27 czerwca 2018

Dlaczego źle mówią?


Nie chwalę się swoją wiedzą, bo mam jej niewiele, ale już to niewiele innych potrafi zniechęcić do mojej osoby. Przyszłym radnym i przyszłemu wodzowi (sobie też) radzę nauczyć się pytać. Kto bowiem pyta, rozumie, że musi się dowiedzieć, że musi się nauczyć, że nie wie wszystkiego – to prosta droga do tego, żeby się ubogacać. Kiedy dochodzisz do władzy (nawet tej najmniejszej), to wiedza nieoceniona!

Dlaczego źle o mnie mówią i wszystko, co było i jest źle, przypisują mnie, z lubością na mnie zwalają? To przecież takie normalne u nieudaczników, że zawsze szukają winnych swoich niepowodzeń.
Nie wyszło to czy tamto z planach nowej władzy – to przecież moja wina, bo gdy ja byłem wodzem, to byłem strasznie zły i tak już pozostało. Tak strasznie byłem zły, że jeszcze nawet teraz nic nie wychodzi władzom nowej jakości w gminie. Choćby nie wiem jak bardzo nowy (choć już nowy nie jest) wódz się starał, to i tak nie wychodzi, i to z mojej winy.
Niektórzy radni też nie szczędzą mi słownych kuksańców i z przestrachem szepczą, jaką tą byłem bestią, że nic ze mnie dobrego – takim straszny gaduła, demagog, do tego leszcz straszny.
Wiem, z czego t wynika, choć nie mam pojęcia dlaczego. Dziwię się też temu, że zamiast się zająć robotą i szukać nowych rozwiązań nabrzmiałych problemów, jeszcze obecnie rządzący skupiają się na tym, żeby winnych znaleźć swoich niepowodzeń. Czy muszę koniecznie umrzeć, żeby się to skończyło? Choć, szczerze mówiąc, wątpię, by moja śmierć tu pomogła!
Ci, co źle o mnie mówią, nie patrzą na siebie. Do tego zazdroszczą mi mojej marnej wiedzy na temat samorządu – jak funkcjonuje samorząd, jak realizować inwestycje, jak rozmawiać z ludźmi i rozwiązywać problemy. Nie wszystko się udaje, ale próbować trzeba, a ci, co krytykują, najczęściej nie próbują szukać nowych rozwiązań. Krytykanci się boją obnażyć przed ludźmi ze swoją niewiedzą i brakiem pomysłów. To ludzie, którzy myślą, że żadna nauka nie jest im już potrzebna, że wszystko dobrze wiedza. Nie wiedzą przy tym o tym, ze to właśnie nauka jest im potrzebna tak bardzo, jak powietrze i woda.
Ksiądz Tischner zwykł mawiać: Kogo Bóg chce pokarać, temu rozum odbiera! I stan takiego człowieka jest godny pożałowania – nie wie nawet, bidulek, że tak wiele nie wie i tak bardzo utrwala się w swojej niewiedzy, że w końcu dochodzi do wniosku – wszyscy są głupi, on – mądry!
Jeśli natomiast idzie o wiedzę samorządową, to wiedza ograniczona i niewiele trzeba, żeby ją sobie przyswoić, a potem wcielić w życie. Z łatwością – już pisałem – każdy może tę wiedzę przyswoić i przy odrobinie wyobraźni wykorzystać z korzyścią dla siebie i innych. Wystarczy najwyżej pół roku i człowiek wie, co ma robić, w czym ma się zdać na innych, a co sam zrobić koniecznie. Podstawa to tylko chcieć i przyznać przed sobą i innymi, że wszystkiego nie wiemy, sięgać po wiedzę fachowców, jak choćby w przypadku wodza, ale i radnych też – wiedzę urzędników. Człowiek jest wtedy zdrowszy i mniej się napracuje, do tego mniej się szarpie przy rozwiązaniu problemów.
Zazdroszczą mi krytykanci, że się przyznaję do błędów, że umiem się przyznać do tego, że czegoś nie wiem, że dopytuję mądrzejszych, czytam tam, gdzie trzeba i tak wzbogacony rozwiązuję problemy.
Trzeba trochę wysiłku i tyleż trzeba chęci – nie chwalę się tym, ale chęci mam. Wiem, że dziś nie jest w modzie przyznawać się do błędu! Tacy bezbłędni jesteśmy, że aż w błędach toniemy.
W samorządowej robocie trzeba być otwartym na ludzi i ich problemy i na problemy gminy, trzeba mieć wyobraźnię, żeby to wszystko ogarniać, nie bać się nowych wyzwań, a nawet je prowokować. Nie bać się malkontentów, których nigdy nie zbraknie. Starać się bawić robotą i mieć z tego radość. To wszystko czego trzeba wodzowi i radnym – jeśli tego nie mają – pomyłka z powołaniem!
Przerabiałem sobie ostatnio przysłowie: Kto pyta nie błądzi! i wyszło mi z tego:  Kto pyta, ten wreszcie zrozumiał, że nie zjadł wszystkich rozumów! Kto pyta, ten zrozumiał wreszcie, że nie wie! kto pyta, nie udaje, tylko naprawdę jest sobą!...
Można tak dalej ciągnąć – to fajna zabawa – i często wychodzi prawda, że nie ma na ziemi człowieka, co by wszystko wiedział, jest wielu głupków, którzy twierdzą, że wiedzą, że nie potrzebują nikogo i o nic pytać, wiedzą wszystko – i basta!
Niech to potwierdzą bliźni, niech przyjaciele potwierdzą, niech potwierdzą wrogowie i nawet ci obojętni, że władza nowej jakości, co dzisiaj kieruje gminą, nie potrafi się przyznać do tego, że mało wie, że nie potrafi pytać, jak robią normalni ludzie i tak zdobytą wiedzę wdrażać dla dobra gminy.
I wcale się nie dziwię, że władza się z tym nie zgadza! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...