Gowin to dobry przykład, ale nie tylko on
mówi jak ksiądz, jak nawiedzony, jakby chciał wszystkich zaczarować androgynią głosu – jego głos ni to sielski, ni anielski, żaden, także woda z ust płynąca
to nie Jordan – parafrazując Herberta.
Politycy pewnie to
wiedzą, przeciętny człowiek nie, a już na pewno nie wie tego zwolennik tej czy
innej partii, że polityka jest przestrzenią największego absurdu. Pokrzykiwania
polityków nie mają bowiem nic wspólnego z logiką i stanem rzeczywistym.
W polityce wszystkie
działania podszyte są osiągnięciem celu – zyskania pewnej liczby nowych
wyborców, utrzymania zwolenników, wzrost punktów procentowych poparcia,
powtórzenie ewentualnego sukcesu wyborczego i utrzymanie władzy. Nie ma tam
mowy o szczerości intencji. Tam, gdzie jest kalkulacja, aby osiągnąć wyznaczony
cel, nie ma mowy o szczerości w słowach i czynach – są one miłym dla oka i ucha
parawanem, za którym kryje się wyrachowanie.
Sytuacja, w jakiej
znajduje się współczesny człowiek jest swoistą pętlą absurdu. Z jednej strony
„zmuszani” lub „namawiani” jesteśmy do określenia się po jakiejś tam stronie
politycznej czy społecznej barykady, z drugiej słyszymy ciągłe nawoływania do
obrony wolności – rzekomo nieustannie zagrożonej przez przeciwników
politycznych. To znów tam ktoś nieustannie podsuwa nam wrogów istniejącego
stanu rzeczy i wymaga ich jawnego potępienia.
Polityka jest, zaiste,
przestrzenią największego współczesnego absurdu i – o zgrozo – ma chyba większy
wpływ na codzienne życie człowieka nawet niż religia. W tej przestrzeni absurdu
poruszają się zarówno jej kreatorzy, jak i kibicujący swoim szermierzom
zwolennicy lub nienawidzący ich przeciwnicy.
Ludzi starających się
mówić do nas głosem androginicznym – jak to czyni wielu obecnych wielkich małej
polskiej polityki – będzie przybywało. Modne jest dzisiaj takie modulowanie
głosu, aby w owczej skórze spokojnie mógł ukryć charakterologiczny wilk, aby
wypowiadane frazesy brzmiały jak prawda objawiona.
Podobnie jest z
przestrzenią mediów, której przedstawiciele przestrzeń polityczną nakręcają i
narzucają masom. Często to media odpowiedzialne są za absurdalność myślenia
mas. Głupota dzięki mediom zatacza nie tylko lokalne, ale globalne kręgi.
Co jest największym
absurdem obecnej polskiej polityki? Może trzy, cztery przykłady z moich
obserwacji:
1. Złamanie
zasady oddzielenia sacrum od profanum – tego, co cesarskie, od tego, co boskie.
Jakby samo złamanie tej zasady nie wystarczyło – dziś w dobrym politycznym
tonie (w polskiej polityce) jest płaszczenie się ministrów, premiera i
prezydenta przed facetem w sutannie, który ma tyle wspólnego z ewangelicznymi
zaleceniami Mistrza z Nazaretu, co Szatan z Niebem; jest za to ucieleśnieniem
pychy, materializmu i kłamstwa – jak w przypadku tłumaczeń na forum publicznym
źródeł posiadanych dóbr materialnych. To, co robi, jest aferą Amber Gold do
którejś tam potęgi – nikt jednak z tego przekrętu nikogo nie rozliczy. Założę
się, że jeśli panu temu zamarzy się otwarcie nowej, konkurencyjnej dla
krajowego przewoźnika, linii lotniczej, to nikt mu w tym nie przeszkodzi, a
wielu ministrów chętnie pociągnie symbolicznie pierwszy samolot linii po pasie
startowym. Zresztą już dzisiaj płaszczenie się prominentnych polityków przed
kacykiem z Torunia osiągnęło niewyobrażalne dotychczas rozmiary.
2. W Polsce, bez żadnych skrupułów, ureligijnia się politykę i upolitycznia
religię. Widać to zarówno u politycznych, jak i kościelnych kreatorów, przez co
i jedno (polityka), i drugie (religia – chrześcijaństwo – wyznanie katolickie
czy prawosławie) znajdują się dzisiaj na równie pochyłej przyszłego upadku.
3. To,
że w kraju, wciąż mówi się o najuboższych i skrzywdzonych, w zawoalowany sposób
piętnuje się bogatych, jednocześnie wydaje się miliony złotych z publicznych
pieniędzy na ochronę jednego zwykłego posła, którego wyniesiono do rangi
niekwestionowanej szarej eminencji kilkudziesięciomilionowego narodu i
posiadającej władzę iście królewską. Nawet angielskie media tak nie wariują,
gdy królowa Elżbieta ma problem z jakim członkiem swojego aparatu ruchu, jak
polskie w obliczu zwykłego zabiegu medycznego na zwykłym przecież obywatelu.
Jeden ze znajomych ostatnio mi powiedział, że takie urazy kolan najczęściej
pojawiają się po zbyt długim klęczeniu na bruku w grodzie Kopernika! Coś musi w
tym być!
4. Mieszanie
spraw przyziemnych, brudnych, zbrukanych z Pedagogiką Bożego Planu Zbawienia.
Dzisiaj chyba tylko religijni ignoranci wierzą w to, że ojczyznę wolną i
zasobną może nam zapewnić Bóg. Gdzie tutaj wcisnąć fundamentalne i jednoznaczne
stwierdzenie: „Królestwo moje nie jest z
tego świata”!?
Wystarczy!
Tak to w dużym stopniu
za sprawą polityki, ale często i przedstawicieli Kościoła wielu z nas tkwi
dzisiaj w pętli absurdu – współczucie cierpiącym miesza się ze złością,
nienawiścią i hipokryzją. Gdy nie wygrywa ta partia lub grupa ludzi, której kibicujemy,
w jakimś tam tańcu chocholim, jesteśmy najzwyczajniej wściekli na świat i szukamy
przeciwników, którym można dokopać. Marzenia o spokoju przeplatają się ze
słowną agresją i kalumniami rzucanymi na wszystkich niemyślących jak większość…
Wszystko, co prawdziwie
ludzkie, staje się coraz mniej modne. Pochłania nas doczesność, przyziemność,
posiadanie. Nie, może jednak odwrotnie – to my, dobrowolnie, zanurzamy się
coraz bardziej w doczesności, przyziemności i pragnieniu posiadania coraz
więcej.
W apokryficznej Ewangelii Filipa czytamy: Ten, którego zmuszono być
niewolnikiem, będzie mógł się wyzwolić. Kto stał się wolnym dzięki łasce swego
pana a sprzedał siebie samego w niewolę, nie może już stać się wolnym.
Ktoś, kto dotarł do
tego miejsca, może śmiało powiedzieć: Ależ to, co pisze autor wpisu, jest
czystym absurdem!
I to jest prawda!
Tkwię wciąż w pętli
absurdu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz