5 czerwca 2018

Ewangelia Życia Doskonałego


To, o czym chcę pisać, nie jest dla tych, którym w zupełności wystarcza katolicka znajomość postaci Jezusa Chrystusa, a Ewangeliom kanonicznym zawierzyli w zupełności. To nie jest dla tych, którzy nie wierzą swobodnie. Kto nie wierzy swobodnie, niech chodzi do kościoła, słucha „słów Ewangelii”, ale sam do niej nie zagląda, bo starą wiarę utraci, a nie wiadomo, czy znajdzie nowąpisał w swoim Jezusie Nieznanym Dymitr Mereżowski.

Człowieku okryty pyłem martwych słów,
Wykąp swą duszę w Milczeniu…
To słowa żyjącego w latach 1861 – 1941 indyjskiego poety, prozaika, kompozytora, malarza i pedagoga (laureata literackiej Nagrody Nobla z 1913 roku – wyróżnienie to zdobył jako pierwszy Hindus i Azjata) Rabindranath Tagore.
Ja ten fragment wiersza znalazłem , we wstępie do Piątej Ewangelii, zwanej też Ewangelią Dwunastu Świętych czy Ewangelią Życia Doskonałego w przekładzie księdza Henryka Zalewskiego.
Polski przekład opatrzono też piękną myślą: Prawda jest znakiem, a czyste serce pozna go.
Uważa się, że Ewangelię tę napisał jej rzekomy odkrywca Gideon Jsper Richard Ouseley, Irlandczyk (1835 – 1906). Uczynił to, aby propagować idee wegetarianizmu i dobroci dla braci naszych mniejszych – zwierząt. Ousley twierdził, że Jezus był właśnie głosicielem tych idei, ale „twórcy”, a raczej później spece od korekty i dopasowań, kanonicznych Ewangelii skrupulatnie „wycięli” fragmenty świadczące o tym, zniekształcając i zakłamując prawdziwą naukę Chrystusa. Autor twierdzi, iż w swoim tekście podaje autentyczne, pierwotne nauczanie Jezusa. Ojcowie Kościoła, korektorzy, pod naciskiem m.in. cesarza Konstantyna, na Soborze w Nicei, „pokiereszowali” niemiłosiernie oryginalną naukę Pana i „usunęli” z niej doktrynę o wyrzeczeniu się spożywania wina i mięsa.
Tekst Ewangelii czyta się świetnie. Autor opowiada dzieje Jezusa od Jego narodzin aż do zmartwychwstania i wniebowstąpienia. W młodości Jezus miał podróżować do Asyrii, Indii, Persji, Egiptu, Chaldei, Tybetu…, gdzie zgłębiał wiedzę dostępną wybranym, jak wiedzę buddyjskich mnichów czy wiedzę okultystyczną.
Nie jest treść tej Ewangelii zdecydowanie sprzeczna z treścią Ewangelii kanonicznych, ale jest niejako ich uzupełnieniem o te treści, które – jak już wspomniałem – zostały prawdopodobnie albo rzekomo z pierwotnej nauki Chrystusa usunięte.
Tutaj Chrystus nie karmi zebranego ludu rybami, ale melonami czy winogronami. Jezus w młodości ożenił się z Miriam, która po siedmiu latach małżeństwa umarła, a umarła po to, aby Jezus mógł oddać się swojej misji, czyli można założyć, że została „zabrana” przez Boga, aby ułatwić Jezusowi przyszłą misję i nie obciążać Go obowiązkami głowy rodziny na ziemi.
Maria Magdalena jest przedstawiona jako partnerka Chrystusa, ale nie w naszym ziemskim – fizyczny – rozumieniu. Przedstawia się ją jako „duszę bliźniaczą” Chrystusa. Dusze takie powstały wówczas, gdy człowiek będący jeszcze androgynem (pierwiastek męski i żeński stanowi jedno) podzielony został na indywidualizm płciowy. Wówczas podzielona została też dusza. To nawiązuje do znanego powiedzenia, że każdy z nas ma na świecie czy we wszechświecie posiada swoją drugą połówkę. Pewnie to doskonale znacie. I szukamy tych połówek całe życie. Czasami życia ziemskiego mało, żeby drugą połowę siebie duchowego odnaleźć.
Autorzy opracowania tej Ewangelii nie wykluczają, że i obecnie takie bliźniacze dusze spotykają się na świecie i współpracują ze sobą w celu rozwoju duchowego i osiągnięcia wyższych stanów duszy. Powtórzyć trzeba z naciskiem, że w takim związku dusz bliźniaczych nie ma mowy o seksualności, jak my to rozumiemy. Obchodzą się one bez tego, gdyż łączy je doskonała więź miłości kosmicznej, nie zmysłowej, ale duchowej. W takim rozumieniu chyba już tylko katolickiego ignoranta razić będzie stwierdzenie, że Maria Magdalena była partnerką Jezusa Chrystusa.
