25 kwietnia 2019

Ave Cezar!


Gdyby mnie jakiś ludzki, ziemski trybunał zapytał czy wierzę w Jezusa Chrystusa i ja bym odpowiedział, to wtedy by wyszło... z worka – czym się Mistrza zaparł, czy przed ludźmi twardo powiedziałem TAK! To jest taka chwila, o której mówią Ewangelie, że kto się przed ludźmi zaprze Chrystusa, Mistrza, Pana, to i On się tego kogoś zaprze przed Ojcem Swym Niebieskim – karma przecież wraca – to w sumie nic nowego...

W mediach społecznościowych codziennie widzę, jak krzyczą posty z wyznaniem wiary w Jezusa Chrystusa; codziennie widzę krzyk z postów, jak Jezus mnie kocha (choć powinno być Chrystus!), krzyczą wierni, jak modlą się, jak trzeba się modlić, jak na ulicach klęczeć, wywijać różańcem, jak trzeba być wierzącym, żeby wszyscy widzieli – to nie jest żadne wyznanie prawdziwej wiary duchowej, tylko jakaś parodia – nie wiem, jak to nazwać.
Zaczyna mi to zakrawać na jakąś zbiorową panikę, jakąś nieokreśloną bliżej mi histerię – katolicką krucjatę? – trudno to określić. Nie oznacza to dla mnie bynajmniej siły wiary, ale wzbudza we mnie jakieś zniesmaczenie, że tak się można obnosić z wiarą swoją – wystawać na rogach ulic i krzyczeć – patrzcie, ja wierzę: zobaczcie, jak wierzę; potraficie tak?
„Oddajcie cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22;21)
W Ewangeliach często są wzmianki o tym, jak Chrystus oddalał się na miejsca ustronne – góra, pustynia… ‑ w samotność, w ciszę, skupienie, sam na sam ze sobą, sam na sam z Bogiem – i modlił się, modlił naprawdę.
Głośno modlił się rytualnie, jak przy wieczerzy z uczniami, jak uczył „Ojcze nasz”, gdy modlił się na krzyżu – tam pokazał uczniom, że robi tak, jak ich uczył, jak im nakazywał – miłować nieprzyjaciół – „Powiadam wam, miłujcie nieprzyjaciół swoich… ‑ fakt, cóż za nagroda przypada nam z tego, gdy kochamy tych, którzy i nas kochają?
Jak zatem można nazwać ten sieciowy krzyk? Jak określić ten trend – nie można przecież inaczej tego nazywać.
Żeby wyrazić swą wiarę, to muszę przytupywać, muszę koniecznie krzyczeć, udostępniać obrazki, na których rzekomy Chrystus jest wyobrażony – a może ten dziadek z brodą to ma być Bóg naprawdę? Żeby wyrazić swą wiarę, muszę koniecznie codziennie sto, tysiąc razy powtórzyć koniecznie – najlepiej publicznie – że Chrystus mnie kocha, że w Chrystusa wierzę? – tysiąc razy wykrzyczeć: Alleluja! w Wielkanoc? – a co w sercu? co we mnie? – to niech zostanie ukryte? – to nie jest na pokaz, bo to mój prawdziwy obraz? to tylko moja sprawa? lepiej o tym nie mówić? – a może lepiej to wewnątrz zagłuszyć okrzykiem: Jezus kocha mnie bardziej niż zastępy ludzi!? – zagłuszyć krzykiem: Wierzę, widzicie, jak ja wierzę!
Apostołowie też tak tańczyli, krzyczeli, z dachów obwieszczali światu, jak bardzo wierzą i tak się puszyli? – klęczeli po ulicach? – obnosili się z wiarą? – reklamowali swą wiarę, jak towar na sprzedaż?
A może z kosturem w ręku, w pyle drogi, w ciszy, w zadumie nad sobą, z cichą modlitwą na wargach przemierzali też świat?
Jasne – ktoś mi tu powie – a przecież święty Paweł to na miejscu publicznym przed Grekami wyznał itd. Tak, ale zrobił to raz, a nie w kółko Macieju! Gdyby codziennie wołał, tańczył i wciąż powtarzał, jak bardzo Chrystus go kocha, to stałby się śmieszny. I śmieszni stają się dla mnie, ci co codziennie w sieci światu ogłaszają, jak bardzo są wierzący.
Mam w sobie przekonanie, że nie z krzykiem na wargach, ale w cholernej ciszy, w takiej ludziom nieznanej można odnaleźć drogę, co jest szlakiem do Nieba. Wiem, kim jest dla mnie Chrystus i mogę to powiedzieć, gdy mnie ktoś zapyta – ale krzyczeć publicznie?
Oddajmy Bogu, co Boga – w duchu – On wszakże jest Duchem – a na ulicach krzyczmy, co nas tu – na ziemi – boli. Wykrzykujmy to, co dotyczy życia naszego ziemskiego – alegorycznie – cezara! Z pewnością będzie zdrowiej i całkiem normalnie – nie ciągłe nurzanie sacrum w profanum życia ziemskiego – codzienne poniewieranie sacrum – nie wzywajcie Imienia Pana swego daremnie.
Tymczasem co widzę? Ambona i trybuna – to dzisiaj prawie to samo. Światopogląd jest bronią w łapach polityków. Głośni krzyczą głośniej, przekrzykując się wzajem – nikt nikogo nie słucha – po co? – ja wiem najlepiej!
I pod rozwagę słowa – to przykłady – jest więcej:
Błogosławieni cisi… (Mt 5,5)
Baczcie też, byście pobożności swojej nie wynosili przed ludźmi, aby was widziano; inaczej nie będziecie mieć zapłaty u Ojca waszego, który jest w niebie (Mt. 6,1)
Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie (Mt.7,21)

Nie zapomnijcie o zrzutce – po prawej stronie na blogu! – wspominam ukradkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...