4 sierpnia 2017

Życie prawdziwe na marginesie?

Trawniczki przy domach, okaleczone skrawki zieleni przy miejskich ulicach, poranione drzewa, tęskniące za przestrzenią kwiaty, smutny śpiew ptaków…
Miniaturyzujemy oazy zieleni, ogrody, miniaturyzujemy swoje marzenia, siebie…. tylko tęsknota za oryginałem rośnie wprost proporcjonalnie do miniaturyzowania świata, z którego wyszliśmy dobrowolnie, albo zostaliśmy niepostrzeżenie wyrzuceni.

Gdy tak się zatrzymać i rozważyć swoje położenie, uświadomić sobie swoją sytuację, może się okazać się, że codziennie żyjemy na niby, zamiast, nie jesteśmy naprawdę u siebie… i nieuświadomiona do końca tęsknota za tym, co prawdziwe i w nas i w otaczającym nas świecie próbuje przebić się przez szklany klosz, pod którym udajemy Życie, jest to Życie prawdziwe nasze niejako na marginesie tego szczurzego wyścigu w kołowrocie pragnień i aspiracji, by mieć.
Moja tęsknota uwięzionego w ciele ducha za przestrzeniami nieogarniętymi dzieje się nieustannie… tłumię ją, jak mogę, kolejnym przyziemnym marzeniem, przygważdżam ją do ziemi, jak ja jestem przygwożdżony do krzyża mojej przyziemności.  
Chwilami odczuwam, przeczuwam, domyślam się siebie prawdziwego, tego bez ziemskich pragnień, posiadania jakiegoś zbędnego do życia gadżetu, który nie tylko nie przybliża mnie do życia, ale od niego oddala, oddziela, izoluje od niego, izoluje od Życia.
Na każdym niemal kroku dostrzegam tę ludzką tęsknotę za rajem utraconym albo tanio sprzedanym.
Nie umiem tego nazwać, ale to kwestia czasu!
W komentarzach internetowych uderza mnie poszukiwanie przez ludzi głębi, próba zrozumienia, dlaczego ot Zycie jest tak ułożone, a nie inaczej; dlaczego gramy znaczonymi kartami, oszukujemy, podjudzamy, szepczemy…? Żaden gatunek w Naturze, poza homo sapiens, nie robi sobie tego, chyba że nie jest mu obcy kanibalizm i planuje pożreć (z głodu i po to, żeby przeżyć) swojego współbratymca.
Na marginesie życia dzisiaj dzieje się życie prawdziwe ludzi. Na marginesie niejako mówią o tym, co przeczuwają, ale czego już nie są pewni, czyli stanie umysłu czystego, zaprzątniętego myślą o przetrwaniu swoim i gatunku.
Mam takie wrażenie, że mam ciągle pod górę. Pocieszam się tym, że inni mają gorzej, bo mają i chętnie zamieniliby się na moje „pod górę”.

Stępiłem pokorą mój bunt przeciwko jawnej niesprawiedliwości ziemskiej i ułomności człowieka jako korony stworzenia.

Zamiast buntować się przeciw całości tego, co wokół mnie, próbuję się skupić na tym, żeby zrozumieć, że mrówka i mucha są tak samo potrzebne, jak ja, ale nie jeszcze daleko mi do mety! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...