11 czerwca 2018

Nie lękajcie się!


Są prawdy oczywiste, o których wszyscy wiemy, ale nie stosujemy się do nich i żyjemy tak, jakbyśmy nie chcieli o nich pamiętać. Wszyscy wiedzą, że każda dawka alkoholu jest dla naszego organizmu trucizną i musimy wykonać wewnętrzną tytaniczną pracę, żeby się jej pozbyć. Tak samo jest z nikotyną i innymi używkami. To wiedza powszechna, a jak się ma do praktyki, to każdy wie.
Na nic tutaj tłumaczenia, że w małych ilościach to dla zdrowia, poprawy kondycji umysłowej czy walka ze stresem. Ble, ble, ble. 

Z dwóch części złożę ten wpis. Z dwóch części niby luźno powiązanych ze sobą. To jednak tylko złudzenie, gdyż powiązane są bardziej niż piszącemu nawet się wydaje.
1.
Kiedy pukają do naszych drzwi Wędrowni Współcześni Kaznodzieje zwani świadkami Jehowy, prawowierny katolik winien czym prędzej drzwi owe zamknąć i nie zamieniać z nimi ani słowa, gdyż – jak mawiał Mereżowski – może wiarę starą utracić, a nowej nie znaleźć.
Tymczasem jest tak, że zatrzaskując komukolwiek drzwi przed nosem, łamiemy staropolską zasadę gościnności, która u Piasta była przecież prawem. A tu znów tak prawda wszystkim zdaje się znana, że świadkowie Jehowy na pewno nas nie okradną, nie pobiją, nie obrażą i nie wyśmieją. Natomiast publikacje, które noszą ze sobą – nieodzownie Biblię, do tego Strażnicę i Przebudźcie się – nic złego nam nie zrobią, no chyba że przypomną o prawdach oczywistych, o których pamiętać nie chcemy, bo utrudnią nam życie płynące w błogim przyzwyczajeniu do codziennego schematu.
Ostatnio z takiej to publikacji próbowałem się dowiedzieć, co czeka mnie w przyszłości. To żadna astrologia ani tym bardziej wróżbiarstwo jakże Bogu niemiłe. Jednak świadkowie Jehowy twierdzą uparcie, że wiedzą, co mnie w przyszosi czeka. A wiedzą to - jak mówią - z Biblii – przytaczają całą gamę przepowiedni i proroctw. Nie, nie śmieję się, daleki jestem od kpin czy czegoś podobnego.
Dowiedziałem się, że jeśli będę grzeczny, to mogę żyć na nowej ziemi, na której nie będzie żadnych wojen, żadnych chorób, żadnych braków żywności, żadnego bólu, smutku i śmierci…
Przyznam, że bardzo ciekawie brzmi – wręcz niewyobrażalnie, ale co my możemy o tym wiedzieć, co jest możliwe u Boga…
Najtrudniej uwierzyć mi w życie wieczne na ziemi. Jestem raczej zwolennikiem innego rozwiązania. Chrystus w apokryficznej Ewangelii Marii Magdaleny mówi, że wszelka materia wróci do swojej elementarnej postaci, czyli rozpadnie się na czynniki proste, nasze ciało też. 
Pierwotnie Bóg zakładał, że będziemy żyć wiecznie, tylko wszystko zepsuł Diabeł – Szatan, kusząc naszą pramatkę w rajskim ogrodzie Eden - tyle świadkowie Jehowy.
Później w tej publikacji: – Dlaczego umieramy? – Prosta sprawa, pojawił się Szatan, skusił Ewę i na ziemi pojawił się grzech, a z nim śmierć.
Co zrobić, żeby żyć wiecznie na nowej ziemi? To proste:
1.     Kochać Boga! 
2.     Słuchać głosu Boga! 
3.     Lgnąć do Boga! 
Prawda, że wszyscy wierzący to wiedzą?
I co z tego, że wiedzą?
To trzeba robić!
Czy to jakaś herezja, nie do strawienia przez Kościół i katolików?

Czy jestem popularyzatorem nauki świadków Jehowy?
Przez samo pisanie zapewne jakoś tam TAK. Mam jednak – wspominałem – w wielu miejscach poglądy zupełnie od nich odmienne. Dlatego z pewnością tak często rozstają się ze mną jacyś smutni i zawiedzeni.
Nie jestem popularyzatorem nauki świadków Jehowy. Poszukuję tylko. Nie jestem też zwolennikiem zamykania im drzwi przed nosem i unikania kontaktu niczym z trędowatymi. Spotkanie z nimi, to nowe doświadczenie, w którym można coś znaleźć, a jeśli znajdziemy siebie, to sukces do entej potęgi. To nowe doświadczenie jak wiele, wiele innych, gdy na swojej drodze spotykamy człowieka.

2.
Kilkakrotnie już już powoływałem się na słowa i myśli Dymitra Mereżowskiego, a dokładniej na Dmitrija Siergiejewicza Miereżowskiego. To rosyjski pisarz, filozof i coś tam jeszcze więcej. Urodził się 14 sierpnia 1865 roku w Moskwie, a zmarł w Paryżu 9 grudnia 1941 roku.
Był synem wysokiego urzędnika carskiego. Zatem gdy wybuchła rewolucja bolszewicka, wiadomo, że musiał wiać, aby ratować życie. A że zaangażował się w działalność antybolszewicką, to wiać musiał tym bardziej. Nawiał najpierw do Polski, a następnie do Paryża, gdzie dokonał żywota w 1941 roku.
Był nominowany do literackiej Nagrody Nobla, ale jawnie popierał Hitlera – co mnie trochę wkurza – i nagrody za to otrzymać nie mógł i już. 
Mnie zainteresowała jego praca Jezus Nieznany, traktująca o postaci Jezusa w czasie nieopisanym w Ewangelii i rozważaniach nad Ewangelią. To kolejny przykład na to, że wolimy zdecydowanie życie, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, niż szukać nowego i po nowe sięgać.

Co zatem łączy te dwie części wpisu?
Eschatologia, eschatologia! Czyli to, co nieznane i niepokojące dla ludzi przyzwyczajonych do materii ciała i świata. Tak bardzo przyzwyczajonych, że tak  już by mogło zostać! 

* Ten przystojniak na zdjęciu to - a jak - Mereżowski! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...