To,
o czym chcę pisać, nie jest dla tych, którym w zupełności wystarcza katolicka
znajomość postaci Jezusa Chrystusa, a Ewangeliom
kanonicznym zawierzyli w zupełności. To nie jest dla tych, którzy nie wierzą
swobodnie. Kto nie wierzy swobodnie, niech chodzi do kościoła, słucha „słów
Ewangelii”, ale sam do niej nie zagląda, bo starą wiarę utraci, a nie wiadomo,
czy znajdzie nową – pisał w swoim Jezusie
Nieznanym Dymitr Mereżowski.
Człowieku
okryty pyłem martwych słów,
Wykąp
swą duszę w Milczeniu…
To słowa żyjącego w
latach 1861 – 1941 indyjskiego poety, prozaika, kompozytora, malarza i pedagoga
(laureata literackiej Nagrody Nobla z 1913 roku – wyróżnienie to zdobył jako pierwszy
Hindus i Azjata) Rabindranath Tagore.
Ja ten fragment wiersza
znalazłem , we wstępie do Piątej Ewangelii, zwanej też Ewangelią
Dwunastu Świętych czy Ewangelią
Życia Doskonałego w przekładzie księdza Henryka Zalewskiego.
Polski przekład
opatrzono też piękną myślą: Prawda jest znakiem, a czyste serce pozna go.
Uważa się, że Ewangelię tę napisał jej rzekomy odkrywca
Gideon Jsper Richard Ouseley, Irlandczyk (1835 – 1906). Uczynił to, aby
propagować idee wegetarianizmu i dobroci dla braci naszych mniejszych –
zwierząt. Ousley twierdził, że Jezus był właśnie głosicielem tych idei, ale
„twórcy”, a raczej później spece od korekty i dopasowań, kanonicznych Ewangelii skrupulatnie „wycięli”
fragmenty świadczące o tym, zniekształcając i zakłamując prawdziwą naukę
Chrystusa. Autor twierdzi, iż w swoim tekście podaje autentyczne, pierwotne
nauczanie Jezusa. Ojcowie Kościoła, korektorzy, pod naciskiem m.in. cesarza Konstantyna,
na Soborze w Nicei, „pokiereszowali” niemiłosiernie oryginalną naukę Pana i
„usunęli” z niej doktrynę o wyrzeczeniu się spożywania wina i mięsa.
Tekst Ewangelii czyta się świetnie. Autor
opowiada dzieje Jezusa od Jego narodzin aż do zmartwychwstania i
wniebowstąpienia. W młodości Jezus miał podróżować do Asyrii, Indii, Persji,
Egiptu, Chaldei, Tybetu…, gdzie zgłębiał wiedzę dostępną wybranym, jak wiedzę
buddyjskich mnichów czy wiedzę okultystyczną.
Nie jest treść tej Ewangelii zdecydowanie sprzeczna z
treścią Ewangelii kanonicznych, ale
jest niejako ich uzupełnieniem o te treści, które – jak już wspomniałem –
zostały prawdopodobnie albo rzekomo z pierwotnej nauki Chrystusa usunięte.
Tutaj Chrystus nie
karmi zebranego ludu rybami, ale melonami czy winogronami. Jezus w młodości
ożenił się z Miriam, która po siedmiu latach małżeństwa umarła, a umarła po to,
aby Jezus mógł oddać się swojej misji, czyli można założyć, że została „zabrana”
przez Boga, aby ułatwić Jezusowi przyszłą misję i nie obciążać Go obowiązkami głowy
rodziny na ziemi.
Maria Magdalena jest
przedstawiona jako partnerka Chrystusa, ale nie w naszym ziemskim – fizyczny –
rozumieniu. Przedstawia się ją jako „duszę bliźniaczą” Chrystusa. Dusze takie powstały
wówczas, gdy człowiek będący jeszcze androgynem (pierwiastek męski i żeński stanowi
jedno) podzielony został na indywidualizm płciowy. Wówczas podzielona została
też dusza. To nawiązuje do znanego powiedzenia, że każdy z nas ma na świecie
czy we wszechświecie posiada swoją drugą połówkę. Pewnie to doskonale znacie. I
szukamy tych połówek całe życie. Czasami życia ziemskiego mało, żeby drugą połowę
siebie duchowego odnaleźć.
Autorzy opracowania tej
Ewangelii nie wykluczają, że i obecnie takie bliźniacze dusze spotykają się na
świecie i współpracują ze sobą w celu rozwoju duchowego i osiągnięcia wyższych
stanów duszy. Powtórzyć trzeba z naciskiem, że w takim związku dusz
bliźniaczych nie ma mowy o seksualności, jak my to rozumiemy. Obchodzą się one
bez tego, gdyż łączy je doskonała więź miłości kosmicznej, nie zmysłowej, ale
duchowej. W takim rozumieniu chyba już tylko katolickiego ignoranta razić będzie
stwierdzenie, że Maria Magdalena była partnerką Jezusa Chrystusa.
Nie wnikam tutaj w
historyczność treści tejże Ewangelii.
Wiadomo, że jest ona wtórna co do tekstów kanonicznych znanych nam Ewangelii. Nie wnikam też czy wszystkie
zwierzęta wymienione w tym teście występowały w czasach Chrystusa w Palestynie.
