Nie zawsze da się
napisać to, co właśnie się chciało. Czasami niektóre sprawy nie mieszczą się w
słowach. I wtedy kod ponadjęzykowy dochodzi do głosu – znanymi znakami liter
trzeba wtedy próbować opisać język myśli, pragnień i całą przestrzeń wewnątrz. To
tak, jakby między wierszami krzyk swój wewnętrzny ukrywać: dobra mina – zła
gra!
Wspomniałem ostatnio,
że świadkom Jehowy drzwi nie zamykam przed nosem i zawsze chętnie zapraszam,
choć nie zawsze chcą wchodzić, bo jak na przykład wtedy: – Otwieram drzwi w
negliżu (gorąco było na dworze, to co się miałem ubierać), za drzwiami dwie
uśmiechnięte i nawiedzone panie, więc je gestem zapraszam, a one mówią: Nie!
Nie, to nie! – ja im na to i parę słów zamieniamy, a one ciągle błądzą wzrokiem
gdzieś po podłodze. Muszę być strasznym brzydalem – myślę sobie cichutko – albo
jak nic je gorszę tym swoim obnażeniem. Myślę też jednak szybciutko, że
przecież są z krwi i kości i wiedzą z pewnością do czego służy ciało.
Pyta mnie starsza z
nich, czego ja jako człowiek obawiałbym się najbardziej, gdyby już zaraz,
dzisiaj, nastąpił koniec świata i daje mi podpowiedzi, które widnieją w
broszurce, a tę trzyma w swych rękach i już mi pod oczy podsuwa. Wybieram
spośród możliwych „strach”, a ona zdziwiona pyta mnie: Dlaczego strach?
‑ Narozrabiałem
ostatnio – odpowiadam z uśmiechem – i nie zdążyłem jeszcze wszystkiego
poodkręcać. Potrzeba mi trochę czasu. A gdyby koniec świata miał nastąpić teraz,
to nie zdążę wszystkiego załatwić, jak trzeba.
Po tamtej stronie
cisza.
Skończyło się na tym, że
otrzymałem tę broszurkę, co ją w ręku trzymała i rozstaliśmy się byli w
przyjaźni zapewnieniu i w zapewnieniu wzajemnej miłości bliźniego.
W broszurze otrzymanej
było zaś wypisane, jak mam żyć tu na ziemi, żeby szczęśliwym być. I kilka
przykładów, jak to ludzie gonią nie za szczęściem prawdziwym, tylko mirażami, a
to szczęście, co mają – w sobie i wokół siebie – jest niezauważone i
niedocenione.
Szczęście to taka
podróż, a nie jakiś tam cel. Gdy ktoś mówi, że jutro, pojutrze może będzie
szczęśliwy, to jakby odkładał szczęście, zamiast być happy teraz! To znowu
planowanie zamiast życia chwilą.
A potem czytam w
broszurce, na co zwracać uwagę, co robić, żeby szczęściu swojemu pomóc
rozkwitnąć. A oto przykłady, czego do szczęścia mi trzeba.
Zadowolenie
z tego, co mam oraz szczodrość
Cholibka, pomyślałem,
trudno mi cieszyć się z tego, że wciąż mnie trapią kłopoty maści wszelakiej
ziemskiej! Że ludzie dobrzy naprawdę, książek mych nie chcą kupować, a przy
pisaniu kolejnej znów mam jakąś blokadę. A wystarczyło by przecież sprzedać
kilkaset książek i sprawy ziemskie, przyziemne, małe i błahe dla ducha
rozwiałyby się powoli jak mgła w promieniach słonecznych.
Mam straszny mętlik w
głowie, że aż w uszach mi szumi. Trudno w takiej „harmonii’ o stan szczęśliwości
na ziemi.
Mogę się tylko cieszyć,
że potrzeba mi mało i więcej dla siebie nie chcę – bo po co? – to, co mam,
wystarcza. Może by się znalazło jakieś tam małe co nieco, ale to taki pikuś i
nie ma co o tym wspominać.
A jeśli idzie o
szczodrość, to poza uśmiechem szczerym nic nie mam światu do zaoferowania. I
idę tak przez życie, i śmieję się do wszystkich, a większość pewnie myśli, że
jestem na skraju obłędu!