Nie wnikam tutaj w historyczność treści tejże Ewangelii. Wiadomo, że jest ona wtórna co do tekstów kanonicznych znanych nam Ewangelii. Nie wnikam też czy wszystkie zwierzęta wymienione w tym teście występowały w czasach Chrystusa w Palestynie. Nie wnikam czy Jezus w swojej młodości odbywał wędrówki do Indii, Egiptu, Tybetu… Nie wnikam też w teorię reinkarnacji – propagowaną w tym tekście oraz możliwości interwencji przybyszów z kosmosu w dzieje rozwoju ludzkiego ducha. Nie wnikam w szereg innych aspektów poruszonych w tym tekście, jak choćby znajomość Jezusa nauk tajemnych – okultystycznych, co wcale nie musi być gorszące dla wierzącego katolika, który dopuści myśl o żydowskiej kabale, numerologii i innych dziedzinach nauk tajemnych, którymi z lubością oddawali się ziomkowie Jezusa.
Ja wiem tylko jedno – Ewangelie kanoniczne, poza nawiązaniem do narodzin i dzieciństwa Jezusa – opisują faktycznie kilkadziesiąt dni z życia i działalności Chrystusa. Nie jestem ani biblistą, ani znawcą realiów życia w Palestynie ponad dwa tysiące lat temu. Niektórzy badacze życia Jezusa twierdzą, iż Ewangelie kanoniczne opisują 42 dni działalności Chrystusa na ziemi. Co się z nim działo przez całą młodość i ponad dziesięć lat dorosłego życia? Nikogo zdaje się to nie interesować. Wierzący „ślepo” katolicy „tracą” Jezusa w momencie Jego narodzin i dzieciństwa, aby ponownie ujrzeć Go jako działającego dojrzałego człowieka – Chrystusa, Pomazańca Boga Ojca.
Pomiędzy jednym a drugim przecież w życiu Jezusa musiało się coś dziać. Nie spędził on tych kilkunastu lat w odosobnieniu, czekając odpowiedniego momentu, aby zacząć głosić Dobrą Nowinę.
Poprzestawanie tylko na tym, co „serwuje” nam Kościół jest nieewangeliczne i nijak ma się do zawołania: Szukajcie, a znajdziecie! Jeszcze raz mówię: Szukajcie!
Przyzwyczajenie i nawyki są drugą naturą człowieka – to znane powiedzenie, ale to nie jest dobra strona naszej natury, naszej osobowości, bowiem nie tylko nas nie rozwija, ale hamuje i uwstecznia.
Cóż z tego, że domniemany autor V Ewangelii był anglikańskim duchownym, a później został kapłanem Kościoła Apostolskiego? Cóż z tego, że napisał ileś tam książek o wegetarianizmie i okultyzmie? Cóż z tego, że zakładał stowarzyszenia okultystyczno-teozoficzne? Cóż z tego, że w trakcie rzekomego odkrycia tekstu Ewangelii Doskonałego Życia w jednym z tybetańskich klasztorów Ouseley prawdopodobnie przebywał w Londynie? Cóż w końcu z tego, że tekst tej Ewangelii miał mu objawić Swedenborg podczas seansu spirytystycznego? Cóż z tego, że w innym miejscu czytamy, iż autor miał nocną wizję, podczas której przeczytał tekst Ewangelii, a po przebudzeniu spisał ją z pamięci?
Tyle tu niesamowitości i niepewnych przekazów, że nie sposób w to uwierzyć.
Co jednak działa się w życiu Jezusa w czasie nieopisywanym przez żadnego z kanonicznych ewangelistów? A może opisali to, ale zostało to następnie usunięte? Co stało się z pierwotnymi tekstami Ewangelii kanonicznych i jakiej „obróbki” dokonali korektorzy, tłumacze czy Ojcowie Kościoła, z których niejeden następnie został gnostykiem? Dlaczego w Kościele nie dyskutuje się o ebionitach, nazywanych „juadizującymi chrześcijanami”, z których wielu było współczesnych Chrystusowi; duchowych następcach Jana Chrzciciela, Jezusa czy Jakuba Sprawiedliwego (brata Pana)? Dlaczego musimy koniecznie trzymać się wykładni zwolenników Pawła z Tarsu, który jako Szaweł nie był nikim innych jak tylko eksterminatorem pierwszych chrześcijan?
Tekst V Ewangelii nikomu krzywdy nie uczyni, co najwyżej zmusi do przemyślenia kilku spraw. Nie należy się go obawiać, jak jakiegoś heretyckiego i szatańskiego zła. Myślę, że mamy za sobą czasy, gdy jedynym myśleniem wiernych Kościoła, było myślenie zgodne z nakazami tegoż Kościoła.
Wspomniany już Dymitr Mereżowski stwierdził, że zgodnie ze słowami Chrystusa: Kto słucha moich słów, a nie postępuje według nich…, tylko ten może stwierdzić, że przeczytał Ewangelię, jeśli w pełni stosuje ją w swoim codziennym życiu. Jeśli tak nie jest, nie należy mówić, że znamy czy przeczytaliśmy Ewangelię.
Kończę, to długie pisanie, bo na krótkie nie miałem czasu!
Tekst Ewangelii Dwunastu Świętych, Ewangelii Doskonałego Życia czy V Ewangelii warto przeczytać, a już w pewnością polecam go tym, którzy darzą większą miłością zwierzęta, niż upadłego bliźniego swego, co też nie jest w porządku, ale w wielu przypadkach zrozumiałe!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...