Nie wnikam czy Jezus w swojej młodości odbywał wędrówki do Indii, Egiptu,
Tybetu… Nie wnikam też w teorię reinkarnacji – propagowaną w tym tekście oraz
możliwości interwencji przybyszów z kosmosu w dzieje rozwoju ludzkiego ducha.
Nie wnikam w szereg innych aspektów poruszonych w tym tekście, jak choćby
znajomość Jezusa nauk tajemnych – okultystycznych, co wcale nie musi być
gorszące dla wierzącego katolika, który dopuści myśl o żydowskiej kabale,
numerologii i innych dziedzinach nauk tajemnych, którymi z lubością oddawali
się ziomkowie Jezusa.
Ja wiem tylko jedno – Ewangelie kanoniczne, poza nawiązaniem
do narodzin i dzieciństwa Jezusa – opisują faktycznie kilkadziesiąt dni z życia
i działalności Chrystusa. Nie jestem ani biblistą, ani znawcą realiów życia w
Palestynie ponad dwa tysiące lat temu. Niektórzy badacze życia Jezusa twierdzą,
iż Ewangelie kanoniczne opisują 42
dni działalności Chrystusa na ziemi. Co się z nim działo przez całą młodość i
ponad dziesięć lat dorosłego życia? Nikogo zdaje się to nie interesować.
Wierzący „ślepo” katolicy „tracą” Jezusa w momencie Jego narodzin i dzieciństwa,
aby ponownie ujrzeć Go jako działającego dojrzałego człowieka – Chrystusa,
Pomazańca Boga Ojca.
Pomiędzy jednym a
drugim przecież w życiu Jezusa musiało się coś dziać. Nie spędził on tych
kilkunastu lat w odosobnieniu, czekając odpowiedniego momentu, aby zacząć
głosić Dobrą Nowinę.
Poprzestawanie tylko na
tym, co „serwuje” nam Kościół jest nieewangeliczne i nijak ma się do zawołania:
Szukajcie, a znajdziecie! Jeszcze raz mówię: Szukajcie!
Przyzwyczajenie i
nawyki są drugą naturą człowieka – to znane powiedzenie, ale to nie jest dobra
strona naszej natury, naszej osobowości, bowiem nie tylko nas nie rozwija, ale
hamuje i uwstecznia.
Cóż z tego, że
domniemany autor V Ewangelii był
anglikańskim duchownym, a później został kapłanem Kościoła Apostolskiego? Cóż z
tego, że napisał ileś tam książek o wegetarianizmie i okultyzmie? Cóż z tego,
że zakładał stowarzyszenia okultystyczno-teozoficzne? Cóż z tego, że w trakcie
rzekomego odkrycia tekstu Ewangelii
Doskonałego Życia w jednym z tybetańskich klasztorów Ouseley prawdopodobnie
przebywał w Londynie? Cóż w końcu z tego, że tekst tej Ewangelii miał mu objawić Swedenborg podczas seansu
spirytystycznego? Cóż z tego, że w innym miejscu czytamy, iż autor miał nocną
wizję, podczas której przeczytał tekst Ewangelii, a po przebudzeniu spisał ją z
pamięci?
Tyle tu niesamowitości
i niepewnych przekazów, że nie sposób w to uwierzyć.
Co jednak działa się w
życiu Jezusa w czasie nieopisywanym przez żadnego z kanonicznych ewangelistów? A
może opisali to, ale zostało to następnie usunięte? Co stało się z pierwotnymi
tekstami Ewangelii kanonicznych i jakiej „obróbki” dokonali korektorzy,
tłumacze czy Ojcowie Kościoła, z których niejeden następnie został gnostykiem?
Dlaczego w Kościele nie dyskutuje się o ebionitach, nazywanych „juadizującymi
chrześcijanami”, z których wielu było współczesnych Chrystusowi; duchowych
następcach Jana Chrzciciela, Jezusa czy Jakuba Sprawiedliwego (brata Pana)?
Dlaczego musimy koniecznie trzymać się wykładni zwolenników Pawła z Tarsu,
który jako Szaweł nie był nikim innych jak tylko eksterminatorem pierwszych chrześcijan?
Tekst V Ewangelii nikomu krzywdy nie uczyni,
co najwyżej zmusi do przemyślenia kilku spraw. Nie należy się go obawiać, jak
jakiegoś heretyckiego i szatańskiego zła. Myślę, że mamy za sobą czasy, gdy
jedynym myśleniem wiernych Kościoła, było myślenie zgodne z nakazami tegoż Kościoła.
Wspomniany już Dymitr
Mereżowski stwierdził, że zgodnie ze słowami Chrystusa: Kto słucha moich słów, a nie postępuje według nich…, tylko ten może
stwierdzić, że przeczytał Ewangelię,
jeśli w pełni stosuje ją w swoim codziennym życiu. Jeśli tak nie jest, nie należy
mówić, że znamy czy przeczytaliśmy Ewangelię.
Kończę, to długie pisanie,
bo na krótkie nie miałem czasu!
Tekst Ewangelii Dwunastu Świętych, Ewangelii Doskonałego Życia czy V Ewangelii warto przeczytać, a już w pewnością
polecam go tym, którzy darzą większą miłością zwierzęta, niż upadłego bliźniego
swego, co też nie jest w porządku, ale w wielu przypadkach zrozumiałe!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz