniaturyzujemy swoje marzenia, siebie…. tylko tęsknota za oryginałem rośnie wprost proporcjonalnie do miniaturyzowania świata, z którego wyszliśmy dobrowolnie, albo zostaliśmy niepostrzeżenie wyrzuceni.

Ogłupieni totalnie

Dzisiaj ludzie ogłupiani są na własną prośbę, a do tego za tę czynność płacą i jakby tego było jeszcze mało – chwalą się tym, że płacą za ogłupianie siebie.
Najgorsze jest to, że wyglądają przy tym na naprawdę szczęśliwych.
Czyżby to oznaczało, że głupota może uszczęśliwiać?
Odpowiedzmy tak dla spokojności ducha: Uszczęśliwia głupków!

3 sierpnia 2017

Jak mnie Pan Bóg stworzył

Braliście kiedyś taką deszczową kąpiel?
Kto tego nie robił, nie zrozumie, co się wtedy myśli.
Ludzie, z reguły, gdy pada, chronią się pod dachem, żeby przeczekać deszcz, a jeśli mocno pada, to mało komu przychodzi do głowy, żeby w deszczu moknąć.
Byłem dzisiaj na swoim Zadupiu i porządkowałem teren. Wykaszałem trawę, gdy nadciągnęły burzowe chmury i zaczął padać deszcz. Zerwał się wiatr. Zapowiadało się zatem, że fajnie popada.
Cóż było robić? 
Schroniłem się do domu i patrzyłem na ognie błyskawic, i strugi ulewnego deszczu.
Starszy syn łapał z rynny deszczówkę do podlewania kwiatów, a młodszy szalał po podwórku i mókł w najlepsze.

To nawet nie jest cyrk...

W prywatnym biznesie, proszę, niech właściciel biznesu obsadza nawet konie na intratnych stołkach.
Ale w strukturach państwowych, na stanowiskach rządowych nie powinny lądować przypadkowi ludzie. To już nie będzie cyrk, ale coś dużo więcej…
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia – powiada porzekadło ludowym czasem zwane, ale, moim zdaniem, z ludem to powiedzenie nie ma nic wspólnego. Ja to odnoszę głównie do sfery polityki i pozycji społecznej; polityki przez małe „p” i niezasłużonej niczym pozycji społecznej.

2 sierpnia 2017

Skurwiel...

Czy tacy istnieją?
Istnieją, i jest ich niemało! Nie musisz się nawet zbyt uważnie rozglądać, żeby takiego spotkać. Najczęściej to właśnie oni szukają innych. Znajdują takich, jak ja, żeby jeszcze raz potwierdzić, że są skurwielami jakich mało na świecie.
I tyle w ramach wstępu.
A teraz przykład praktyczny. Rozmawiam dziś ze znajomych i widzę kątem oka, że zbliża się obiekt, który rozmowę rozpieprzy. Wita się z nami i od razu mówi o jakimś Janku, a następnie mnie pyta czy to nie moja rodzina. Wiesz ilu Janków chodzi po tym świecie? Pytam i próbuję rozmawiać ze znajomym. Ale gdzie tam. Co chwila wtrąca słowo nowoprzybyły rozmówca.

1 sierpnia 2017

Ogień dla zmarłych...

Kiedy oznajmiłem znajomym, że znów paliłem ogień zmarłym…
Co robiłeś?!!!
Paliłem ogień zmarłym!
(…)
Myślę wtedy o zmarłych, jak się myśli o żywych…
Patrzę prosto w ogień, a z zewsząd skradają się cienie i słyszę wyraźnie słowa, których nie zdążyłem powiedzieć tym, którzy odeszli na tyle daleko, że – niby żywy – nie umiem zrozumieć, że wcale nie jest za późno…
Ogień płonie, a wokół świat wydaje się spać, ale to tylko złudzenie. Owady w tańcu życia lecą prosto w objęcia ognia, jak gdyby szukały w ogniu wybawienia.

Nie deptać przeszłości ołtarzy...

Przyczepiłem się, jak głupi, do wspólnoty AA. Ale to tylko przykład, jak można kwestionować niektóre założenia programowe każdej organizacji, wspólnoty czy formalnie działającej grupy ludzi. Trzeba jednak przyznać, że tak jak Desiderata jest swoistym przesłaniem zachowania równowagi duchowej w tym doskonałym świecie z niedoskonałym człowiekiem w centrum, tak założenia programowe AA dotyczące pomocy ludziom uzależnionym od alkoholu można śmiało zaliczyć do uniwersalnych, a zatem dotyczących wszystkich ludzi.
Zgadzam się też z tym, że założenia programowe AA mogą z sukcesem stosować  w swoim życiu osoby uzależnione nie tylko od alkoholu, ale też innych substancji chemicznych czy też osoby uzależnione w ogóle.

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...