Zdrowie
fizyczne i odporność psychiczna
Fakt, zdrowie mi
dopisuje i co dzień za to dziękuję – Bogu – jakkolwiek Go pojmuję i próbuję
ogarnąć, i jakkolwiek Wy pojmujecie Go i próbujecie ogarnąć.
Odporności psychicznej
też mam jeszcze zapasy, jak tkanki tłuszczowej na jakieś chude lata. Pewnie tylko
dlatego, że jeszcze mi tego nie zbywa, nie szukam lekarstwa w linie, pigułkach
czy czymś tam.
To jest powód do tego,
żeby się poczuć szczęśliwym?
Niewątpliwie tak!
Świadkowie Jehowy górą!
Miłość
To straszna przestrzeń,
nie do ogarnięcia, przepełnia sobą wszechświat i małego człowieka. Staram się
wszystkich kochać, nie z nakazu, od siebie, ale lubić nie umiem tego czy
tamtego. Najmniejszego robaka spotkanego na ścieżce lubię za to, że jest, a
ludzi niektórych nie umiem.
W moim stanie ducha, w
miejscu, gdzie teraz jestem miłość
jest pojęciem niedefiniowalnym. Jest tak, że jest we wszystkim, a jakby jej nie
było! Może być cichym słowem albo krzykiem rozpaczy. Cóż, ogarnia świat sobą i
całe wnętrze człowieka. Do tego jest wieczna – trudno o tym myśleć.
Wybaczanie
Spokojnie, przychodzi
mi to łatwo. Ktoś mi na odcisk nadepnął – po kilku chwilach zadumy myślę, że
pewnie nie chciał, a nawet jeśli chciał, to robił to nieświadomie. No bo jak
człowiek – stworzenie Boga rozumne – mógłby świadomie krzywdzić swojego
pobratymca? Od razu takiemu wybaczam, a potem zapominam, ale czasami, jak
Stefek omijam Brysia z daleka!
Cel
w życiu
Każdy powinien mieć
jakiś mniej lub bardziej wzniosły cel w życiu. Ja szukam ciągle spokoju, bo
wiem, że w spokoju mogę wiele odnaleźć i wiele dać z siebie sobie, a potem
wszystkim dokoła i wszyscy będą szczęśliwi.
I przyznać muszę
uczciwie, że ten cel mój skromny i cichy, to takie moje marzenie, a one się
czasem spełniają, i to spełniają się w chwilach najmniej oczekiwanych. A zetem całkiem
możliwe, że cel ten zaraz osiągnę.
Nadzieja
Nadziei na lepsze jutro,
na lepsze dzisiaj i teraz mam w sobie wystarczająco, żeby się zdobyć na uśmiech.
Nadziej to dobra rzecz, choć Matką Głupich ją zwą. Ja jestem innego zdania. Niech
inni myślą, co chcą.
Nadzieja jest dużo lepsza
niż wszystkie psychotropy, środki nasenne i zioła na znalezienie spokoju.
Zgadzam się z tym w stu
procentach, że aby być szczęśliwym, trzeba mieć w sobie nadzieję nie mniejszą niż
ziarno gorczycy…
*
Na razie może
wystarczy, żeby po tym pisaniu przypadkiem na ulice nie wyległy tłumy ludzi
naprawdę szczęśliwych. Co to by wtedy było? Wszyscy uśmiechnięci. Wszyscy
zadowoleni, dla siebie bardzo mili. Wszyscy wielbiący Pana za to, że na ich
drodze postawił bliźniego ich, a nawet robaczka małego.
Ciekawy to byłby świat
– wrogowie padliby sobie w ramiona, zalali się łzami i wyznali krzywdy, a potem
przebaczyli i poszli na kielicha, a jeśli z nich chociaż jeden byłby niepijący,
to ten drugi z pewnością zrozumiałby to dobrze i nie namawiał do tego, czego
brat jego nie chce. I mogliby wtedy, po prostu, iść na przykład na spacer,
popatrzeć na zachód słońca, a nocą na gwiazdy, bo przecież można założyć, że
między pogodzonymi znaleźliby się zarówno mężczyźni i kobiety.
Dobra, na teraz
wystarczy. O kolejnych warunkach szczęśliwego ziemskiego życia jeszcze dziś po
południu, a teraz muszę znikać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz