W prywatnym biznesie,
proszę, niech właściciel biznesu obsadza nawet konie na intratnych stołkach.
Ale w strukturach
państwowych, na stanowiskach rządowych nie powinny lądować przypadkowi ludzie.
To już nie będzie cyrk, ale coś dużo więcej…
Punkt widzenia zależy
od punktu siedzenia – powiada porzekadło ludowym czasem zwane, ale, moim
zdaniem, z ludem to powiedzenie nie ma nic wspólnego. Ja to odnoszę głównie do
sfery polityki i pozycji społecznej; polityki przez małe „p” i niezasłużonej
niczym pozycji społecznej.
Przyszło mi to na myśl,
gdy kilka dni temu kolejny raz ktoś ze znajomych powiedział – idź, poproś i
będziesz miał stołek. Spokojnie przeczekasz do następnych wyborów.
Nie! odpowiedziałem.
Nie będę nikogo prosił. Nie będę niczego zawdzięczał politycznym układom czy
jakimś znajomościom. Nie chcę ciepłej posadki. Sam sobie muszę poradzić.
Ci ludzie znaleźli się
na swoich stanowiskach tylko dlatego, że należeli wiernie do odpowiedniej
partii albo wśród partyjnych działaczy mają dobrych znajomych.
W Polsce nie wygrywa
się wyborów, żeby zmieniać Polskę, żeby Polskę naprawiać i myśleć o ludziach. W
Polsce wybory wygrywa się po to, żeby armia partyjnych działaczy miała łatwe
życie, miała dobrą robotę, nawet nie muszą nic umieć, bo nic nie muszą robić w
tej nowej niby pracy otrzymanej w darze.
Mają rację ci, co tak
piszą. W polskiej polityce przy obsadzie stanowisk, zwłaszcza tych poślednich,
istotnie nie bierze się pod uwagę kompetencji czy umiejętności kandydatów do
stołka. Liczy się tylko układ – partyjny, towarzyski, rodzinny…
Nie pamiętam, kto jest
autorem poglądu, że im wyższe stanowisko, tym mniejsze kompetencje i żeby być
sprzątaczką, trzeba mieć wyższe kwalifikacje, niż aby być prezesem czy jakimś
dyrektorem.
Dzisiaj tak zwana elita
nie docenia sprzątaczek i jak jest, wszyscy widzimy!
Zaczynam się w tym
gubić, przestaję rozumieć świat, a zwłaszcza politykę w pięknym kraju nad
Wisłą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz